-Halo???? Tato???- Chodziłyśmy, krzyczałyśmy i szukałyśmy go. Nagle go ujrzałam. Był w salonie. Leżał na ziemi. Zaczęłam panikować.
-Nic Ci nie jest? Nie…! Co ty sobie zrobiłeś! Nie wierzę… Czy ty… ty jesteś pijany?! Cudownie. Dziękuję!!-Nie mogłam na niego patrzeć.
-O! Córciu! Kochanie, choć do mnie.- Usiadł i rozłożył ręce.
-W życiu! Ja wychodzę. I nie licz, że tu wrócę!
-Leondre-
Patrzyłem razem z Kingą na ich ojca i jak Małgosia się na niego drze. I tu jest problem. Nie mogę już tego widzieć. Teraz mega im współczuję, są wkurzone i… kurde, nie wiem co mam robić.
-Kinga?-Spojrzała na mnie.-Emm… co robimy?-Zapytałem.
-Wychodź. Ja muszę go opieprzyć i zaraz do was przyjdę. Zajmij się moją siostrą, ona to przeżywa. Ja niestety już to kiedyś widziałam.
-Dobrze. Ale nic Ci się nie stanie?-No co? Martwię się. Są same…
-Spokojnie. Idź już.- Wykonałem powoli jej polecenie.
Małgosia siedziała przed drzwiami. Chyba nie płakała, chyba, ale jest bardzo zamyślona…
-Hej. Spokojnie. Wszystko będzie okay.
-Leo.- Zaczęła.- Pierwszy raz widzę ojca w takim stanie. Wiedziałam dlaczego mama się z nim rozwiodła ale… myślałam, że się uspokoił. Bo jednak miał pracę… może dalej ma. Nie wiem. Od wieków go nie widziałam. Nawet z nim nie gadałam. A jak teraz go zobaczyłam to sorry… ale nie chcę go więcej widzieć.
-To przykre, wiem.- Przytuliłem ją.
Potem panowała tylko cisza. Do czasu aż z domu wyszła Kinga.
-Jestem. Wszystko okay. To znaczy tak średnio. Bo jest już ciemno i w ogóle... późno a my nie mamy gdzie spać. Nie ma opcji abyśmy u niego zostali.
I w tym momencie dzwoni Charlie.
-Kto to?- Pyta Kinia.
-Charls…
-Odbierz.- rzuca Gosia.
Kiwnąłem głową.
-Halo?- Odszedłem kawałek i odebrałem.
-Hej Leondre. Mam pewien problem.
-Jejku… Charlie czy to coś ważnego?
-Chyba, niestety tak.
-Co się stało?- Trochę nie chciało mi się tego słuchać bo wiedziałem, że to nie jest tak poważne jak to, że nie mamy gdzie spać ale ok.
-Brooke… wyszła na plac zabaw .
-I?
-I nie wróciła. Poszła z Igorem. Bo mi się nie chciało. To ją zabrał. I ani śladu. Ani jej nie ma, ani jego. Ogólnie to jest już po 21.00… więc no nie wiem. O tej godzinie to ona już śpi…Dzwoniłem. Nikt nie odebrał. Oczywiście ich też szukałem ale nic…
-Boże! Przecież im się mogło coś stać. Nie wiem… Przylecę do was?
-Spokojnie. Znajdą się. Mam nadzieję. A nie wiem czy potrzeba, żebyś tak nagle przylatywał. Ale jak już to, że jak chcesz to zrobić?
-Jeszcze zobaczę. Muszę kończyć.
-Ale.. Leo…?
Rozłączam się. Podchodzę do dziewczyn i im opowiadam rozmowę bez pomysłu, żeby gdzieś lecieć. Wszyscy siedzimy na jakiejś ławce i nie wiemy co dalej.
-To co robimy?- Pytam w końcu.
-Najchętniej to bym tam poleciała.-Odpowiedziała mi Małgosia.
-I tak zrobimy!- Krzycząc, wstała Kinga.
-Ale… ja żartowałam?- Bardziej zapytała.
