-Mamo! Ja nie wytrzymam. Serio. Ja tam wracam.- Powiedziałem dość głośno.
-Leondre. Uspokój się. Co w Ciebie wstąpiło? Cały samolot Cię słyszał. – Odpowiedziała mi mama, która siedziała obok…
-Przepraszam. Po prostu ja chciałem Ci tylko powiedzieć, że…
-Że co?- Z lekkim wyrzutem spojrzała na mnie. Ale nie była zła.
-Muszę wrócić do Polski.- Powędrowałem wzrokiem na ziemie.
-Co? Ale po co? – Spokojnie, pytała. Chyba wiedziała o co chodzi…
-Znalazłem osobę, której potrzebuje. – Pff, bez myślenia odpowiedziałem. Brawo Leo.
-A ona potrzebuje Ciebie tak?
-Tego nie wiem.
-Kto to taki?
-Jeju, dużo jeszcze masz pytań?- Odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Ja wiem, kto..- Wtrącił się Charlie.
-A Ty bądź cicho.
-Przecież i tak się dowiem.
-No tak… ale jak Ci teraz powiem, to hmmm… będziesz zła? I tak chce tam wrócić. I zostać.- Trochę za bardzo pewnie to powiedziałem.
-Spokojnie. Nie jestem zła. Wcale. Wrócisz tam. Ale nie wiem czy tak od razu.
-Yyy… Leondre? Halo?- Zapytał nagle Charlie.
-Czego…? – Popatrzyłem na niego.
-Nie chce przeszkadzać ale… Kinga ma mój numer i wysłała mi właśnie wiadomość, że Małgosia ma pewien problem.
-Co? Jaki problem?
-Między innymi przez Ciebie… ale no… Kurde miałem nie mówić.
-Przeze mnie!? Powiedz mi proszę.
-Nie, sorry. W ogóle nie powinienem zaczynać.
-Ale zacząłeś, więc skończ.
-Nie. Przepraszam. Nie mogę. Nie było tego. Zapomnij.
-Charlie…
-Ile razy mam Cię jeszcze przepraszać. Nie chciałem. Nie powinienem.
-Dobra, niech Ci będzie. To cos poważnego?
-Nie… w sumie. Nie, mogło być gorzej.
-Gorzej?
-Nie no. Jet okay. Wszystko w porządku.
-Na pewno? Charlie? Nie kłam.
-Na pewno. Serio.
-Powiedzmy, że Ci wierzę. Wracając. Mamo, proszę pozwól mi wrócić do Polski.
-To jest trudne. Tzn. nie takie łatwe.
-Co w tym takie trudne?
-Gdzie będziesz chwilowo mieszkać? Jak się będziesz uczyć? I w ogóle…
-Ale…nie. Bez przesady. Ja tam tak na… no nie wiem, 2 tygodnie?
-O co Wam chodzi?- Wtrącił się Igor, który siedział przed nami. Ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
-I potem od razu koncert tak?- Ciągnęła dalej moja mama.
-No tak. O to chodzi.
-O co?- Dopytywał Igor. Ale nikt nie miał zamiaru mu tłumaczyć więc się odwrócił i już nas nie słuchał.
-Och… Leo, posłuchaj. Ja chcę jak najlepiej. Ale no… trochę przesadzasz.
-Tak, niestety wiem. Okay. Przepraszam. To nie miało tak być. Trudno. Sorry.- Popatrzyłam na nią jeszcze chwilę. Założyłem słuchawki i dalej myślałem. Może marzyłem. Moja mama nie była na mnie zła ale chyba trochę zdziwiona moim zachowaniem. Przyznaję. Trochę przesadziłem. Mam jednak nadzieję, że uda mi się ją przekonać i wrócę do Polski. Chociaż na parę dni. Jeszcze przez chwilę myślałem jak to może być. Ale zmęczyło mnie to wszystko i zasnąłem. Po 2 godzinach lotu, Charlie mnie obudził i wróciliśmy do domu.
