Hej!
Powracam po raz ostatni, misie. Jakby ktoś chciał mnie jeszcze znaleźć czy coś to w zakładce "o autorce" jest link do mojego facebook'a. Odpisuje każdemu. A jeżeli ktoś dalej chciałby czytać moją historię, zapraszam na Wattpad'a. Nazwa, moja: Amber143bambino. Tam są opowiadania. W tym " I hope you believe in destiny". Może ktoś zobaczy...Wiem, mówiłam już o tym ale ,na wszelki wypadek, powtarzam. Dziękuję wszystkim. Bardzo mi było miło rozpocząć tą historię. Kończę ją tutaj. Ale nie mogłabym tak po prostu przestać, dlatego przeniosłam moje pomysły na Wattpaad'a i tam to kontynuuje. Wydaje mi się, że ta aplikacja jest bardziej korzystna. Nawet dlatego, że przychodzą powiadomienia, jeżeli ktoś coś doda. Można dodać do swojej biblioteki itd. Wiem, że większość wie o co w niej chodzi. Naprawdę ją polecam. Dziękuję za wszystko. Raczej się już tu nie zobaczymy więc żegnam się. Paaa...
środa, 8 czerwca 2016
wtorek, 24 maja 2016
Rozdział 9
Musiała odebrać.
-Halo? Co się stało?... Serio...?.... No to gratuluję. A teraz żegnam. Pa.-Ostatnie słowa powiedziała już trochę wkurzona.
-Hej, kochanie? Co się stało?- Patrzyłem w jej oczka.
-Dzwoniła moja siostra.
-I???
-I dzwoniła TYLKO po to aby mi powiedzieć, że jest z Igorem.
-Łoooooo. Ale to chyba nic złego?
-No nie, wręcz przeciwnie. Ale jestem na nią zła bo mi przerwała chwilę. Tą ważną.
-Spokojnie. Możemy do niej wrócić.- I wtedy się do mnie przysunęła. Pocałowała, a ja zacząłem to odwzajemniać.
-Choć może już hmm?- Zapytałem, gdy się odsunęliśmy od siebie.
-Ale czemu? Tu jest tak fajnie.
-Wiem.- Uśmiechnąłem się.- Ale lepiej będzie jak pójdziemy.
-Ale Leo... nie chcę mi się.
-To Cię zaniosę.
-Oki. Chwila, co?
-Wskakuj.-Odwróciłem się plecami. A ona wykonała polecenie.
-Jesteś cudowny.- Pocałowała mnie w policzek.
-Ale ty bardziej.- Musiałem.
Potem już nic nie mówiliśmy. Nie lubię ciszy. Ale w tym momencie jest ona odpowiednia. Miło się szło. Nie, nie jest ciężka.
-Kinga-
Siedziałam na kanapie z Igorem. Od dziś jesteśmy parą. Wow... w sumie to ja nie wiem za bardzo czy jest TYM jedynym. Ale szansę ma. Jest bardzo taki hmmm... tajemniczy? Nic o nim tak naprawdę nie wiem. Ale to nic. Poznamy się. Musimy.
-Wszystko w porządku?-Pyta MÓJ chłopak.
-Tak. W jak najlepszym. -Odpowiadam, ale bez jakiegoś przekonania.
Wtedy do domu wpada Leo. Niesie Małgosię? Taa... ogromny leń z niej.
-Hej wszystkim!-Krzyknęła gdy już była na swoich nogach i wchodziła do pokoju.- Jak tam amorki?-Zwróciła się do nas. Pfff...
-Dobrze. Zmęczona jestem.-Leniwie jej odpowiedziałam.
-Ja też. Pójdę już do tego tak jakby „mojego" pokoju. - Zrobiła z palców cudzysłów, a potem weszła na górę.
-Idę do Gosi, jakby co.- Leondre nie przywitał się, powiedział co powiedział i poszedł za nią. Coś się kroi?
-Leondre-
Byłem razem z Gosią na górze.
-To co, nie mówimy im?
-Tak jak ustaliliśmy po drodze.
-Okay. Ale zachowujemy się jak para?
-Tak. Tylko nie mów „kochanie". Ale inaczej możesz.
-Okay. A jak się zapyta ktoś czy jesteśmy razem to co?
-To mówimy, że jesteśmy przyjaciółmi.
-A kiedy powiemy prawdę?
-Gdy się wkurzą i będą krzyczeć czemu im nie powiedzieliśmy.
-No dobra. A jeszcze mam pytanie. To jest kara dla nich czy o co chodzi?
-Chcę się trochę pobawić. Zobaczyć ich reakcję. Jestem ciekawa kiedy się skapną i trochę za to, że moja siostra nam przerwała. Ale to ostatnie to dodatkowo.
-Wchodzę w to.
-Wiedziałam.- Pocałowała mnie w policzek.-Idę się umyć. A potem spać. Jak wcześniej mówiłam jestem zmęczona. Ale oczywiście mega, mega szczęśliwa.
-No to na razie. Ja zejdę tam do nich.- Gdy Małgosia zniknęła w zasięgu mojego wzroku zszedłem na dół. Ona chyba lubi wyzwania. W sumie to dobrze. Nawet bardzo dobrze. Ja też lubię...
-Idziecie spać?- Zapytałem Charls'a i zakochaną parę...
-Wiesz co Leo? Choć na słówko do kuchni.- Charlie, który to powiedział zaciągnął mnie do drugiego pomieszczenia.
-Co chcesz?- Zapytałem, ale serio chcę spać!
-Jesteś z Małgosią?
-Nie.
-Jak to?
-Tak to. Jesteśmy przyjaciółmi. A teraz idę bo chyba masz 2 łazienki w tym domu.
-Tak, mam.
-I jeszcze mam pytanie. Gdzie Karen?
-Poszła do babci z Brooke.
-Taa. Właśnie widzę, że nie jest za bardzo zadowolona z tego, że jesteśmy u niej w domu.
-Spokojnie. Ale zapytaj się kiedy wracacie oki?
-Zapytam. Wrócą na noc?
-Raczej tak, ale nie wiem o której.
-Idę.- Wziąłem ciuchy i poszedłem do drugiej łazienki.
-Charlie-
-Wy też idziecie już spać?- Zapytałem gdy byłem już w pokoju.
-Ja w sumie to tak. Nic mi się nie chcę ale muszę. Małgosia już chyba wyszła prawda?- Odpowiedziała mi Kinia.
-Nie wiem, sprawdź.- I poszła na górę
-W ogóle to gratulację stary. -Zwróciłem się do Igora.
-Dzięki.
-A ty nie powinieneś iść już do domu?
-O kurde. Ejjjj zapomniałem kompletnie. To ja już zmykam.- Wystraszony zaczął się ubierać.
-Nie pożegnasz się z dziewczyną?
-Prześlij jej buziaki. Serio muszę lecieć. Dzięki za przypomnienie. Paa.-Wyszedł.
-Cześć.- Zakończyłem. Ughh... Tak jak wszystkim mi tez NIC się nie chcę. Pójdę do siebie. Po drodze jeszcze powiedziałem Kini to co kazał Igor. Bo stała przed łazienką.
-Leondre- (rano)
Obudziłem się i ogarnąłem. Na dole była już Kinga i Charlie. Postanowiłem obudzić ta moją śpiącą królewnę. Leżała pod kocem.
-Hejjj.... Pora wstać może hmm?- Zacząłem ją głaskać po włosach.
-Nie jeszcze chwila proszę... no mamuuu... Plzzz...- Zaczęła... ciągnąć...
-Nie jestem twoją mamą. I raczej bym być nie chciał.
-Boże Leondre, co tu robisz?-Zerwała się i usiadła na łóżku.
-Hmmm. Tak jakby mieszkam z tobą. A aktualnie to jesteśmy u Charls'a.
-Aaaaa... Tak, tak wiem.
-No a ogólnie to chciałem abyś już wstała, śpiochu.
-Ale ja lubię długo spać.
-Wiem. Ale nie warto marnować tak ładnego dnia.
-No dobra. Wygrałeś. Zaraz zejdę na dół. Tylko się ubiorę.
-Okay. Zrobię Ci śniadanie. Co chcesz?
-Ale ja nie jem śniadań.
-To zaczniesz.
-Proszę Leondre. Wystarczy na dzisiaj. Nie chcę śniadania.
-Co wystarczy? Powinnaś zjeść.- Lubię się z nią kłócić. I będę to robił dopóki nie powie, że zje to śniadanie.
-Ale ja nie jestem przyzwyczajona do jedzenia rano.
-To Cię nauczę. Co ty na to?
-Ohhhh... Niech Ci będzie. A teraz wyjdź już. Proszę.
-Idę.-Zszedłem na dół i podszedłem do lodówki. Wyciągnąłem ser żółty. Potem chleb i masło i zrobiłem śniadanie dla księżniczki.
-Będziesz jadł?-Pyta mój przyjaciel wchodząc do kuchni.
-Nie. To Małgosi.
-Między wami coś jest?
-Tak. Powietrze.
-I nic więcej?
-Charlie, tłumaczyłem wczoraj.
-Oki. Ogarniam.
Nie schodzi od 15 minut. Więc ja wszedłem na górę. „Puk, puk" Nikt nie odpowiadał. Zapukałem głośniej. Dalej cisza. Postanowiłem wejść.
-Mój Boże. Co ty zrobiłaś? - Leżała na ziemi...
Cześć! Ogólnie to rozdział mi się nie podoba. Nie wyszedł taki jak chciałam. Przepraszam. Przepraszam, że bardziej się skupiam na Leo i Małgosi. Ogólnie jest tu mała aktywność, jak nie będzie komentarzy przy tym i w następnych rozdziałach, przykro mi ale blog nie będzie mógł dalej działać. Jako strona oficjalna. Mam jednak to samo na wattpadzie. Zapraszam;
mój profil: Amber143bambino
Tam są opowieści w tym "I hope you believe in destiny". Mam nadzieję, że ktoś to przeczytał. Dzięki za uwagę! Papaaa... nie wiem kiedy wrócę, czy w ogóle jeszcze wrócę.
wtorek, 3 maja 2016
Rozdział 8 ~You’re the one and only~
Włączam na tryb
głośnomówiący.
-Halo?-Pytamy. Tak jakby równo.
-Hh…eee…jj… -Odzywa się i pociąga nosem.
-BOŻE DROGI. TY PŁACZESZ???
-No… wiesz… tak jakby?- Jak ciągnie!- Posłuchaj. Oddają mnie. Ja nie chcę. To nie może dziać się naprawdę!!!- Krzyczy do telefonu.