-A ja nie. Lecimy do Londynu . Albo nie… do Bournemouth będzie szybciej i w dodatku to właśnie tam chcę się znaleźć. Może pomożemy Charlie’mu a on przyjmie nas. I się gdzieś wyśpimy….
-Musimy niestety spróbować. To jedyne wyjście. Ciemno, późno. Nie możemy tak tu siedzieć.-Odezwałem się.
-Okay.- Zgodziła się Gosia.-Tylko jeszcze chciałabym zadzwonić do mamy. Mogę?
-Jasne. Możesz jej opowiedzieć…- Potwierdziła jej siostra.
Nie odchodząc od nas, wybrała numer. Opowiedziała wszystko pani Emilii. Po 3 minutach zakończyła rozmowę.
-No więc…-zaczęła.-Nasza mama potwierdziła, że możemy lecieć. Ogólnie wie, że jesteśmy już prawie dorośli. A zachowanie ojca było okropne. Bo on przecież wiedział, że akurat dzisiaj przylecimy. Najlepiej to żebyśmy jak najszybciej byli już na lotnisku. Musimy pomóc Charlie’mu. Sprawdziła mi nawet samolot, który niedługo wylatuję. Więc jak teraz pojedziemy to zdążymy.
-Oki, zadzwonię po taxi.- Zadecydowałem.
-Okay. A jak jeszcze pamiętacie to nasza mama jest przecież w Londynie więc będziemy niedaleko niej.-Dodała.
-Masz rację.-Potwierdziła Kinga.
Po paru minutach samochód już był. Gdy byliśmy na miejscu kupiliśmy bilety itd.
-Małgosia-
Jesteśmy już w Bournemouth. Samolot był szybko. Lecieliśmy około godzinę. Znajdujemy się aktualnie w taxi. Znowu… Leondre podał adres i przyjechaliśmy do Charlie’go.
-Dzwoń.-Mówię do siostry, gdy już stoimy przed drzwiami.
-Okay…-Trochę się wacha ale naciska przycisk zamontowany obok ramy drzwi.
Po chwili otwiera nam pani Karen.
-Jaka niespodzianka! Jesteście!-Ucieszyła się gdy nas zobaczyła.
-Tak… Hmm… a możemy wejść? Opowiemy pani coś…- Odezwałam się. Ogólnie to chyba pierwszy raz ją widziałam.
-Jasne, wchodźcie. A i jeszcze jedno. Mówcie mi Karen.- Uśmiechnęła się co odwzajemniliśmy.
Usiedliśmy w salonie. Bardzo ładnie tu. Powiedzieliśmy Karen, że nie mamy gdzie spać, dlaczego w ogóle pojechaliśmy do naszego ojca, co mu było i resztę. Bardzo w skrócie bo byliśmy zmęczeni. Po chwili schodził ktoś po schodach. Tak, to był Charlie.
-Hej bro!- Krzyknął Leondre. Ja się rzuciłam na blondyna.
-Wszystko okay?- Zapytała go Kinga.
-No, nie za bardzo.
-Czemu?
-Jak wiecie nie ma dalej Brooke. Możliwe, że poszła do kogoś ale raczej by nas poinformowała. Zastanawiamy się czy nie zadzwonić po policję.
-Charlie?-Popatrzył na Kingę.-Ja pójdę ich poszukać.
-Ja też pójdę.-Dodałam.
-Idziemy.-Zadecydował Leondre.
-Kinga-
Wyszliśmy. Znam trochę to miasto bo pamiętam jak byłam mała przyjeżdżałam tu. Ale nie tak idelo jak Charlie, oczywiście. Przeszukaliśmy najpierw parki, okolice. Poszliśmy tez do koleżanek Brooke sprawdzić czy jest. Byliśmy też u rodziców Igora zapytać. I tylko ich wystraszyliśmy. Bo nie wiedzieli, że nie ma go z Charlie’m. Wtedy przypomniałam sobie, że w centrum jest taki jeden, ogromny, bardzo stary budynek. Postanowiłam, że tam pójdę. Trzymaliśmy się razem. Ale teraz zadecydowałam, że pójdę sama. Nic im nie mówiąc weszłam do środka.