-Kinga- (rano)
Obudziłam się o 6.30. W sumie to budzik. Małgosia była już na dole. Mama pojechała chyba do sklepu. Bo w pracy na szczęście być już nie musi. Dołączyłam do siostry. Zjadłyśmy razem śniadanie i wyszłyśmy do szkoły. Nie miałam za bardzo odrobionych lekcji. O nauczeniu się na jakieś kartkówki, testy czy coś nawet nie chce mówić. Nic nie umiem. Założę się, że moja siostra ma to samo. Albo gorzej. Bo w sumie raczej nie nadrobiła lekcji z piątku gdy jej nie było. Tak naprawdę to nie ma skąd tych lekcji wziąć. Nie lubi swojej klasy. Nie ma tam jakiś wiernych przyjaciółek czy coś. Niestety w tym jej nie pomogę. Wczoraj na jej telefonie widziałam mnóstwo hejtów. To było przykre. I na pewno humoru to jej nie poprawia. Nie rozumiem tylko tego, że przecież i Charlie i Leondre kiedyś będą mieli dziewczyny. I co? Każda z nich będzie tak hejtowana? To nie ma najmniejszego sensu. Bambino powinny ich wspierać a nie wyzywać. Bo jak wyzywają ich laski to na nich to również się odbija. Przynajmniej prawdziwe bambino będą wtedy z nimi.
-Hej!- Odezwałam się do Kasi, która właśnie wychodziła aby razem z nami dojść do szkoły.
-Cześć laski! Co tam u Was?- Odpowiedziała mi pytaniem.
-A nic. Znowu poniedziałek. Nic a nic się nie zmieniło. Wszystko takie samo. Teraz tylko szkoła, potem dom. I tak w kółko.-W końcu odezwała się Gosia, która widać było, że jest mega zamyślona.
-No wiem…- Posmutniałyśmy trochę. A po 10 minutach byłyśmy już w szkole. Ja z Kasią poszłam na piętro a Małgosia została na dole.
-Małgosia-
Znowu nuda. Znowu szkoła. Jakby nic się nie stało. Szkoda tylko, że za bardzo nie jestem lubiana. Ale nic. Jakoś parę lat już w ten sposób przetrwałam. Podeszłam pod salę od angielskiego bo to był mój pierwszy przedmiot. Po 5 minutach zadzwonił dzwonek. Wszyscy zebrali się pod salą. Gdy już weszliśmy do środka usiadłam w ławce i usłyszałam:
-Oooo! Przyszła pani Małgorzata. A nie chciałaś zostać z tym lalusiem?
-Może ją już rzucił.
-No co Ty! Po jednym dniu! Jeszcze trochę…
-Masz rację. Było zostać z nim w domu.
-Królowa internetu normalnie.
-Haha. Chyba czarownica.
-No raczej. Dobre. Haha.
Tak. Moja kochana klasa się ze mnie nabijała. Super. Siedziałam nieruchomo. Rzucali we mnie jakimiś kartkami. Śmiali się. Nie wiedziałam, że jestem aż tak zła. I, że ta klasa jest jeszcze gorsza. Albo, że przez ten jeden błąd będzie taka wojna. Kolejne lekcje wyglądały tak samo. Genialnie. Po prostu świetnie. Tylko po co im to? Nie mogli by się sobą zająć? Chyba, że one mi zazdroszczą. Nie wiem tego. Trzecia lekcja. Nie. Sorry bardzo. Nie mogę. Nie wytrzymam. W środku matematyki. Wzięłam plecak i wybiegłam ze szkoły. Oczywiście pani próbowała mnie zatrzymać ale coś jej nie wyszło. Na szczęście. Tzn. jeszcze dogadałam się z Panią z portierni. Ona mnie bardzo lubi. I wie, że nie zrobiłabym czegoś takiego bez ważnego powodu. Wybiegłam za bramki i polały się łzy. Najgorszy dzień ever. Jeszcze się zastanawiam co mogło by mnie pocieszyć bo jak tylko popatrzę na telefon to już w ogóle odechciewa mi się żyć. Nie miałam ochoty wracać do domu. Tam czeka moja mama, którą oczywiście bardzo kocham ale zaczęłaby mnie wypytywać a ja naprawdę nie mam siły. Poszłam do parku. Nikt tam nie powinien zwrócić na mnie większej uwagi.
-Leondre-
Obudziłem się o 9.00. Igor u nas przenocował a Charlie wrócił do domu. Tilly bardzo się ucieszyła, że wróciłem. Nawet czekała na mnie jeszcze wczoraj w nocy. A Joseph. Joseph jak Joseph. Przywitał się i tyle. Ale i tak jest najlepszym bratem na świecie. Poza tym nie było mnie 2 dni.
-Hej mamo! Nareszcie jesteś! Nie było Cię więcej niż 2 godziny. Bo jest już po 11.00. A w sumie nie wiem kiedy wyszłaś. Co tak długo? Na zakupach?- Od progu zawaliłem pytaniami.