Patrzymy się na siebie. Dalej nie mamy pojęcia o co jej chodzi.
-Ale, czekaj, co? Jak? Gdzie Cię oddają? – Dopytuje moja siostra.
-Do sierocińca!- Wydarła się.
-NIE. NIE. NIE. Ty żartujesz. Co się stało?
-Wyglądam jakbym żartowała, serio?
-Jasne, że nie. Mów, co się stało?
-Moi rodzice.
-Co?
-Nie mam ich. Straciłam. Nie zdążyłam się z nimi pożegnać. Nie wierzę. Zycie jest niesprawiedliwe!
-Ale jak to?
-Tak to…
-Co się im stało???!- Zapytałam.
-Mieli wypadek samochodowy.- Z gulą w gardle, ale powiedziała.
Siedzieliśmy w ciszy. W końcu ktoś powiedział.
-Kasiu… Jestem z tobą zawsze. Na takie rzeczy nie ma się wpływu. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
Na chwilę przestała płakać. Uśmiechnęła się, wiem to. A ta mądra przemowa należała do Charlie’go.
-Nie sądzę… mimo wszystko, dziękuję- Wyjąkała.- Teraz nie wiem co mam robić. Oni są jeszcze w szpitalu… ale szanse na przeżycie mają tak niskie, że teraz chcą mnie już oddać do sierocińca. A ja.. nie chcę tam iść. To będzie masakra.
-Ja mam pomysł!- Wtrąciłam.- Ale to potem się dowiesz. Trzymaj się. Jak mówił Charls wszystko będzie dobrze. Paa.- Reszta też się pożegnała. Wcisnęłam czerwoną słuchawkę.
-I co teraz?- Odezwał się Leondre.
-Kinga, miałaś jakiś pomysł?- Zapytała Małgosia.
-Tak. Mam dalej. Ale najpierw trzeba się dowiedzieć jak z tym sierocińcem. Bo przecież dzieci się adoptuję i są w rodzinach zastępczych tak?-Chciałam się upewnić.
-No…! Masz rację- Ucieszyli się.
-Więc możemy ją, tak śmiesznie, ale „zaadoptować”.
-Właśnie Gosiu.
-Jejku… to będzie cudne. Ale nic nie zmienia faktu, że jej rodzice nie żyją.
-Niestety. Wiem. – Posmutniałam. Jak reszta…
-Małgosia-
*Chwila ciszy*
-Wszystko się wali. Ojca naszego nie ma. Kasia biedactwo. Będę tęsknić za jej rodzicami. Byli dla mnie ważni. Teraz my wpychamy się do innych domów aby mieć gdzie spać. Leondre z nami jeździ. Ale szczerze? Nie wiem po jaką cholerę. Mega się cieszę tylko… to wszystko jest bez celu. BEZ.- Odezwałam się. Wygłosiłam to o czym myślałam. Nie wiem po co. Chyba musiałam to wyrzucić. Potem poczułam tylko łzy na moich policzkach. Wszyscy się na mnie patrzyli. Aham. Wiem, że nie powinnam była tego wszystkiego mówić.
-Nie powiem nic szczególnego, ale wiesz, że będzie dobrze. Prawda?- Odezwał się, Charlie.
-No właśnie w tym problem. Nic nie będzie takie samo, będzie tylko gorzej. Nic nie będzie dobrze. Wszystko na nic. Bez żadnego sensu. Genialnie. – Znowu powiedziałam to co myślałam. A nie powinnam. Wtedy jednak, Leondre przysunął się do mnie i starł łzy z mojego policzka. Wiedział, że nie musi nic mówić. Mógłby mnie przytulić. Ale tego nie zrobił. Szkoda…
-Ja lepiej pójdę do pokoju czy coś. Żale się. Wpadłam w moje życiowe rozkminy. I tak naprawdę nie powinnam się nimi dzielić. Także, przepraszam. I lepiej będzie jak pójdę.- Widziałam ich wzrok „ O czym ona mówi”. W ogóle to wiem, że mieli to wszystko w dupie. Ale nieważne. Weszłam do pokoju, w którym spałam.
-Igor-
-Mam pytanie… Co ona właśnie odwaliła?
-Ona tak czasem ma.- Uśmiechnęła się Kinga.
-I wtedy lepiej jej nie przeszkadzać?- Dopytałem.
-Nie no, zależy. Czasem robi to specjalnie aby ktoś się nią zainteresował. Bo potrzebuję uwagi. Żali mi się, że nie ma po co… wszystko na nic. I mniej więcej podobne do tego co przed chwilą odstawiła.
-Ja do niej pójdę. Może moja uwaga jej wystarczy.- Stwierdził Leondre. Mhmm… my już tam wiemy o co chodzi. Ej właśnie! Chwila… Kinga i Leondre nie wyglądają jakby byli parą. Więc może… mam szanse?
-Idź, idź. Ona chyba uwielbia zwracać twoją uwagę w ten sposób.- Odezwała się jej siostra.
-Może masz rację. Ale nie przeszkadza mi to.- Skończył i wszedł na górę.
Charlie był taki miły, że ( nie wiedząc o moich uczuciach) wylazł z pokoju. Chyba do kuchni.
-Kinia…- zacząłem a ona się odwróciła w moją stronę.-Chciałem Ci bardzo podziękować bo wiesz… w sumie to gdybyś nie wpadła na to, że tu możemy być mogłoby to się źle dla nas skończyć. A Brooke to Brooke…
-Nie ma za co. Bez przesady.- Przerwała mi.
-Byłaś taka odważna i w ogóle…- Ej! Igor! Stopuj!
-Dziękuję.
-To ja Ci dziękuję.-Ona się tylko uśmiechnęła. Czyli coś powiedziałem nie tak. Ohhhh…. To jest jedyny czas gdy mogę jej to powiedzieć. No zobaczymy.
-Leondre- (w tym samym czasie)
Tak serio? Nie przeszkadza mi jej zachowanie. Jest urocze. Ona jest cała taka słodka. Poszedłem za nią na górę.
-Mogę?- Stałem przy otwartych drzwiach.
-Jak chcesz zobaczyć mnie w tak okropnym stanie to tak.- Usłyszałem głos z pokoju. Trudno. Może uda mi się jej jakoś nagadać czy coś.
-No i czemu płaczesz?- Mogło się obejść bez 2 pierwszych słów.
-Słyszałeś.- Szlochała nosem.
-Nie chcę nic mówić ale…
-Dziękuję, że jesteś Leondre.-Przerwała mi.-Nie rozumiem. Wytłumacz mi. Dlaczego przyjechałeś?
-Mówiłem Ci.
-Nie wierzę, że dlatego.
-Okay. No więc ja przyjechałem dla kogoś.- Popatrzyła mi w oczy. Nie mogę…- Dla Ciebie.
-Znowu nie wierzę. Boże Leo! Serio. To niemożliwe. –Zaczęła machać rękami. Nie przestawała płakać. W sumie to chyba płakała bardziej.
-Wszystko jest możliwe.
-Chyba gdzieś to już słyszałam.
-Może. Pójdziemy na spacer?
-Chętnie.
-Kinga-
Emmm… powiedzmy, że chcę aby Igor się trochę odczepił. Albo powiedział to co powiedzieć ma.
-Wychodzimy. Paa.- Rzuciła Małgosia jak wraz z Leondre schodzili ze schodów.
-Chcesz mi coś powiedzieć?- Zwróciłam się do Igora.
-Nie…- Jeju… Charlie gdzie ty polazłeś! Wracaj już!
I jak na moje zawołanie wszedł do pokoju.
-Nareszcie!- Przytuliłam go.
-Tęskniłaś?- Zapytał trochę zmieszany.
-Bardzo.- Bez zastanowienia odpowiedziałam. A potem się skapłam, że zrobiłam Igorowi na złość. Ale to nic. Wróciłam na kanapę.
-A Gosia i Leo to gdzie?- Zapytał blondyn.
-Poszli gdzieś.
-Ciekawe…
-Bardzo…- Dodałam.
Bardzo nam się nudziło. Charlie przyniósł kalambury, haha. Przynajmniej się trochę pobawiliśmy. Jak dzieci. Ale mi się to podobało.
-Leondre-
Zaprowadziłem ją do parku. Ale tak naprawdę nie wiem jak, którędy i w ogóle bo nie znam tego miasta. Z parku przeszliśmy na łąkę. A potem znaleźliśmy się w lesie.
-Ładnie.- Odezwała się po tej mega długiej ciszy.
-W miarę.
Czułem, że zaczyna padać. Ale to nic, nie jesteśmy z cukru. Usiedliśmy nawet na jakiejś ławce, którą tam znaleźliśmy.
-Wiesz? Nie wiedziałam, że tak mili, romantyczni, kochani i przystojni chłopcy jeszcze istnieją. Myślałam, że nigdy takiego nie spotkam. A tu proszę, taka niespodzianka.- No takiego czegoś się nie spodziewałem. Dlatego też nie wiem co mam powiedzieć. Poczuła się trochę nieswojo po tym co powiedziała. Przytuliłem ją, objąłem.
-Wiesz co? Ja też nie wiedziałem, że tak piękne, szalone, kochane, urocze i słodkie dziewczyny jeszcze istnieją. A jednak.
-Wow… znasz taką?- Już nie chciałem się odzywać. Bo to był TEN moment. Wstałem, ona też się zerwała. Nie wiem czemu. Stałem naprzeciwko niej. I patrzyłem znowu w te oczy. Uzależniające. Deszcz zaczynał padać coraz mocniej.
-Znasz?- Dopytała.
-Znam. Stoi przede mną. Trzęsie się bo jej zimno. Ale będzie miała teraz chwilę, której mam nadzieję nie zapomni. Która jej się może spodobać , bądź nie.- No to teraz nie mam wyjścia. Klęknąłem na jedno kolano. Co z tego, że mokro, brudno. Ważna jest Ona.- Czy Ty, Małgosiu. Sprawisz, że będę najszczęśliwszą osobą na ziemi…. I zostaniesz moja księżniczką?- Nic nie mówiła. Patrzyła niedowierzając? W sumie nie codzienność widzieć takiego Leo. Oczy miała całe czarne. Dalej cisza. Zakryła buzię ręką. Rzuciła się na mnie. Leżeliśmy na tej ziemi. Ale to nic. Ważne, że jest. I się zgodziła tak?
-Zostaniesz?
-Zostanę.
-Na zawsze?
-Na zawsze.
