Musiała odebrać.
-Halo? Co się stało?... Serio...?.... No to gratuluję. A teraz żegnam. Pa.-Ostatnie słowa powiedziała już trochę wkurzona.
-Hej, kochanie? Co się stało?- Patrzyłem w jej oczka.
-Dzwoniła moja siostra.
-I???
-I dzwoniła TYLKO po to aby mi powiedzieć, że jest z Igorem.
-Łoooooo. Ale to chyba nic złego?
-No nie, wręcz przeciwnie. Ale jestem na nią zła bo mi przerwała chwilę. Tą ważną.
-Spokojnie. Możemy do niej wrócić.- I wtedy się do mnie przysunęła. Pocałowała, a ja zacząłem to odwzajemniać.
-Choć może już hmm?- Zapytałem, gdy się odsunęliśmy od siebie.
-Ale czemu? Tu jest tak fajnie.
-Wiem.- Uśmiechnąłem się.- Ale lepiej będzie jak pójdziemy.
-Ale Leo... nie chcę mi się.
-To Cię zaniosę.
-Oki. Chwila, co?
-Wskakuj.-Odwróciłem się plecami. A ona wykonała polecenie.
-Jesteś cudowny.- Pocałowała mnie w policzek.
-Ale ty bardziej.- Musiałem.
Potem już nic nie mówiliśmy. Nie lubię ciszy. Ale w tym momencie jest ona odpowiednia. Miło się szło. Nie, nie jest ciężka.
-Kinga-
Siedziałam na kanapie z Igorem. Od dziś jesteśmy parą. Wow... w sumie to ja nie wiem za bardzo czy jest TYM jedynym. Ale szansę ma. Jest bardzo taki hmmm... tajemniczy? Nic o nim tak naprawdę nie wiem. Ale to nic. Poznamy się. Musimy.
-Wszystko w porządku?-Pyta MÓJ chłopak.
-Tak. W jak najlepszym. -Odpowiadam, ale bez jakiegoś przekonania.
Wtedy do domu wpada Leo. Niesie Małgosię? Taa... ogromny leń z niej.
-Hej wszystkim!-Krzyknęła gdy już była na swoich nogach i wchodziła do pokoju.- Jak tam amorki?-Zwróciła się do nas. Pfff...
-Dobrze. Zmęczona jestem.-Leniwie jej odpowiedziałam.
-Ja też. Pójdę już do tego tak jakby „mojego" pokoju. - Zrobiła z palców cudzysłów, a potem weszła na górę.
-Idę do Gosi, jakby co.- Leondre nie przywitał się, powiedział co powiedział i poszedł za nią. Coś się kroi?
-Leondre-
Byłem razem z Gosią na górze.
-To co, nie mówimy im?
-Tak jak ustaliliśmy po drodze.
-Okay. Ale zachowujemy się jak para?
-Tak. Tylko nie mów „kochanie". Ale inaczej możesz.
-Okay. A jak się zapyta ktoś czy jesteśmy razem to co?
-To mówimy, że jesteśmy przyjaciółmi.
-A kiedy powiemy prawdę?
-Gdy się wkurzą i będą krzyczeć czemu im nie powiedzieliśmy.
-No dobra. A jeszcze mam pytanie. To jest kara dla nich czy o co chodzi?
-Chcę się trochę pobawić. Zobaczyć ich reakcję. Jestem ciekawa kiedy się skapną i trochę za to, że moja siostra nam przerwała. Ale to ostatnie to dodatkowo.
-Wchodzę w to.
-Wiedziałam.- Pocałowała mnie w policzek.-Idę się umyć. A potem spać. Jak wcześniej mówiłam jestem zmęczona. Ale oczywiście mega, mega szczęśliwa.
-No to na razie. Ja zejdę tam do nich.- Gdy Małgosia zniknęła w zasięgu mojego wzroku zszedłem na dół. Ona chyba lubi wyzwania. W sumie to dobrze. Nawet bardzo dobrze. Ja też lubię...
-Idziecie spać?- Zapytałem Charls'a i zakochaną parę...
-Wiesz co Leo? Choć na słówko do kuchni.- Charlie, który to powiedział zaciągnął mnie do drugiego pomieszczenia.
-Co chcesz?- Zapytałem, ale serio chcę spać!
-Jesteś z Małgosią?
-Nie.
-Jak to?
-Tak to. Jesteśmy przyjaciółmi. A teraz idę bo chyba masz 2 łazienki w tym domu.
-Tak, mam.