-Cześć, cześć. Byłam troszkę na zakupach a chwilę u Maggie.
-Kto to?
-Ta.. koleżanka z pracy.
-A już wiem. Ok.
-Przemyślałam też trochę rzeczy. – Przeszliśmy do kuchni.
-Jakich rzeczy?
-Najpierw mi powiedz. Dla kogo chcesz wrócić? Kto jest dla Ciebie taki ważny?
-Mmmm… -Wahałem się trochę.- Kinga.- Zaświeciły mi się oczy.
-Myślałam, że wczoraj chodziło Ci o Małgosię.
-No, właśnie. A co ja powiedziałem?
-Kinga.
-Nie, nie, nie. Pomyrdało mi się. Nie wiem dlaczego. Oczywiście, że chodzi o Gosię.- CO!? Jasne, że o Gosię. Pfff… co jak co ale żeby 2 kompletnie inne imiona mi się pomyliły!?
-Okay, okay. No więc…- Patrzyłem na moją mamę coraz bardziej błagalnie.- Pozwalam Ci.
-Ale co mi pozwalasz?
-No wrócić…
-Do Polski? Serio?
-Serio, serio.
-Jejku!- Rzuciłem się na nią. –Dziękuje, dziękuję, dziękuje!!!!!
-Okay Leondre. Uspokój się.
-Sorry.- Uśmiechnąłem się.
-Mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
-Wow. Dla mnie?
-Tak.
-Jaką???
-No więc. W sumie to jest niespodzianka abyś Ty mógł zrobił niespodziankę komuś.
-Gosi?
-Skąd wiedziałeś?
-Tak po prostu.
-Ale niespodzianki już nie zgadniesz.
-No nie. Więc? Co to jest?
-Bilet do Polski! Na dziś! Na 13.00. Będziesz tam na 15.30.-Powiedziała najszybciej jak potrafi.
-Żartujesz! Nawet nie wiesz jak się cieszę!- Uścisnąłem ją najmocniej jak mogłem. Jeszcze w to nie wierzę. Ale czad. CZADDD!!!!
-Igor-
Usłyszałem jak Leondre rozmawia z mamą. Nie chciałem przeszkadzać. Jednak niestety podsłuchałem kawałek. Chcę wrócić. Do niej. Leo zakochany w Kindze. Jak jej to powie, to na milion procent będzie jego. To znaczy, że ja nie mam najmniejszych szans. A w ogóle wydaje mi się, że jakoś w oko jej nie wpadłem. Trudno. W sumie to szkoda.
-Hej Leo! Dzień dobry pani. Ja już będę się zbierał. Dziękuję za wszystko.
-Cześć. Jeżeli chcesz możesz zostać.
-Nie, lepiej pójdę. Ale dzięki. Papa!
-Pa.- Odpowiedział mi Leondre a ja wyszedłem.
-Leondre-
W sumie, to tak się teraz zastanawiam. A jak ona nie chcę mieć ze mną nic wspólnego? W ogóle to zdjęcie w necie… ciekawe czy sprawa ucichła. Mam nadzieję. Bo jednak z gwiazdą – nie, ja tak o sobie nie myślę- to całkiem inaczej. Niektórzy chcą być mega popularni a inni nie chcą mieć nic wspólnego z mediami. Nie wiem. Ale i tak chyba tam wrócę. Uczę się przez internet. Więc co za różnica czy będę tu czy w Polsce. Ooo. Wiem. Zadzwonię do mamy Kingi i Gosi. Tylko muszę numer wyczarować. A no tak. Na pewno mama ma w telefonie numer pani Emili. Wziąłem jej telefon i wyszukałem numer. Nic nie mówiłem, że telefon szybko pożyczam. W końcu zadzwoniłem.
-Halo?- Głos w słuchawce.
-Dzień dobry. Pani Emilia?
-Tak.
-Tu Leo.
-O cześć, co chciałeś?
-Bo ja mam prośbę.
-Słucham.
-Chciałem wrócić do Polski. I zrobić dziewczynom niespodziankę.
-Już chcesz wracać?
-No, no tak…
-Żartuję Leondre. Ja już wszystko wiem. Twoja mama mi powiedziała. Jesteś już spakowany? Bo za jakąś godzinę musisz być na lotnisku…
-Jak dobrze, że pani wszystko wie. I dziękuję za przypomnienie bo muszę się zbierać!