-Kocham Cię.
-Kocham Cię bardziej.
Wstała, ja też. Boże! To najlepszy dzień w historii tego świata! Kocham życie! Zadzwonił jej telefon. Ona jednak miała to chyba w dupie. Stanęła lekko na palcach i mnie pocałowała. W usta. Tak. To zdecydowanie najlepszy dzień. Jednak telefon nie dawał jej spokoju. Ta osoba dzwoniła już 3 raz. Musiała odebrać.
-Halo? Co się stało?... Serio…?
Hej, hej! Dziękuje za przeczytanie. Tak
znowu kończę na tych telefonach… chyba
to lubię xD Proszę o komentarz, proszę, proszę XD Nie wiem czy się podobało.
Ogólnie to taki chyba słodki trochę ten rozdział wyszedł. I trochę krótszy, ale
za bardzo nie miałam weny. Musiałam już tą Małgosię z Leo cnie XD Inaczej się
nie dało. Nie wiem kiedy kolejny xx
KOMENTARZ=MOTYWACJA Więcej komentarzy, szybciej rozdział ;**
-Halo?-Pytamy. Tak jakby równo.
-Hh…eee…jj… -Odzywa się i pociąga nosem.
-BOŻE DROGI. TY PŁACZESZ???
-No… wiesz… tak jakby?- Jak ciągnie!- Posłuchaj. Oddają mnie. Ja nie chcę. To nie może dziać się naprawdę!!!- Krzyczy do telefonu.
Patrzymy się na siebie. Dalej nie mamy pojęcia o co jej chodzi.
-Ale, czekaj, co? Jak? Gdzie Cię oddają? – Dopytuje moja siostra.
-Do sierocińca!- Wydarła się.
-NIE. NIE. NIE. Ty żartujesz. Co się stało?
-Wyglądam jakbym żartowała, serio?
-Jasne, że nie. Mów, co się stało?
-Moi rodzice.
-Co?
-Nie mam ich. Straciłam. Nie zdążyłam się z nimi pożegnać. Nie wierzę. Zycie jest niesprawiedliwe!
-Ale jak to?
-Tak to…
-Co się im stało???!- Zapytałam.
-Mieli wypadek samochodowy.- Z gulą w gardle, ale powiedziała.
Siedzieliśmy w ciszy. W końcu ktoś powiedział.
-Kasiu… Jestem z tobą zawsze. Na takie rzeczy nie ma się wpływu. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
Na chwilę przestała płakać. Uśmiechnęła się, wiem to. A ta mądra przemowa należała do Charlie’go.
-Nie sądzę… mimo wszystko, dziękuję- Wyjąkała.- Teraz nie wiem co mam robić. Oni są jeszcze w szpitalu… ale szanse na przeżycie mają tak niskie, że teraz chcą mnie już oddać do sierocińca. A ja.. nie chcę tam iść. To będzie masakra.
-Ja mam pomysł!- Wtrąciłam.- Ale to potem się dowiesz. Trzymaj się. Jak mówił Charls wszystko będzie dobrze. Paa.- Reszta też się pożegnała. Wcisnęłam czerwoną słuchawkę.
-I co teraz?- Odezwał się Leondre.
-Kinga, miałaś jakiś pomysł?- Zapytała Małgosia.
-Tak. Mam dalej. Ale najpierw trzeba się dowiedzieć jak z tym sierocińcem. Bo przecież dzieci się adoptuję i są w rodzinach zastępczych tak?-Chciałam się upewnić.
-No…! Masz rację- Ucieszyli się.
-Więc możemy ją, tak śmiesznie, ale „zaadoptować”.
-Właśnie Gosiu.
-Jejku… to będzie cudne. Ale nic nie zmienia faktu, że jej rodzice nie żyją.
-Niestety. Wiem. – Posmutniałam. Jak reszta…
-Małgosia-
*Chwila ciszy*
-Wszystko się wali. Ojca naszego nie ma. Kasia biedactwo. Będę tęsknić za jej rodzicami. Byli dla mnie ważni. Teraz my wpychamy się do innych domów aby mieć gdzie spać. Leondre z nami jeździ. Ale szczerze? Nie wiem po jaką cholerę. Mega się cieszę tylko… to wszystko jest bez celu. BEZ.- Odezwałam się. Wygłosiłam to o czym myślałam. Nie wiem po co. Chyba musiałam to wyrzucić. Potem poczułam tylko łzy na moich policzkach. Wszyscy się na mnie patrzyli. Aham. Wiem, że nie powinnam była tego wszystkiego mówić.
-Nie powiem nic szczególnego, ale wiesz, że będzie dobrze. Prawda?- Odezwał się, Charlie.
-No właśnie w tym problem. Nic nie będzie takie samo, będzie tylko gorzej. Nic nie będzie dobrze. Wszystko na nic. Bez żadnego sensu. Genialnie. – Znowu powiedziałam to co myślałam. A nie powinnam. Wtedy jednak, Leondre przysunął się do mnie i starł łzy z mojego policzka. Wiedział, że nie musi nic mówić. Mógłby mnie przytulić. Ale tego nie zrobił. Szkoda…
-Ja lepiej pójdę do pokoju czy coś. Żale się. Wpadłam w moje życiowe rozkminy. I tak naprawdę nie powinnam się nimi dzielić. Także, przepraszam. I lepiej będzie jak pójdę.- Widziałam ich wzrok „ O czym ona mówi”. W ogóle to wiem, że mieli to wszystko w dupie. Ale nieważne. Weszłam do pokoju, w którym spałam.
-Igor-
-Mam pytanie… Co ona właśnie odwaliła?
-Ona tak czasem ma.- Uśmiechnęła się Kinga.
-I wtedy lepiej jej nie przeszkadzać?- Dopytałem.
-Nie no, zależy. Czasem robi to specjalnie aby ktoś się nią zainteresował. Bo potrzebuję uwagi. Żali mi się, że nie ma po co… wszystko na nic. I mniej więcej podobne do tego co przed chwilą odstawiła.
-Ja do niej pójdę. Może moja uwaga jej wystarczy.- Stwierdził Leondre. Mhmm… my już tam wiemy o co chodzi. Ej właśnie! Chwila… Kinga i Leondre nie wyglądają jakby byli parą. Więc może… mam szanse?
-Idź, idź. Ona chyba uwielbia zwracać twoją uwagę w ten sposób.- Odezwała się jej siostra.
-Może masz rację. Ale nie przeszkadza mi to.- Skończył i wszedł na górę.
Charlie był taki miły, że ( nie wiedząc o moich uczuciach) wylazł z pokoju. Chyba do kuchni.
-Kinia…- zacząłem a ona się odwróciła w moją stronę.-Chciałem Ci bardzo podziękować bo wiesz… w sumie to gdybyś nie wpadła na to, że tu możemy być mogłoby to się źle dla nas skończyć. A Brooke to Brooke…
-Nie ma za co. Bez przesady.- Przerwała mi.
-Byłaś taka odważna i w ogóle…- Ej! Igor! Stopuj!
-Dziękuję.
-To ja Ci dziękuję.-Ona się tylko uśmiechnęła. Czyli coś powiedziałem nie tak. Ohhhh…. To jest jedyny czas gdy mogę jej to powiedzieć. No zobaczymy.
-Leondre- (w tym samym czasie)
Tak serio? Nie przeszkadza mi jej zachowanie. Jest urocze. Ona jest cała taka słodka. Poszedłem za nią na górę.
-Mogę?- Stałem przy otwartych drzwiach.
-Jak chcesz zobaczyć mnie w tak okropnym stanie to tak.- Usłyszałem głos z pokoju. Trudno. Może uda mi się jej jakoś nagadać czy coś.
-No i czemu płaczesz?- Mogło się obejść bez 2 pierwszych słów.
-Słyszałeś.- Szlochała nosem.
-Nie chcę nic mówić ale…
-Dziękuję, że jesteś Leondre.-Przerwała mi.-Nie rozumiem. Wytłumacz mi. Dlaczego przyjechałeś?
-Mówiłem Ci.
-Nie wierzę, że dlatego.
-Okay. No więc ja przyjechałem dla kogoś.- Popatrzyła mi w oczy. Nie mogę…- Dla Ciebie.
-Znowu nie wierzę. Boże Leo! Serio. To niemożliwe. –Zaczęła machać rękami. Nie przestawała płakać. W sumie to chyba płakała bardziej.
-Wszystko jest możliwe.
-Chyba gdzieś to już słyszałam.
-Może. Pójdziemy na spacer?
-Chętnie.
-Kinga-
Emmm… powiedzmy, że chcę aby Igor się trochę odczepił. Albo powiedział to co powiedzieć ma.
-Wychodzimy. Paa.- Rzuciła Małgosia jak wraz z Leondre schodzili ze schodów.
-Chcesz mi coś powiedzieć?- Zwróciłam się do Igora.
-Nie…- Jeju… Charlie gdzie ty polazłeś! Wracaj już!
I jak na moje zawołanie wszedł do pokoju.
-Nareszcie!- Przytuliłam go.
-Tęskniłaś?- Zapytał trochę zmieszany.
-Bardzo.- Bez zastanowienia odpowiedziałam. A potem się skapłam, że zrobiłam Igorowi na złość. Ale to nic. Wróciłam na kanapę.
-A Gosia i Leo to gdzie?- Zapytał blondyn.
-Poszli gdzieś.
-Ciekawe…
-Bardzo…- Dodałam.
Bardzo nam się nudziło. Charlie przyniósł kalambury, haha. Przynajmniej się trochę pobawiliśmy. Jak dzieci. Ale mi się to podobało.
-Leondre-
Zaprowadziłem ją do parku. Ale tak naprawdę nie wiem jak, którędy i w ogóle bo nie znam tego miasta. Z parku przeszliśmy na łąkę. A potem znaleźliśmy się w lesie.
-Ładnie.- Odezwała się po tej mega długiej ciszy.
-W miarę.
Czułem, że zaczyna padać. Ale to nic, nie jesteśmy z cukru. Usiedliśmy nawet na jakiejś ławce, którą tam znaleźliśmy.
-Wiesz? Nie wiedziałam, że tak mili, romantyczni, kochani i przystojni chłopcy jeszcze istnieją. Myślałam, że nigdy takiego nie spotkam. A tu proszę, taka niespodzianka.- No takiego czegoś się nie spodziewałem. Dlatego też nie wiem co mam powiedzieć. Poczuła się trochę nieswojo po tym co powiedziała. Przytuliłem ją, objąłem.