-Ja pierdziele. Przecież to Brooke. O nie. A tam Igor.-Mówię do siebie. Cicho, ale mówię. Są przywiązani do krzesła? Co? Jak w horrorze… W środku było oczywiście ciemno. Wtedy ktoś złapał mnie za rękę.
-Czego panienka tu szuka?-Patrzyłam ze zdziwieniem na tą osobę. To był facet. Wysoki, umięśniony. Boję się.
-Nie, nie nic… ja tak przez przypadek.-Jąkałam się. Kurde. Kinga, ogar!
-Czyli chcesz dołączyć do tych dzieci tam?- Zauważyłam, że trzyma broń w ręce. Skierował ją w moją stronę. Pierwszy raz w życiu miałam przed sobą pistolet. Nie każdemu się to zdarza…
-Mów, co wiesz?-Podniósł ton.
-Ale… jaki temat?-Po co się w ogóle odzywam?
-Tylko mi nie mów, że nic nie wiesz! Kłamiesz! Gadaj! Już!- Zaczął krzyczeć. Coraz bardziej napierał pistoletem. A ja naprawdę nie miałam pojęcia o co chodzi.
Wtedy nie wiem jakim cudem zrobiłam to. Mega szybko złapałam za ten pistolet. Obwinęłam go naokoło tak, że nie mógł go utrzymać . Wyrwałam mu go. Teraz ja miałam władzę. Skierowałam go w jego stronę. Gdy go trzymałam wydawało mi się, że to jest podróbka. Tylko z wyglądu podobny. Do pomieszczenia weszła Małgosia, a za nią Leo i Charlie.
-Boże drogi! Wy wszyscy tu! Dobra nie ważne.- Łaziła i gadała moja siostra.
Jednak facet w tym momencie- tak jak podejrzewałam- przypomniał sobie, że to nie jest prawdziwa broń. Patrzył się i pewnie obmyślał co zrobić abyśmy mu powiedzieli to co on chcę. Pomimo tego, że raczej nikt z nas nie wie o co mu chodzi. A on nie zdaję sobie sprawy z tego, że nie te osoby „porwał”. Potem widziałam jak Małgosia wyciągnęła tylko na chwilę telefon i wydaję mi się, że wysłała mamie SMS o treści „..” Bo umówiłyśmy się kiedyś, że gdyby było coś nie tak, wyślemy w wiadomości dwie kropki. To oznacza, że mama zadzwoni po policje, a ona tu przyjedzie i nam pomoże. Namierzą telefon czy coś. To takie dziwne. Ale niech się już to wszystko skończy. Ja stałam przed tym facetem, Charlie się na niego patrzył. Małgosia z Leo odwiązywali Brooke i Igora. To jest jak w dobrym filmie z akcją. Tylko się zastanawiam, patrząc na tego faceta, co on chcę nam teraz zrobić.
Na szczęście słyszę syrenę. Policji. On już wie, że to po niego. Próbuje się wynieść ale Charlie stoi w drzwiach. Powstrzymuje go, na szczęście. Silny… woohoo…Wtedy do pomieszczenia wpada policja. TAK. NARESZCIE. Wszyscy byliśmy zmieszani. Nie wiedzieliśmy co się dzieję. Brooke była na pewno przerażona. Kaszlała. Tak jak Igor. Źle się czuliśmy. To trwało tak długo a jednak szybko. Ogłuchłam. To znaczy tak mi się wydaję. Nic nie widzę. Wszystko mam rozmazane. Wychodzimy z budynku na świeże powietrze. Masakra. Widzę jak Karen rozmawia z policją. Podchodzi też Igor. Możliwe, że wyjaśniają o co chodzi. Na pewno będą musieli potem jechać i się „spowiadać” ale oni nic tak naprawdę nie zrobili. Teraz mamy czas na odpoczynek.
-Okay?- Podchodzi do mnie Charlie.