-I jeszcze mam pytanie. Gdzie Karen?
-Poszła do babci z Brooke.
-Taa. Właśnie widzę, że nie jest za bardzo zadowolona z tego, że jesteśmy u niej w domu.
-Spokojnie. Ale zapytaj się kiedy wracacie oki?
-Zapytam. Wrócą na noc?
-Raczej tak, ale nie wiem o której.
-Idę.- Wziąłem ciuchy i poszedłem do drugiej łazienki.
-Charlie-
-Wy też idziecie już spać?- Zapytałem gdy byłem już w pokoju.
-Ja w sumie to tak. Nic mi się nie chcę ale muszę. Małgosia już chyba wyszła prawda?- Odpowiedziała mi Kinia.
-Nie wiem, sprawdź.- I poszła na górę
-W ogóle to gratulację stary. -Zwróciłem się do Igora.
-Dzięki.
-A ty nie powinieneś iść już do domu?
-O kurde. Ejjjj zapomniałem kompletnie. To ja już zmykam.- Wystraszony zaczął się ubierać.
-Nie pożegnasz się z dziewczyną?
-Prześlij jej buziaki. Serio muszę lecieć. Dzięki za przypomnienie. Paa.-Wyszedł.
-Cześć.- Zakończyłem. Ughh... Tak jak wszystkim mi tez NIC się nie chcę. Pójdę do siebie. Po drodze jeszcze powiedziałem Kini to co kazał Igor. Bo stała przed łazienką.
-Leondre- (rano)
Obudziłem się i ogarnąłem. Na dole była już Kinga i Charlie. Postanowiłem obudzić ta moją śpiącą królewnę. Leżała pod kocem.
-Hejjj.... Pora wstać może hmm?- Zacząłem ją głaskać po włosach.
-Nie jeszcze chwila proszę... no mamuuu... Plzzz...- Zaczęła... ciągnąć...
-Nie jestem twoją mamą. I raczej bym być nie chciał.
-Boże Leondre, co tu robisz?-Zerwała się i usiadła na łóżku.
-Hmmm. Tak jakby mieszkam z tobą. A aktualnie to jesteśmy u Charls'a.
-Aaaaa... Tak, tak wiem.
-No a ogólnie to chciałem abyś już wstała, śpiochu.
-Ale ja lubię długo spać.
-Wiem. Ale nie warto marnować tak ładnego dnia.
-No dobra. Wygrałeś. Zaraz zejdę na dół. Tylko się ubiorę.
-Okay. Zrobię Ci śniadanie. Co chcesz?
-Ale ja nie jem śniadań.
-To zaczniesz.
-Proszę Leondre. Wystarczy na dzisiaj. Nie chcę śniadania.
-Co wystarczy? Powinnaś zjeść.- Lubię się z nią kłócić. I będę to robił dopóki nie powie, że zje to śniadanie.
-Ale ja nie jestem przyzwyczajona do jedzenia rano.
-To Cię nauczę. Co ty na to?
-Ohhhh... Niech Ci będzie. A teraz wyjdź już. Proszę.
-Idę.-Zszedłem na dół i podszedłem do lodówki. Wyciągnąłem ser żółty. Potem chleb i masło i zrobiłem śniadanie dla księżniczki.
-Będziesz jadł?-Pyta mój przyjaciel wchodząc do kuchni.
-Nie. To Małgosi.
-Między wami coś jest?
-Tak. Powietrze.
-I nic więcej?
-Charlie, tłumaczyłem wczoraj.
-Oki. Ogarniam.
Nie schodzi od 15 minut. Więc ja wszedłem na górę. „Puk, puk" Nikt nie odpowiadał. Zapukałem głośniej. Dalej cisza. Postanowiłem wejść.
-Mój Boże. Co ty zrobiłaś? - Leżała na ziemi...
Cześć! Ogólnie to rozdział mi się nie podoba. Nie wyszedł taki jak chciałam. Przepraszam. Przepraszam, że bardziej się skupiam na Leo i Małgosi. Ogólnie jest tu mała aktywność, jak nie będzie komentarzy przy tym i w następnych rozdziałach, przykro mi ale blog nie będzie mógł dalej działać. Jako strona oficjalna. Mam jednak to samo na wattpadzie. Zapraszam;
mój profil: Amber143bambino
Tam są opowieści w tym "I hope you believe in destiny". Mam nadzieję, że ktoś to przeczytał. Dzięki za uwagę! Papaaa... nie wiem kiedy wrócę, czy w ogóle jeszcze wrócę.