-Wiesz co? Ja też nie wiedziałem, że tak piękne, szalone, kochane, urocze i słodkie dziewczyny jeszcze istnieją. A jednak.
-Wow… znasz taką?- Już nie chciałem się odzywać. Bo to był TEN moment. Wstałem, ona też się zerwała. Nie wiem czemu. Stałem naprzeciwko niej. I patrzyłem znowu w te oczy. Uzależniające. Deszcz zaczynał padać coraz mocniej.
-Znasz?- Dopytała.
-Znam. Stoi przede mną. Trzęsie się bo jej zimno. Ale będzie miała teraz chwilę, której mam nadzieję nie zapomni. Która jej się może spodobać , bądź nie.- No to teraz nie mam wyjścia. Klęknąłem na jedno kolano. Co z tego, że mokro, brudno. Ważna jest Ona.- Czy Ty, Małgosiu. Sprawisz, że będę najszczęśliwszą osobą na ziemi…. I zostaniesz moja księżniczką?- Nic nie mówiła. Patrzyła niedowierzając? W sumie nie codzienność widzieć takiego Leo. Oczy miała całe czarne. Dalej cisza. Zakryła buzię ręką. Rzuciła się na mnie. Leżeliśmy na tej ziemi. Ale to nic. Ważne, że jest. I się zgodziła tak?
-Zostaniesz?
-Zostanę.
-Na zawsze?
-Na zawsze.
-Kocham Cię.
-Kocham Cię bardziej.
Wstała, ja też. Boże! To najlepszy dzień w historii tego świata! Kocham życie! Zadzwonił jej telefon. Ona jednak miała to chyba w dupie. Stanęła lekko na palcach i mnie pocałowała. W usta. Tak. To zdecydowanie najlepszy dzień. Jednak telefon nie dawał jej spokoju. Ta osoba dzwoniła już 3 raz. Musiała odebrać.
-Halo? Co się stało?... Serio…?
niedziela, 1 maja 2016
*LBA*
Hej xx Zostałam nominowana przez Olę <3 Dziękuję Ci <3 I zapraszam na jej bloga : http://staystrongforevermyprincessbamblog.blogspot.com/
1. Wymień wszystkich swoich idoli.
A więc tak. Na pierwszym miejscu są i zawsze będą BARS AND MELODY oczywiście <3 <3 Potem David Mark Bulley <3 <3 <3 <3 <3 A pozostali to: Ariana Grande, Justin Bieber, Adele, Ed Sheeran, Joey Devries <3
2. Jak ich poznałaś?
Więc opowiem tylko o najważniejszych dla mnie. Bars and Melody zobaczyłam w DDTVN. Tak, to było cudowne. Od razu się zakochałam xD To tak jakby mi gwiazdka z nieba spadła :") A David'a poznałam na koncercie. Ponieważ pojechałam na YSoT w Katowicach dla BaM i tam go zobaczyłam. Usłyszałam i teraz jestem jego wielką fanką. Jadę na jego koncert w czerwcu <3
3. Co cię zainspirowało do pisania bloga?
Hmm... zawsze czytałam inne blogi. Ogólnie uwielbiam pisać w pamiętnikach. To takie wylanie emocji. Dużo osób mówiło mi, że dobrze piszę. Jak np. robiłam jakieś pd z polskiego czy coś. Kiedy miałam możliwość założyć bloga pytałam się osób czy to dobry pomysł. Każdy potwierdzał. Szczególnie przyjaciółki mnie do tego namawiały ;***
4. Masz jakieś zwierzę? Jeśli tak to jakie?
Tak, mam psa. Owczarka niemieckiego, wabi się Agnes. I jedną świnkę morską ale znajduję się ona u mojej babci ;)
5. Ulubiony przedmiot w szkole?
Zdecydowanie muzyka. A na drugim miejscu j.polski <3
6. Najgorszy przedmiot w szkole?
Nie umiem wybrać jednego. Geografia i matematyka.
7. Kto wie że prowadzisz bloga?
Można powiedzieć, że cała moja rodzina. Serio XD I przyjaciółki. Ale gdy ktoś pyta, otwarcie mu odpowiadam.
8. Ulubione danie/jedzenie?
Zupa pomidorowa xD (szczególnie mojej babci- pozdrawiam!) i Pizza.
9. Jakie kraje chciałabyś zwiedzić lub ewntualnie zamieszkać?
Chciałabym polecieć do Stanów Zjednoczonych. Ale nie mieszkać. A na pewno zwiedzić miasta chłopaków czyli Port Talbot i Bournemouth. Zamieszkać to marzenie xD
10. Ulubiony cytat?
I tu mam problem bo jest ich mnóstwo. Ale np;
" Kiedy miałem 5 lat, moja mama zawsze mówiła mi, że szczęście jest kluczem do prawdziwego życia. Gdy poszedłem do szkoły, spytali mnie kim chcę być gdy dorosnę. Odpowiedziałem, że chcę "być szczęśliwym". Powiedzieli mi, że nie zrozumiałem pytania. Ja im powiedziałem, że nie rozumieją życia." -John Lennon
lub:
"Ucz się zasad, abyś wiedział, jak złamać je we właściwy sposób" -Dalajlama
Ja nominuję;
*Olę- Ponieważ sama chciała xD Tzn. lubi odpowiadać. Ale jak nie chcesz to nie musisz bo już miałaś. (http://staystrongforevermyprincessbamblog.blogspot.com/)
Resztę na wattpadzie, bo tam więcej czytam. Szczerze, nie wiem czy tak można XD Ale to JA.
*Bambino143Bambino143 <-- Kasia :) (In search of hapienss |Bars and Melody|)
*Raven-4 ( Gdybyście tylko wiedzieli kim naprawdę jestem...)
Wasze pytania:
1. Dlaczego zaczęłaś pisać? Co było inspiracją?
2. Twój ulubiony film?
3. Wierzysz w internetową przyjaźń? Może masz internetowe przyjaciółki/przyjaciół?
4. Do jakich fandomów należysz?
5. Ulubiony rodzaj muzyki?
6. Czego się boisz? Chyba, że niczego xD
7. Co wolisz? Kolczyki (czy), branzoletki (czy), łańcuszki czy pierścionki? xD
8. Co robisz gdy Ci się nudzi?
9. Ulubione państwo?
10. Czytasz książki? Która wg Ciebie była najlepsza?
11. Największe marzenie?
Jeszcze raz dzięki za nominacje :) Czekam na wasze odpowiedzi ;) A rozdział na blogu powinien się pojawić jutro lub we wtorek ;***
1. Wymień wszystkich swoich idoli.
A więc tak. Na pierwszym miejscu są i zawsze będą BARS AND MELODY oczywiście <3 <3 Potem David Mark Bulley <3 <3 <3 <3 <3 A pozostali to: Ariana Grande, Justin Bieber, Adele, Ed Sheeran, Joey Devries <3
2. Jak ich poznałaś?
Więc opowiem tylko o najważniejszych dla mnie. Bars and Melody zobaczyłam w DDTVN. Tak, to było cudowne. Od razu się zakochałam xD To tak jakby mi gwiazdka z nieba spadła :") A David'a poznałam na koncercie. Ponieważ pojechałam na YSoT w Katowicach dla BaM i tam go zobaczyłam. Usłyszałam i teraz jestem jego wielką fanką. Jadę na jego koncert w czerwcu <3
3. Co cię zainspirowało do pisania bloga?
Hmm... zawsze czytałam inne blogi. Ogólnie uwielbiam pisać w pamiętnikach. To takie wylanie emocji. Dużo osób mówiło mi, że dobrze piszę. Jak np. robiłam jakieś pd z polskiego czy coś. Kiedy miałam możliwość założyć bloga pytałam się osób czy to dobry pomysł. Każdy potwierdzał. Szczególnie przyjaciółki mnie do tego namawiały ;***
4. Masz jakieś zwierzę? Jeśli tak to jakie?
Tak, mam psa. Owczarka niemieckiego, wabi się Agnes. I jedną świnkę morską ale znajduję się ona u mojej babci ;)
5. Ulubiony przedmiot w szkole?
Zdecydowanie muzyka. A na drugim miejscu j.polski <3
6. Najgorszy przedmiot w szkole?
Nie umiem wybrać jednego. Geografia i matematyka.
7. Kto wie że prowadzisz bloga?
Można powiedzieć, że cała moja rodzina. Serio XD I przyjaciółki. Ale gdy ktoś pyta, otwarcie mu odpowiadam.
8. Ulubione danie/jedzenie?
Zupa pomidorowa xD (szczególnie mojej babci- pozdrawiam!) i Pizza.
9. Jakie kraje chciałabyś zwiedzić lub ewntualnie zamieszkać?
Chciałabym polecieć do Stanów Zjednoczonych. Ale nie mieszkać. A na pewno zwiedzić miasta chłopaków czyli Port Talbot i Bournemouth. Zamieszkać to marzenie xD
10. Ulubiony cytat?
I tu mam problem bo jest ich mnóstwo. Ale np;
" Kiedy miałem 5 lat, moja mama zawsze mówiła mi, że szczęście jest kluczem do prawdziwego życia. Gdy poszedłem do szkoły, spytali mnie kim chcę być gdy dorosnę. Odpowiedziałem, że chcę "być szczęśliwym". Powiedzieli mi, że nie zrozumiałem pytania. Ja im powiedziałem, że nie rozumieją życia." -John Lennon
lub:
"Ucz się zasad, abyś wiedział, jak złamać je we właściwy sposób" -Dalajlama
Ja nominuję;
*Olę- Ponieważ sama chciała xD Tzn. lubi odpowiadać. Ale jak nie chcesz to nie musisz bo już miałaś. (http://staystrongforevermyprincessbamblog.blogspot.com/)
Resztę na wattpadzie, bo tam więcej czytam. Szczerze, nie wiem czy tak można XD Ale to JA.
*Bambino143Bambino143 <-- Kasia :) (In search of hapienss |Bars and Melody|)
*Raven-4 ( Gdybyście tylko wiedzieli kim naprawdę jestem...)
Wasze pytania:
1. Dlaczego zaczęłaś pisać? Co było inspiracją?
2. Twój ulubiony film?
3. Wierzysz w internetową przyjaźń? Może masz internetowe przyjaciółki/przyjaciół?
4. Do jakich fandomów należysz?
5. Ulubiony rodzaj muzyki?
6. Czego się boisz? Chyba, że niczego xD
7. Co wolisz? Kolczyki (czy), branzoletki (czy), łańcuszki czy pierścionki? xD
8. Co robisz gdy Ci się nudzi?
9. Ulubione państwo?
10. Czytasz książki? Która wg Ciebie była najlepsza?
11. Największe marzenie?
Jeszcze raz dzięki za nominacje :) Czekam na wasze odpowiedzi ;) A rozdział na blogu powinien się pojawić jutro lub we wtorek ;***
czwartek, 21 kwietnia 2016
Rozdział 7 ~Your heart is my home~
-Weszliśmy do środka.