-Proszę bardzo :)
-Ale i tak zapytam, bo w tej sprawie dzwonie. Gdzie będę przez te dni mieszkać?- To pytanie powinno brzmieć inaczej.
-To mama Ci nie powiedziała? U nas :)
-Ojejku! Super. Dziękuje pani bardzo. Za wszystko.
-Nie ma za co. Do zobaczenia! Papa.
-Do widzenia!
Odłożyłem telefon. Wszystko się tak układa. To aż dziwne. Cudnie.
-Leondre! Zaraz wychodzimy! Bo musimy jeszcze dojechać. Chyba, że chcesz się spóźnić.- Krzyczała moja mama.
-Okay! Dopakuję się i schodzę.- Odpowiedziałem. Wpakowałem resztę rzeczy. Jeszcze się nie rozpakowałem więc nie miałem dużo. Gotowy wyszedłem. Jeszcze musiałem się pożegnać z Tilly. Za długo z niż nie byłem...
-Hej.- Uśmiechnąłem się, wchodząc do jej pokoju.
-Cześć.- Przytuliła mnie.
-Przyszedłem się pożegnać.- Spuściłem głowę na ziemię.
-Paa braciszku. Mam nadzieję, że będziesz tam szczęśliwy.
-Dziękuję. Wiesz, że jesteś najlepszą siostrą na świecie?
-Wiem.- Niepewnie odpowiedziała. Podniosłem ją i zakręciłem.- Leć już bo samolot nie będzie czekał.
-No niestety. Papa. Do zobaczenia. Będziemy gadać.
-Będziemy. Paa.
-Mamo! Możemy jechać!- Krzyknąłem gdy wyszedłem z pokoju siostry.
-Oki. Chwila!
Oooo nie. A co z Charlie’m!? Nic mu nie powiedziałem! Nie wierzę. Zagapiłem się. Ale ze mnie przyjaciel…
-Jestem. Chodź.
-Paa Joseph!
-Cześć!!!- Usłyszałam i wyszliśmy.
Po chwili…
-Co Ty taki smutny?- Zapytała mnie w drodze mama.
-Nie wiem co mam powiedzieć Charlie’mu. On nie może lecieć bo noga. Ja będę tam sam. A on będzie się tu męczył. I mnie nie będzie przy nim. Taki ze mnie przyjaciel.- Wyrzuciłem.
-Ojej. Masz rację. Ale nie zmieniasz zdania? Wracasz do Polski?
-No chyba tak…
-Spokojnie. Musisz mu powiedzieć. Bo inaczej może się obrazić.
-Masz rację. Dzwonie…
Po 3 sygnałach odebrał.
-Cześć Charlie…
-No hej. A Ty co taki smutny?
-Nie ja nie. Chciałem Ci coś powiedzieć. I trochę boję się twojej reakcji.
-Przecież mi możesz powiedzieć.
-No… dobra. Muszę. Mama mi pozwoliła wrócić.
-Do Polski?
-No…
-To super. Chyba się cieszysz?
-Tak jasne, że tak. Tylko ty… będziesz tu sam. I ja nie pomyślałem…
-Ale nie przejmuj się J Przecież dam radę. Wracaj. Może to twoja księżniczka.
-Może. Dziękuję Charlie. I przepraszam.
-Nie ma za co. Nic się nie stało.
-Trzymaj się. I pisz do mnie!
-Będę! Papa.
-Pa.- Zakończyłem rozmowę z uśmiechem. Charlie to jednak najlepszy przyjaciel jakiego mogłem sobie tylko wymarzyć.
-I co?- Zapytała mama gdy skończyłem
-Wszystko dobrze.
-To super.- Uśmiechnęła się. Po chwili już byliśmy na lotnisku.
2 minuty. Zaraz lecę.
-Pa mamo.
-Paa.- Znowu się uśmiechnęła co odwzajemniłem. Po czym przytuliłem się do niej.
-Dziękuję za wszystko. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. Mam nadzieję, że sobie poradzisz.
-Ja też.- Popatrzyłem na nią jeszcze przez chwilę i odszedłem. Bo usłyszałem już komunikat. Wsiadłem. 3, 2 1… 0. Lecimy. Oczywiście założyłem słuchawki, włączyłem i marzyłem. Czekałem aż dolecę. Aż je zobaczę.
-Kinga-
Było już po szkole. Zwykle Małgosia na nas czekała ale teraz jej nie było. Wróciłam więc razem z Kasią do domu.
-Hej mamo!
-Cześć.- Podeszła do mnie.- A gdzie Małgosia?