-Okay.- Wtulam się w niego. Normalnie jak w „Gwiazd naszych wina”. Tylko u nas w całkowicie innym znaczeniu.-Chyba.-Dodaje.
-Małgosia-
-O BOŻE. Co to było? Tak szybko… Pfff… nie wiem. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.-Zaczynam marudzić do siebie po wyjściu.
-Na pewno będzie. Już jest.- Odzywa się Leondre. To jednak nie mówiłam do siebie…
-Przytul mnie.-Nie wiem czemu to powiedziałam ale zrobił to.-Dziękuję.
-Nie ma za co. Wiesz, że kocham to robić.
-Wiem.
Wróciliśmy do domu. Charlie’go oczywiście. Nikt nie miał zamiaru nic dzisiaj wyjaśniać. Ale będziemy musieli zrobić to jutro. Niestety. Zabrali tego faceta. Tylko nawet jak go zamkną to gdy wyjdzie na pewno przypomni sobie o nas i… może nam coś zrobić. Ale nie…stop. Nawet nie trzeba o tym myśleć. A na pewno nie teraz. Stoję właśnie przed swoją walizką. Zaraz wezmę piżamę i pójdę się umyć. Ten dzień w ogóle nie powinien się zdarzyć. Brooke będzie miała teraz traumę. A Igor będzie się bał. To znaczy nie. Nie wiem. Nie znam go.
-Ej. Będzie dobrze. Nic się nie stało. – Przyszła do mnie siostra.
-Tak, będzie. Idę. Jestem zmęczona nie mam ochoty na nic. Przepraszam. Pójdę już.
-Idź, idź. Jutro sobie pogadamy.
Poszłam do łazienki. Otworzyłam drzwi.
-Jejku! Leondre! Przepraszam. Nie zapukałam.-Szybko wyszłam Brawo Małgosia… weszłaś Leondre do łazienki. Tak. On był bez koszulki. Zapomniałam. Przecież on tak śpi. Jednak, gdy miałam wychodzić, pociągnął mnie za rękę.
-Nic się nie stało, księżniczko.- Powiedział „księżniczko”, marzenie- I tak już miałem wychodzić.-Uśmiechnęłam się tylko. Taki miły. Wow. Tak się już przyzwyczaiłam, że mówię do niego jak do zwykłego chłopaka. Wow, wow, wow…
Gdy już byłam gotowa, i Kinga z resztą też, Karen przydzieliła nam pokoje. Brooke spała z mamą. My u niej w pokoju a Leondre z Charlie’m. Igor oczywiście wrócił do siebie. Kinga cały czas myślała co z nim.
Położyłam się i bardzo szybko zasnęłam.
-Kinga-(rano)
Obudziłam się… sama w pokoju. Ale to nic. Szybko się ogarnęłam i zeszłam do salonu. Tam siedzieli już wszyscy. Nawet przyjechała do nas pani Victoria z Tilly. One w końcu tez muszą wszystko wiedzieć. Na kanapie siedział tez Igor. W sumie to nie wiem po co się tu tak zebrali.
-Cześć wszystkim.- Tak, każdy z osobna coś tam do mnie powiedział. Patrzyłam się na Igora. Jestem ciekawa jak to przeżywa. Pewnie zwala na siebie winę bo to on zabrał Brooke do parku. Ale dobra, nie ważne. –Czemu tak tu wszyscy siedzicie?- Zapytałam gdy znalazłam się obok Charlie’go na kanapie.
-Tak, po prostu.- Odezwał się mój „sąsiad”.-Zaraz będziemy jechać na policje i zobaczymy.
***
Tak
nam zleciał dzień. Do czasu aż nasza mama nie wróci z tej trasy zostajemy u
Charlie’go. A, że jeszcze Leondre się załapał to już nie moja wina. Wszystko
takie skomplikowane haha xD Facet, który nam dał wcale nieciekawą przygodę
dostał karę. Czyli 10 lat w więzieniu. 10… nie wiem tak naprawdę czy to dużo
czy mało. Wszystko powiedzieliśmy. Oczywiście prawdę. No ale już wszystko dobrze.