-Halo???? Tato???- Chodziłyśmy, krzyczałyśmy i szukałyśmy go. Nagle go ujrzałam. Był w salonie. Leżał na ziemi. Zaczęłam panikować.
-Nic Ci nie jest? Nie…! Co ty sobie zrobiłeś! Nie wierzę… Czy ty… ty jesteś pijany?! Cudownie. Dziękuję!!-Nie mogłam na niego patrzeć.
-O! Córciu! Kochanie, choć do mnie.- Usiadł i rozłożył ręce.
-W życiu! Ja wychodzę. I nie licz, że tu wrócę!
-Leondre-
Patrzyłem razem z Kingą na ich ojca i jak Małgosia się na niego drze. I tu jest problem. Nie mogę już tego widzieć. Teraz mega im współczuję, są wkurzone i… kurde, nie wiem co mam robić.
-Kinga?-Spojrzała na mnie.-Emm… co robimy?-Zapytałem.
-Wychodź. Ja muszę go opieprzyć i zaraz do was przyjdę. Zajmij się moją siostrą, ona to przeżywa. Ja niestety już to kiedyś widziałam.
-Dobrze. Ale nic Ci się nie stanie?-No co? Martwię się. Są same…
-Spokojnie. Idź już.- Wykonałem powoli jej polecenie.
Małgosia siedziała przed drzwiami. Chyba nie płakała, chyba, ale jest bardzo zamyślona…
-Hej. Spokojnie. Wszystko będzie okay.
-Leo.- Zaczęła.- Pierwszy raz widzę ojca w takim stanie. Wiedziałam dlaczego mama się z nim rozwiodła ale… myślałam, że się uspokoił. Bo jednak miał pracę… może dalej ma. Nie wiem. Od wieków go nie widziałam. Nawet z nim nie gadałam. A jak teraz go zobaczyłam to sorry… ale nie chcę go więcej widzieć.
-To przykre, wiem.- Przytuliłem ją.
Potem panowała tylko cisza. Do czasu aż z domu wyszła Kinga.
-Jestem. Wszystko okay. To znaczy tak średnio. Bo jest już ciemno i w ogóle... późno a my nie mamy gdzie spać. Nie ma opcji abyśmy u niego zostali.
I w tym momencie dzwoni Charlie.
-Kto to?- Pyta Kinia.
-Charls…
-Odbierz.- rzuca Gosia.
Kiwnąłem głową.
-Halo?- Odszedłem kawałek i odebrałem.
-Hej Leondre. Mam pewien problem.
-Jejku… Charlie czy to coś ważnego?
-Chyba, niestety tak.
-Co się stało?- Trochę nie chciało mi się tego słuchać bo wiedziałem, że to nie jest tak poważne jak to, że nie mamy gdzie spać ale ok.
-Brooke… wyszła na plac zabaw .
-I?
-I nie wróciła. Poszła z Igorem. Bo mi się nie chciało. To ją zabrał. I ani śladu. Ani jej nie ma, ani jego. Ogólnie to jest już po 21.00… więc no nie wiem. O tej godzinie to ona już śpi…Dzwoniłem. Nikt nie odebrał. Oczywiście ich też szukałem ale nic…
-Boże! Przecież im się mogło coś stać. Nie wiem… Przylecę do was?
-Spokojnie. Znajdą się. Mam nadzieję. A nie wiem czy potrzeba, żebyś tak nagle przylatywał. Ale jak już to, że jak chcesz to zrobić?
-Jeszcze zobaczę. Muszę kończyć.
-Ale.. Leo…?
Rozłączam się. Podchodzę do dziewczyn i im opowiadam rozmowę bez pomysłu, żeby gdzieś lecieć. Wszyscy siedzimy na jakiejś ławce i nie wiemy co dalej.
-To co robimy?- Pytam w końcu.
-Najchętniej to bym tam poleciała.-Odpowiedziała mi Małgosia.
-I tak zrobimy!- Krzycząc, wstała Kinga.
-Ale… ja żartowałam?- Bardziej zapytała.
-A ja nie. Lecimy do Londynu . Albo nie… do Bournemouth będzie szybciej i w dodatku to właśnie tam chcę się znaleźć. Może pomożemy Charlie’mu a on przyjmie nas. I się gdzieś wyśpimy….
-Musimy niestety spróbować. To jedyne wyjście. Ciemno, późno. Nie możemy tak tu siedzieć.-Odezwałem się.
-Okay.- Zgodziła się Gosia.-Tylko jeszcze chciałabym zadzwonić do mamy. Mogę?
-Jasne. Możesz jej opowiedzieć…- Potwierdziła jej siostra.
Nie odchodząc od nas, wybrała numer. Opowiedziała wszystko pani Emilii. Po 3 minutach zakończyła rozmowę.
-No więc…-zaczęła.-Nasza mama potwierdziła, że możemy lecieć. Ogólnie wie, że jesteśmy już prawie dorośli. A zachowanie ojca było okropne. Bo on przecież wiedział, że akurat dzisiaj przylecimy. Najlepiej to żebyśmy jak najszybciej byli już na lotnisku. Musimy pomóc Charlie’mu. Sprawdziła mi nawet samolot, który niedługo wylatuję. Więc jak teraz pojedziemy to zdążymy.
-Oki, zadzwonię po taxi.- Zadecydowałem.
-Okay. A jak jeszcze pamiętacie to nasza mama jest przecież w Londynie więc będziemy niedaleko niej.-Dodała.
-Masz rację.-Potwierdziła Kinga.
Po paru minutach samochód już był. Gdy byliśmy na miejscu kupiliśmy bilety itd.
-Małgosia-
Jesteśmy już w Bournemouth. Samolot był szybko. Lecieliśmy około godzinę. Znajdujemy się aktualnie w taxi. Znowu… Leondre podał adres i przyjechaliśmy do Charlie’go.
-Dzwoń.-Mówię do siostry, gdy już stoimy przed drzwiami.
-Okay…-Trochę się wacha ale naciska przycisk zamontowany obok ramy drzwi.
Po chwili otwiera nam pani Karen.
-Jaka niespodzianka! Jesteście!-Ucieszyła się gdy nas zobaczyła.
-Tak… Hmm… a możemy wejść? Opowiemy pani coś…- Odezwałam się. Ogólnie to chyba pierwszy raz ją widziałam.
-Jasne, wchodźcie. A i jeszcze jedno. Mówcie mi Karen.- Uśmiechnęła się co odwzajemniliśmy.
Usiedliśmy w salonie. Bardzo ładnie tu. Powiedzieliśmy Karen, że nie mamy gdzie spać, dlaczego w ogóle pojechaliśmy do naszego ojca, co mu było i resztę. Bardzo w skrócie bo byliśmy zmęczeni. Po chwili schodził ktoś po schodach. Tak, to był Charlie.
-Hej bro!- Krzyknął Leondre. Ja się rzuciłam na blondyna.
-Wszystko okay?- Zapytała go Kinga.
-No, nie za bardzo.
-Czemu?
-Jak wiecie nie ma dalej Brooke. Możliwe, że poszła do kogoś ale raczej by nas poinformowała. Zastanawiamy się czy nie zadzwonić po policję.
-Charlie?-Popatrzył na Kingę.-Ja pójdę ich poszukać.
-Ja też pójdę.-Dodałam.
-Idziemy.-Zadecydował Leondre.
-Kinga-
Wyszliśmy. Znam trochę to miasto bo pamiętam jak byłam mała przyjeżdżałam tu. Ale nie tak idelo jak Charlie, oczywiście. Przeszukaliśmy najpierw parki, okolice. Poszliśmy tez do koleżanek Brooke sprawdzić czy jest. Byliśmy też u rodziców Igora zapytać. I tylko ich wystraszyliśmy. Bo nie wiedzieli, że nie ma go z Charlie’m. Wtedy przypomniałam sobie, że w centrum jest taki jeden, ogromny, bardzo stary budynek. Postanowiłam, że tam pójdę. Trzymaliśmy się razem. Ale teraz zadecydowałam, że pójdę sama. Nic im nie mówiąc weszłam do środka.
-Ja pierdziele. Przecież to Brooke. O nie. A tam Igor.-Mówię do siebie. Cicho, ale mówię. Są przywiązani do krzesła? Co? Jak w horrorze… W środku było oczywiście ciemno. Wtedy ktoś złapał mnie za rękę.
-Czego panienka tu szuka?-Patrzyłam ze zdziwieniem na tą osobę. To był facet. Wysoki, umięśniony. Boję się.
-Nie, nie nic… ja tak przez przypadek.-Jąkałam się. Kurde. Kinga, ogar!
-Czyli chcesz dołączyć do tych dzieci tam?- Zauważyłam, że trzyma broń w ręce. Skierował ją w moją stronę. Pierwszy raz w życiu miałam przed sobą pistolet. Nie każdemu się to zdarza…
-Mów, co wiesz?-Podniósł ton.
-Ale… jaki temat?-Po co się w ogóle odzywam?
-Tylko mi nie mów, że nic nie wiesz! Kłamiesz! Gadaj! Już!- Zaczął krzyczeć. Coraz bardziej napierał pistoletem. A ja naprawdę nie miałam pojęcia o co chodzi.
Wtedy nie wiem jakim cudem zrobiłam to. Mega szybko złapałam za ten pistolet. Obwinęłam go naokoło tak, że nie mógł go utrzymać . Wyrwałam mu go. Teraz ja miałam władzę. Skierowałam go w jego stronę. Gdy go trzymałam wydawało mi się, że to jest podróbka. Tylko z wyglądu podobny. Do pomieszczenia weszła Małgosia, a za nią Leo i Charlie.
-Boże drogi! Wy wszyscy tu! Dobra nie ważne.- Łaziła i gadała moja siostra.