-To nie ma jej w domu?- Zdziwiłam się.
-No nie ma.
-Myślałam, że wcześniej skończyła lekcje i przyszła wcześniej.-Właśnie nie.-To nie wiem. Poczekamy. Może jeszcze przyjdzie.- Odeszłam. Poszłam do pokoju gdzie był telewizor i włączyłam sobie jakieś bajki. Tak. Bajki.
-Małgosia-
Chodziłam po parku. Nie miałam zamiaru wracać do domu. Pogoda w miarę. Mam nadzieję, że się nie rozpada. Usiadłam na ławce. Trochę było mi ciężko bo miałam wszystkie książki ze szkoły. Włączyłam muzykę i myślałam. Tak. To jest chyba moje ulubione zajęcie.
-Leondre-
W końcu. Doleciałem! Jest jakoś 16.00. Miałem być wcześniej ale było lekkie opóźnienie. Zamówiłem taxi i jakoś dojechałem do ich domu. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mi Kinga.
-Jeju! Hej! Co ty tu robisz!!!- Przytuliła mnie.
-Tęskniłem. Za wami?
-Masz aż tak słabe serduszko, że tęsknisz po jednym, nawet nie całym, dniu?
-No niestety. Jeszcze zależy za kim.
-Jejku. Ale ty jesteś kochany. Wchodź. Bo zaczyna padać.
-Dzień dobry!-Krzyknąłem gdy wszedłem dalej.
-Cześć Leo.- Uśmiechnęła się do mnie pani Emilia.-Jak podróż???
-Dobrze, szybko zleciało.
-To super. Chciałbyś może coś zjeść?
-Mógłbym.
-To chodź do kuchni. Naleśniki. I dobrze trafiłeś bo słyszałam, że lubisz Nutellę.
Tak. Uwielbiam.
-To już podaję. Proszę. Naleśniki z Nutellą.
-O jejku! Dziękuję. Ulubione danie. Moje.
-No widzisz jak się złożyło. Odezwała się Kinga.
-A mam pytanie.
-Chcesz zapytać gdzie jest Małgosia?- Przerwała mi.
-Skąd wiedziałaś?
-Tak po prostu.
-Więc?
-No właśnie. Nie wiemy gdzie ona jest.
-Co???
-Nie no posłuchaj. Poszła ze mną rano do szkoły. I zwykle z nami wraca. Ze mną i z Kasią. Ale tym razem myślałam, że jest już w domu bo nie czekała na nas przed szkołą. Wróciłyśmy do domu ale okazało się, że jej tu nie było. I jeszcze nie wróciła. Możliwe, że gdzieś do kogoś poszła. Na pewno wróci. A jak jej nie będzie do 20.00 to pójdę jej poszukać.- Wyjaśniła mi wszystko Kinga.
W tym momencie do drzwi zadzwonił dzwonek.
-Mogę otworzyć?- Zapytałem.
-Jasne.-Dostałem odpowiedź i pobiegłem otworzyć.
Przed drzwiami…
ROZDZAIAŁ
DEDYKUJE MOJEJ KOCHANEJ KINI. BO TAK.
BARDZO
MNIE MOTYWUJĘ, ŻEBYM PISAŁA I SZYBKO DODAWAŁA. WIĘC DZIEKUJĘ <3
Przepraszam,
że dopiero dzisiaj. Za to długi mi wyszedł. Mam nadzieję, że się podobał. Było
bardziej o Leo, wiem. Ale u Charliego też będzie się coś działo. Wymyśle :) Dzięki za przeczytanie.
Komentujcie <3 <3 Następny rozdział będzie w piątek. Także czekajcie xx//Amber143
Kochanie świetny rozdział😘. I o co chodzi z tym Igorem???? Nie moge się doczekać nexta! Nie karz nam długo czekać. Pozdrawiam i życzę weny😉
OdpowiedzUsuńNo, a ja to cię nie motywuję😢, ale rozdział świetny i do piątku😂💓💓💓💓
OdpowiedzUsuńJasne, że motywujesz <3
UsuńJak zwykle cudny rozdział. Czekam już z niecierpliwością na piątek :-*
OdpowiedzUsuńHej jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle mega i czekam na nexta, oby jak najszybciej :*
Nie będę się zbędnie rozpisywać bo po co? Przecież obie wiemy że rozdział jest świetny <3
Hej :* Mega się cieszę, że jesteś :) Jejku, dziękuję <3
Usuń