Brooke nie wygląda wcale na jakąś przestraszoną czy coś. Więc super. Dzisiaj
było dużo milczenia. Bardzo dużo. Wszyscy mega zamyśleni. Ale to nic. W końcu
dla nas było to dziwne przeżycie. Okay. Koniec tematu. -Może coś porobimy na rozluźnienie?- Proponuję, gdy w pokoju siedzę tylko ja, Gosia, Charlie i Leo. Reszta wyszła. Siostrzyczki chłopaków coś robią razem a mamy chyba pojechały na zakupy. A tak… jeszcze Igor tu z nami jest. Brakuję mi Kasi.
-Dobry pomysł, siostrzyczko. Ale co?
-Film?-Rzucił ktoś, nie wiem kto.
-Nie. O mam pomysł!-Krzyczy Charlie.
-Dawaj.-Pośpiesza go Leondre.
-Pośpiewamy i porapujemy coś.
-Tak. Idealny pomysł Charlie.-Odzywam się.
-Dzięki.- Zaczyna się śmiać. Jak cała reszta.
Było słychać parę piosenek w naszym wykonaniu. Ja, Leondre i w niektórych piosenkach Małgosia też rapowaliśmy. Inne osoby śpiewały. Czyli Charlie a Igor się starał haha. Udało nam się jakoś oderwać od wczorajszego zdarzenia.
-Brakuję mi Kasi.-Rzuca Małgosia.
-Tak, tez o niej myślałam.
-Na razie nie za bardzo chce mi się jej to wszystko tłumaczyć ale…mogę do niej zadzwonić tylko na takie „co tam”.
-To mam pomysł. Zadzwonimy do niej i na głośnik porozmawiamy wszyscy oki???- Zaproponował Charls.
-Widzę, że dzisiaj móżdżek pracuję.- Musiałam.
-Czasami ma taką potrzebę.- Zaczęliśmy się śmiać.
I właśnie w tym momencie zadzwoniła Kasia.
-O wilku mowa!-Krzyczę. Chłopcy trochę nie ogarniają o czym mówię ale po chwili łapią, że to Kasia. Włączam na tryb głośnomówiący.
-Halo?-Pytamy. Tak jakby równo.
-Hh…eee…jj… -Odzywa się i pociąga nosem.
-BOŻE DROGI. TY PŁACZESZ???
Hej! Hej! No
więc… przepraszam Was bardzo za moją nieobecność. Miałam go wstawić w środę ale
problem z internetem. I niestety się nie dało. Ale już jest. Kolejny
rozdział niedługo się pojawi. Obiecuję xx A teraz tu taka akcja…. Podobało się?
Bo nie wiem czy te klimaty haha XD KOMENTUJCIE. Wtedy rozdział dodam szybciej.
Serio :D Pozdro ;*** Do następnego xx //Amber143
Brak słów. Ja chce nexta! Teraz😂😂. I dlaczego Kasia płakała? Mam złe przeczucia:/ . Pozdrawiam i życzę weny😉
OdpowiedzUsuńDzięki xD Teraz nie... ale już niedługo. Będzie szybciej :) Też mam złe przeczucie do Kasi :( Pozdrawiam i dzięki ;***
UsuńŚwietne👌 i trochę mnie przestraszyłaś tym zaginięciem, ale jak w naturze polsta... kończysz w takich momentacg😒😂😍😘
OdpowiedzUsuńDzięki ;*** Uwielbiam tak kończyć, przepraszam xD
UsuńAkcja się potoczyła że łołoło xD
OdpowiedzUsuńNareszcie Charlie <3
Czekam na jakieś parki (na pewno Leo i Małgosia) ^^
Nie mam dzisiaj weny na komentarz, dlatego nie będzie długi :(
Czekam na next ;*
Kc <3
<3 <3 Jesteś! Tak się cieszę!
UsuńParki będą bo już nie mogę wytrzymać haha xD
Kct <3 ;**