Jednak facet w tym momencie- tak jak podejrzewałam- przypomniał sobie, że to nie jest prawdziwa broń. Patrzył się i pewnie obmyślał co zrobić abyśmy mu powiedzieli to co on chcę. Pomimo tego, że raczej nikt z nas nie wie o co mu chodzi. A on nie zdaję sobie sprawy z tego, że nie te osoby „porwał”. Potem widziałam jak Małgosia wyciągnęła tylko na chwilę telefon i wydaję mi się, że wysłała mamie SMS o treści „..” Bo umówiłyśmy się kiedyś, że gdyby było coś nie tak, wyślemy w wiadomości dwie kropki. To oznacza, że mama zadzwoni po policje, a ona tu przyjedzie i nam pomoże. Namierzą telefon czy coś. To takie dziwne. Ale niech się już to wszystko skończy. Ja stałam przed tym facetem, Charlie się na niego patrzył. Małgosia z Leo odwiązywali Brooke i Igora. To jest jak w dobrym filmie z akcją. Tylko się zastanawiam, patrząc na tego faceta, co on chcę nam teraz zrobić.
Na szczęście słyszę syrenę. Policji. On już wie, że to po niego. Próbuje się wynieść ale Charlie stoi w drzwiach. Powstrzymuje go, na szczęście. Silny… woohoo…Wtedy do pomieszczenia wpada policja. TAK. NARESZCIE. Wszyscy byliśmy zmieszani. Nie wiedzieliśmy co się dzieję. Brooke była na pewno przerażona. Kaszlała. Tak jak Igor. Źle się czuliśmy. To trwało tak długo a jednak szybko. Ogłuchłam. To znaczy tak mi się wydaję. Nic nie widzę. Wszystko mam rozmazane. Wychodzimy z budynku na świeże powietrze. Masakra. Widzę jak Karen rozmawia z policją. Podchodzi też Igor. Możliwe, że wyjaśniają o co chodzi. Na pewno będą musieli potem jechać i się „spowiadać” ale oni nic tak naprawdę nie zrobili. Teraz mamy czas na odpoczynek.
-Okay?- Podchodzi do mnie Charlie.
-Okay.- Wtulam się w niego. Normalnie jak w „Gwiazd naszych wina”. Tylko u nas w całkowicie innym znaczeniu.-Chyba.-Dodaje.
-Małgosia-
-O BOŻE. Co to było? Tak szybko… Pfff… nie wiem. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.-Zaczynam marudzić do siebie po wyjściu.
-Na pewno będzie. Już jest.- Odzywa się Leondre. To jednak nie mówiłam do siebie…
-Przytul mnie.-Nie wiem czemu to powiedziałam ale zrobił to.-Dziękuję.
-Nie ma za co. Wiesz, że kocham to robić.
-Wiem.
Wróciliśmy do domu. Charlie’go oczywiście. Nikt nie miał zamiaru nic dzisiaj wyjaśniać. Ale będziemy musieli zrobić to jutro. Niestety. Zabrali tego faceta. Tylko nawet jak go zamkną to gdy wyjdzie na pewno przypomni sobie o nas i… może nam coś zrobić. Ale nie…stop. Nawet nie trzeba o tym myśleć. A na pewno nie teraz. Stoję właśnie przed swoją walizką. Zaraz wezmę piżamę i pójdę się umyć. Ten dzień w ogóle nie powinien się zdarzyć. Brooke będzie miała teraz traumę. A Igor będzie się bał. To znaczy nie. Nie wiem. Nie znam go.
-Ej. Będzie dobrze. Nic się nie stało. – Przyszła do mnie siostra.
-Tak, będzie. Idę. Jestem zmęczona nie mam ochoty na nic. Przepraszam. Pójdę już.
-Idź, idź. Jutro sobie pogadamy.
Poszłam do łazienki. Otworzyłam drzwi.
-Jejku! Leondre! Przepraszam. Nie zapukałam.-Szybko wyszłam Brawo Małgosia… weszłaś Leondre do łazienki. Tak. On był bez koszulki. Zapomniałam. Przecież on tak śpi. Jednak, gdy miałam wychodzić, pociągnął mnie za rękę.
-Nic się nie stało, księżniczko.- Powiedział „księżniczko”, marzenie- I tak już miałem wychodzić.-Uśmiechnęłam się tylko. Taki miły. Wow. Tak się już przyzwyczaiłam, że mówię do niego jak do zwykłego chłopaka. Wow, wow, wow…
Gdy już byłam gotowa, i Kinga z resztą też, Karen przydzieliła nam pokoje. Brooke spała z mamą. My u niej w pokoju a Leondre z Charlie’m. Igor oczywiście wrócił do siebie. Kinga cały czas myślała co z nim.
Położyłam się i bardzo szybko zasnęłam.
-Kinga-(rano)
Obudziłam się… sama w pokoju. Ale to nic. Szybko się ogarnęłam i zeszłam do salonu. Tam siedzieli już wszyscy. Nawet przyjechała do nas pani Victoria z Tilly. One w końcu tez muszą wszystko wiedzieć. Na kanapie siedział tez Igor. W sumie to nie wiem po co się tu tak zebrali.
-Cześć wszystkim.- Tak, każdy z osobna coś tam do mnie powiedział. Patrzyłam się na Igora. Jestem ciekawa jak to przeżywa. Pewnie zwala na siebie winę bo to on zabrał Brooke do parku. Ale dobra, nie ważne. –Czemu tak tu wszyscy siedzicie?- Zapytałam gdy znalazłam się obok Charlie’go na kanapie.
-Tak, po prostu.- Odezwał się mój „sąsiad”.-Zaraz będziemy jechać na policje i zobaczymy.
-Może coś porobimy na rozluźnienie?- Proponuję, gdy w pokoju siedzę tylko ja, Gosia, Charlie i Leo. Reszta wyszła. Siostrzyczki chłopaków coś robią razem a mamy chyba pojechały na zakupy. A tak… jeszcze Igor tu z nami jest. Brakuję mi Kasi.
-Dobry pomysł, siostrzyczko. Ale co?
-Film?-Rzucił ktoś, nie wiem kto.
-Nie. O mam pomysł!-Krzyczy Charlie.
-Dawaj.-Pośpiesza go Leondre.
-Pośpiewamy i porapujemy coś.
-Tak. Idealny pomysł Charlie.-Odzywam się.
-Dzięki.- Zaczyna się śmiać. Jak cała reszta.
Było słychać parę piosenek w naszym wykonaniu. Ja, Leondre i w niektórych piosenkach Małgosia też rapowaliśmy. Inne osoby śpiewały. Czyli Charlie a Igor się starał haha. Udało nam się jakoś oderwać od wczorajszego zdarzenia.
-Brakuję mi Kasi.-Rzuca Małgosia.
-Tak, tez o niej myślałam.
-Na razie nie za bardzo chce mi się jej to wszystko tłumaczyć ale…mogę do niej zadzwonić tylko na takie „co tam”.
-To mam pomysł. Zadzwonimy do niej i na głośnik porozmawiamy wszyscy oki???- Zaproponował Charls.
-Widzę, że dzisiaj móżdżek pracuję.- Musiałam.
-Czasami ma taką potrzebę.- Zaczęliśmy się śmiać.
I właśnie w tym momencie zadzwoniła Kasia.
-O wilku mowa!-Krzyczę. Chłopcy trochę nie ogarniają o czym mówię ale po chwili łapią, że to Kasia. Włączam na tryb głośnomówiący.
-Halo?-Pytamy. Tak jakby równo.
-Hh…eee…jj… -Odzywa się i pociąga nosem.
-BOŻE DROGI. TY PŁACZESZ???
-Halo???? Tato???- Chodziłyśmy, krzyczałyśmy i szukałyśmy go. Nagle go ujrzałam. Był w salonie. Leżał na ziemi. Zaczęłam panikować.
-Nic Ci nie jest? Nie…! Co ty sobie zrobiłeś! Nie wierzę… Czy ty… ty jesteś pijany?! Cudownie. Dziękuję!!-Nie mogłam na niego patrzeć.
-O! Córciu! Kochanie, choć do mnie.- Usiadł i rozłożył ręce.
-W życiu! Ja wychodzę. I nie licz, że tu wrócę!
-Leondre-
Patrzyłem razem z Kingą na ich ojca i jak Małgosia się na niego drze. I tu jest problem. Nie mogę już tego widzieć. Teraz mega im współczuję, są wkurzone i… kurde, nie wiem co mam robić.
-Kinga?-Spojrzała na mnie.-Emm… co robimy?-Zapytałem.
-Wychodź. Ja muszę go opieprzyć i zaraz do was przyjdę. Zajmij się moją siostrą, ona to przeżywa. Ja niestety już to kiedyś widziałam.
-Dobrze. Ale nic Ci się nie stanie?-No co? Martwię się. Są same…
-Spokojnie. Idź już.- Wykonałem powoli jej polecenie.
Małgosia siedziała przed drzwiami. Chyba nie płakała, chyba, ale jest bardzo zamyślona…
-Hej. Spokojnie. Wszystko będzie okay.
-Leo.- Zaczęła.- Pierwszy raz widzę ojca w takim stanie. Wiedziałam dlaczego mama się z nim rozwiodła ale… myślałam, że się uspokoił. Bo jednak miał pracę… może dalej ma. Nie wiem. Od wieków go nie widziałam. Nawet z nim nie gadałam. A jak teraz go zobaczyłam to sorry… ale nie chcę go więcej widzieć.
-To przykre, wiem.- Przytuliłem ją.
Potem panowała tylko cisza. Do czasu aż z domu wyszła Kinga.
-Jestem. Wszystko okay. To znaczy tak średnio. Bo jest już ciemno i w ogóle... późno a my nie mamy gdzie spać. Nie ma opcji abyśmy u niego zostali.
I w tym momencie dzwoni Charlie.
-Kto to?- Pyta Kinia.
-Charls…
-Odbierz.- rzuca Gosia.
Kiwnąłem głową.
-Halo?- Odszedłem kawałek i odebrałem.
-Hej Leondre. Mam pewien problem.
-Jejku… Charlie czy to coś ważnego?
-Chyba, niestety tak.
-Co się stało?- Trochę nie chciało mi się tego słuchać bo wiedziałem, że to nie jest tak poważne jak to, że nie mamy gdzie spać ale ok.
-Brooke… wyszła na plac zabaw .
-I?
-I nie wróciła. Poszła z Igorem. Bo mi się nie chciało. To ją zabrał. I ani śladu. Ani jej nie ma, ani jego. Ogólnie to jest już po 21.00… więc no nie wiem. O tej godzinie to ona już śpi…Dzwoniłem. Nikt nie odebrał. Oczywiście ich też szukałem ale nic…
-Boże! Przecież im się mogło coś stać. Nie wiem… Przylecę do was?
-Spokojnie. Znajdą się. Mam nadzieję. A nie wiem czy potrzeba, żebyś tak nagle przylatywał. Ale jak już to, że jak chcesz to zrobić?
-Jeszcze zobaczę. Muszę kończyć.
-Ale.. Leo…?
Rozłączam się. Podchodzę do dziewczyn i im opowiadam rozmowę bez pomysłu, żeby gdzieś lecieć. Wszyscy siedzimy na jakiejś ławce i nie wiemy co dalej.
-To co robimy?- Pytam w końcu.
-Najchętniej to bym tam poleciała.-Odpowiedziała mi Małgosia.
-I tak zrobimy!- Krzycząc, wstała Kinga.
-Ale… ja żartowałam?- Bardziej zapytała.
-A ja nie. Lecimy do Londynu . Albo nie… do Bournemouth będzie szybciej i w dodatku to właśnie tam chcę się znaleźć. Może pomożemy Charlie’mu a on przyjmie nas. I się gdzieś wyśpimy….
-Musimy niestety spróbować. To jedyne wyjście. Ciemno, późno. Nie możemy tak tu siedzieć.-Odezwałem się.
-Okay.- Zgodziła się Gosia.-Tylko jeszcze chciałabym zadzwonić do mamy. Mogę?
-Jasne. Możesz jej opowiedzieć…- Potwierdziła jej siostra.
Nie odchodząc od nas, wybrała numer. Opowiedziała wszystko pani Emilii. Po 3 minutach zakończyła rozmowę.
-No więc…-zaczęła.-Nasza mama potwierdziła, że możemy lecieć. Ogólnie wie, że jesteśmy już prawie dorośli. A zachowanie ojca było okropne. Bo on przecież wiedział, że akurat dzisiaj przylecimy. Najlepiej to żebyśmy jak najszybciej byli już na lotnisku. Musimy pomóc Charlie’mu. Sprawdziła mi nawet samolot, który niedługo wylatuję. Więc jak teraz pojedziemy to zdążymy.
-Oki, zadzwonię po taxi.- Zadecydowałem.
-Okay. A jak jeszcze pamiętacie to nasza mama jest przecież w Londynie więc będziemy niedaleko niej.-Dodała.
-Masz rację.-Potwierdziła Kinga.
Po paru minutach samochód już był. Gdy byliśmy na miejscu kupiliśmy bilety itd.
-Małgosia-
Jesteśmy już w Bournemouth. Samolot był szybko. Lecieliśmy około godzinę. Znajdujemy się aktualnie w taxi. Znowu… Leondre podał adres i przyjechaliśmy do Charlie’go.
-Dzwoń.-Mówię do siostry, gdy już stoimy przed drzwiami.
-Okay…-Trochę się wacha ale naciska przycisk zamontowany obok ramy drzwi.
Po chwili otwiera nam pani Karen.
-Jaka niespodzianka! Jesteście!-Ucieszyła się gdy nas zobaczyła.
-Tak… Hmm… a możemy wejść? Opowiemy pani coś…- Odezwałam się. Ogólnie to chyba pierwszy raz ją widziałam.
-Jasne, wchodźcie. A i jeszcze jedno. Mówcie mi Karen.- Uśmiechnęła się co odwzajemniliśmy.
Usiedliśmy w salonie. Bardzo ładnie tu. Powiedzieliśmy Karen, że nie mamy gdzie spać, dlaczego w ogóle pojechaliśmy do naszego ojca, co mu było i resztę. Bardzo w skrócie bo byliśmy zmęczeni. Po chwili schodził ktoś po schodach. Tak, to był Charlie.
-Hej bro!- Krzyknął Leondre. Ja się rzuciłam na blondyna.
-Wszystko okay?- Zapytała go Kinga.
-No, nie za bardzo.
-Czemu?
-Jak wiecie nie ma dalej Brooke. Możliwe, że poszła do kogoś ale raczej by nas poinformowała. Zastanawiamy się czy nie zadzwonić po policję.
-Charlie?-Popatrzył na Kingę.-Ja pójdę ich poszukać.
-Ja też pójdę.-Dodałam.
-Idziemy.-Zadecydował Leondre.
-Kinga-
Wyszliśmy. Znam trochę to miasto bo pamiętam jak byłam mała przyjeżdżałam tu. Ale nie tak idelo jak Charlie, oczywiście. Przeszukaliśmy najpierw parki, okolice. Poszliśmy tez do koleżanek Brooke sprawdzić czy jest. Byliśmy też u rodziców Igora zapytać. I tylko ich wystraszyliśmy. Bo nie wiedzieli, że nie ma go z Charlie’m. Wtedy przypomniałam sobie, że w centrum jest taki jeden, ogromny, bardzo stary budynek. Postanowiłam, że tam pójdę. Trzymaliśmy się razem. Ale teraz zadecydowałam, że pójdę sama. Nic im nie mówiąc weszłam do środka.
-Ja pierdziele. Przecież to Brooke. O nie. A tam Igor.-Mówię do siebie. Cicho, ale mówię. Są przywiązani do krzesła? Co? Jak w horrorze… W środku było oczywiście ciemno. Wtedy ktoś złapał mnie za rękę.
-Czego panienka tu szuka?-Patrzyłam ze zdziwieniem na tą osobę. To był facet. Wysoki, umięśniony. Boję się.
-Nie, nie nic… ja tak przez przypadek.-Jąkałam się. Kurde. Kinga, ogar!
-Czyli chcesz dołączyć do tych dzieci tam?- Zauważyłam, że trzyma broń w ręce. Skierował ją w moją stronę. Pierwszy raz w życiu miałam przed sobą pistolet. Nie każdemu się to zdarza…
-Mów, co wiesz?-Podniósł ton.
-Ale… jaki temat?-Po co się w ogóle odzywam?
-Tylko mi nie mów, że nic nie wiesz! Kłamiesz! Gadaj! Już!- Zaczął krzyczeć. Coraz bardziej napierał pistoletem. A ja naprawdę nie miałam pojęcia o co chodzi.
Wtedy nie wiem jakim cudem zrobiłam to. Mega szybko złapałam za ten pistolet. Obwinęłam go naokoło tak, że nie mógł go utrzymać . Wyrwałam mu go. Teraz ja miałam władzę. Skierowałam go w jego stronę. Gdy go trzymałam wydawało mi się, że to jest podróbka. Tylko z wyglądu podobny. Do pomieszczenia weszła Małgosia, a za nią Leo i Charlie.
-Boże drogi! Wy wszyscy tu! Dobra nie ważne.- Łaziła i gadała moja siostra.
Jednak facet w tym momencie- tak jak podejrzewałam- przypomniał sobie, że to nie jest prawdziwa broń. Patrzył się i pewnie obmyślał co zrobić abyśmy mu powiedzieli to co on chcę. Pomimo tego, że raczej nikt z nas nie wie o co mu chodzi. A on nie zdaję sobie sprawy z tego, że nie te osoby „porwał”. Potem widziałam jak Małgosia wyciągnęła tylko na chwilę telefon i wydaję mi się, że wysłała mamie SMS o treści „..” Bo umówiłyśmy się kiedyś, że gdyby było coś nie tak, wyślemy w wiadomości dwie kropki. To oznacza, że mama zadzwoni po policje, a ona tu przyjedzie i nam pomoże. Namierzą telefon czy coś. To takie dziwne. Ale niech się już to wszystko skończy. Ja stałam przed tym facetem, Charlie się na niego patrzył. Małgosia z Leo odwiązywali Brooke i Igora. To jest jak w dobrym filmie z akcją. Tylko się zastanawiam, patrząc na tego faceta, co on chcę nam teraz zrobić.
Na szczęście słyszę syrenę. Policji. On już wie, że to po niego. Próbuje się wynieść ale Charlie stoi w drzwiach. Powstrzymuje go, na szczęście. Silny… woohoo…Wtedy do pomieszczenia wpada policja. TAK. NARESZCIE. Wszyscy byliśmy zmieszani. Nie wiedzieliśmy co się dzieję. Brooke była na pewno przerażona. Kaszlała. Tak jak Igor. Źle się czuliśmy. To trwało tak długo a jednak szybko. Ogłuchłam. To znaczy tak mi się wydaję. Nic nie widzę. Wszystko mam rozmazane. Wychodzimy z budynku na świeże powietrze. Masakra. Widzę jak Karen rozmawia z policją. Podchodzi też Igor. Możliwe, że wyjaśniają o co chodzi. Na pewno będą musieli potem jechać i się „spowiadać” ale oni nic tak naprawdę nie zrobili. Teraz mamy czas na odpoczynek.
-Okay?- Podchodzi do mnie Charlie.
-Okay.- Wtulam się w niego. Normalnie jak w „Gwiazd naszych wina”. Tylko u nas w całkowicie innym znaczeniu.-Chyba.-Dodaje.
-Małgosia-
-O BOŻE. Co to było? Tak szybko… Pfff… nie wiem. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.-Zaczynam marudzić do siebie po wyjściu.
-Na pewno będzie. Już jest.- Odzywa się Leondre. To jednak nie mówiłam do siebie…
-Przytul mnie.-Nie wiem czemu to powiedziałam ale zrobił to.-Dziękuję.
-Nie ma za co. Wiesz, że kocham to robić.
-Wiem.
Wróciliśmy do domu. Charlie’go oczywiście. Nikt nie miał zamiaru nic dzisiaj wyjaśniać. Ale będziemy musieli zrobić to jutro. Niestety. Zabrali tego faceta. Tylko nawet jak go zamkną to gdy wyjdzie na pewno przypomni sobie o nas i… może nam coś zrobić. Ale nie…stop. Nawet nie trzeba o tym myśleć. A na pewno nie teraz. Stoję właśnie przed swoją walizką. Zaraz wezmę piżamę i pójdę się umyć. Ten dzień w ogóle nie powinien się zdarzyć. Brooke będzie miała teraz traumę. A Igor będzie się bał. To znaczy nie. Nie wiem. Nie znam go.
-Ej. Będzie dobrze. Nic się nie stało. – Przyszła do mnie siostra.
-Tak, będzie. Idę. Jestem zmęczona nie mam ochoty na nic. Przepraszam. Pójdę już.
-Idź, idź. Jutro sobie pogadamy.
Poszłam do łazienki. Otworzyłam drzwi.
-Jejku! Leondre! Przepraszam. Nie zapukałam.-Szybko wyszłam Brawo Małgosia… weszłaś Leondre do łazienki. Tak. On był bez koszulki. Zapomniałam. Przecież on tak śpi. Jednak, gdy miałam wychodzić, pociągnął mnie za rękę.
-Nic się nie stało, księżniczko.- Powiedział „księżniczko”, marzenie- I tak już miałem wychodzić.-Uśmiechnęłam się tylko. Taki miły. Wow. Tak się już przyzwyczaiłam, że mówię do niego jak do zwykłego chłopaka. Wow, wow, wow…
Gdy już byłam gotowa, i Kinga z resztą też, Karen przydzieliła nam pokoje. Brooke spała z mamą. My u niej w pokoju a Leondre z Charlie’m. Igor oczywiście wrócił do siebie. Kinga cały czas myślała co z nim.
Położyłam się i bardzo szybko zasnęłam.
-Kinga-(rano)
Obudziłam się… sama w pokoju. Ale to nic. Szybko się ogarnęłam i zeszłam do salonu. Tam siedzieli już wszyscy. Nawet przyjechała do nas pani Victoria z Tilly. One w końcu tez muszą wszystko wiedzieć. Na kanapie siedział tez Igor. W sumie to nie wiem po co się tu tak zebrali.
-Cześć wszystkim.- Tak, każdy z osobna coś tam do mnie powiedział. Patrzyłam się na Igora. Jestem ciekawa jak to przeżywa. Pewnie zwala na siebie winę bo to on zabrał Brooke do parku. Ale dobra, nie ważne. –Czemu tak tu wszyscy siedzicie?- Zapytałam gdy znalazłam się obok Charlie’go na kanapie.
-Tak, po prostu.- Odezwał się mój „sąsiad”.-Zaraz będziemy jechać na policje i zobaczymy.
***
Tak
nam zleciał dzień. Do czasu aż nasza mama nie wróci z tej trasy zostajemy u
Charlie’go. A, że jeszcze Leondre się załapał to już nie moja wina. Wszystko
takie skomplikowane haha xD Facet, który nam dał wcale nieciekawą przygodę
dostał karę. Czyli 10 lat w więzieniu. 10… nie wiem tak naprawdę czy to dużo
czy mało. Wszystko powiedzieliśmy. Oczywiście prawdę. No ale już wszystko dobrze.
Brooke nie wygląda wcale na jakąś przestraszoną czy coś. Więc super. Dzisiaj
było dużo milczenia. Bardzo dużo. Wszyscy mega zamyśleni. Ale to nic. W końcu
dla nas było to dziwne przeżycie. Okay. Koniec tematu. -Może coś porobimy na rozluźnienie?- Proponuję, gdy w pokoju siedzę tylko ja, Gosia, Charlie i Leo. Reszta wyszła. Siostrzyczki chłopaków coś robią razem a mamy chyba pojechały na zakupy. A tak… jeszcze Igor tu z nami jest. Brakuję mi Kasi.
-Dobry pomysł, siostrzyczko. Ale co?
-Film?-Rzucił ktoś, nie wiem kto.
-Nie. O mam pomysł!-Krzyczy Charlie.
-Dawaj.-Pośpiesza go Leondre.
-Pośpiewamy i porapujemy coś.
-Tak. Idealny pomysł Charlie.-Odzywam się.
-Dzięki.- Zaczyna się śmiać. Jak cała reszta.
Było słychać parę piosenek w naszym wykonaniu. Ja, Leondre i w niektórych piosenkach Małgosia też rapowaliśmy. Inne osoby śpiewały. Czyli Charlie a Igor się starał haha. Udało nam się jakoś oderwać od wczorajszego zdarzenia.
-Brakuję mi Kasi.-Rzuca Małgosia.
-Tak, tez o niej myślałam.
-Na razie nie za bardzo chce mi się jej to wszystko tłumaczyć ale…mogę do niej zadzwonić tylko na takie „co tam”.
-To mam pomysł. Zadzwonimy do niej i na głośnik porozmawiamy wszyscy oki???- Zaproponował Charls.
-Widzę, że dzisiaj móżdżek pracuję.- Musiałam.
-Czasami ma taką potrzebę.- Zaczęliśmy się śmiać.
I właśnie w tym momencie zadzwoniła Kasia.
-O wilku mowa!-Krzyczę. Chłopcy trochę nie ogarniają o czym mówię ale po chwili łapią, że to Kasia. Włączam na tryb głośnomówiący.
-Halo?-Pytamy. Tak jakby równo.
-Hh…eee…jj… -Odzywa się i pociąga nosem.
-BOŻE DROGI. TY PŁACZESZ???
Hej! Hej! No
więc… przepraszam Was bardzo za moją nieobecność. Miałam go wstawić w środę ale
problem z internetem. I niestety się nie dało. Ale już jest. Kolejny
rozdział niedługo się pojawi. Obiecuję xx A teraz tu taka akcja…. Podobało się?
Bo nie wiem czy te klimaty haha XD KOMENTUJCIE. Wtedy rozdział dodam szybciej.
Serio :D Pozdro ;*** Do następnego xx //Amber143
piątek, 8 kwietnia 2016
Rozdział 6 ~Your heart's locked up, give me the key~
W tym momencie do
drzwi zadzwonił dzwonek.
-Mogę otworzyć?- Zapytałem.
-Jasne.-Dostałem odpowiedź i pobiegłem otworzyć.
Przed drzwiami stała Ona. Tak. Małgosia. Cała mokra bo na dworze lało. Opierała się o ramę drzwi.
-OMG! Co Ci się stało?- Mega się wystraszyłem.
-Nic.- Odpowiedziała. Pfff… jak nic?
-Wejdź… mokniesz.
-Już mi to różnicy nie robi.- Uśmiechnęła się. Zdjęła buty. Bardzo lekko i szybko mnie przytuliła i poszła na górę. Pewnie do swojego pokoju. A nie… Kinga ma pokój z Gosią.
-Kinga-
-Ja nie wiem co jej się stało. Nie zauważyła, że wróciłeś. Bo by się mega ucieszyła. Ani się z nami nie przywitała. Ale widzę, że coś jej mega odwaliło. Nie mam naprawdę pojęcia o co chodzi.- Popatrzyłam na Leo.
-Może potrzebuje chwili spokoju. Albo ciszy.-Wtrąciła się mama. – Albo zaraz tu do nas przyjdzie. Bo jej przejdzie.
Staliśmy, nudziliśmy się i myśleliśmy. Byliśmy cały czas w jednym miejscu odkąd moja siostra weszła w końcu do domu. Była 19.00. Leo- oparty o drzwi. Ja stałam w niego wpatrzona, a mama wycierała coś myśląc. I właśnie w tym momencie Małgosia zeszła. Przebrała się w suche ciuchy.
-Mówiłam, że zaraz wróci.- Stwierdziła moja mama i wróciła do kuchni.
-Jejku! Leondre. Co Ty tu robisz?- Popatrzyła na niego oczkami „Mogę Cię przytulić?”. Po czym to zrobiła.
-Cała Małgosia.- Musiałam to powiedzieć.
-Leondre-
-Już się witaliśmy.- Powiedziałem patrząc jej w oczy, gdy się odsunęliśmy od siebie.
-Kiedy?- Zdziwiona zapytała. Chciało mi się śmiać. Ale tylko się uśmiechnąłem. Co odwzajemniła.
-Dlaczego wróciłeś? To znaczy wiesz, ja się mega cieszę. Tylko po prostu nie rozumiem. I na ile? Jak na długo, to gdzie będziesz przez ten czas? I jak się będziesz uczyć?- Masa pytań. Nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem. -No i czemu się śmiejesz?-Zadała pytanie(kolejne). Ale również zaczęła się śmiać.
-A wam co?- Wtrąciła się Kinga.- Nie dobra. Wolę nie wiedzieć. I odeszła. Chyba do kuchni.
-Mogę Ci wszystko opowiedzieć.- Stwierdziłem. Ale nie wiem czy to był dobry pomysł.
-Okayyyyyyy. Obejrzymy bajkę?- Kompletnie z innej beczki.
-Bajkę?- Dopytałem.
-Tak. Ostatnio oglądam tylko bajki. Ale jak chcesz może być też film.
-To film potem. Może być bajka.
-To super.
-A masz lekcje zrobione? Nie chcę po prostu abyś miała jakieś zaległości czy coś.- Niepewnie to powiedziałem.
-Mamo!-Zamiast odpowiedzieć mi na pytanie to zaczęła krzyczeć.- Ja jutro nie idę do szkoły!
-Niby czemu?
-A nie wiem. Tak po prostu.
-Jak masz jakieś dobre uzasadnienie to może nie będziesz musiała iść. Ale ma być dobry argument.- Odpowiedziała jej z kuchni pani Emilia.
-Zaraz Ci coś wymyśle!
-Małgosia-
Nie będę tam chodziła. I wymyśle coś. Jeszcze nie wiem co ale uda mi się. Mam nadzieje. A tak w ogóle to co Leondre robi u mnie w domu? Znowu?
-Okay. To opowiesz mi wszystko. Jestem ciekawa. – Zwróciłam się do chłopaka.
-Taaa. Jasne.
-Ale może pójdziemy gdzieś… gdzie np. „reszta domu” nie będzie Cię słyszeć? Odpuszczam bajkę.- Pokiwałam palcami.
-Jak najbardziej mi pasuję.- Wymyśliłam, że pójdziemy na balkon. Nie chwila, stop. Przecież pada. Pójdziemy do mojego i Kingi… nie! Już wiem. Leondre chyba będzie spał u nas. To pójdziemy do tak jakby „jego” pokoju. Tam gdzie wcześniej spał z Charlie’m. Tak. Dobry pomysł. A w dodatku możemy zamknąć drzwi nawet na klucz xdd Przemyślałam i zaprowadziłam go do pokoju. Usiadłam na łóżku. Pokazałam mu ręką aby usiadł naprzeciwko. Siedzieliśmy na” krzyżaka”.
-Opowiadaj. Możesz mi powiedzieć wszystko. Wszyściutko.- Patrzałam w te jego śliczne, czekoladowe oczka.
-Okay. Ale jak tak na mnie patrzysz to nie mogę się skupić.
-Sorry.- Uśmiechnęłam się.- Nie potrafię przestać.
-Leondre-
Ja też.
-Serio? – Czyli powiedziałem, nie pomyślałem.
-Serio, serio. Uwaga. Zaczynam.
-Dawaj, czekam. –Uśmiechnąłem się.
-Przyjechałem do domu .
-No…-Przerwała mi.
-Weź.
-Sorry. Już nie będę.
-Przyjechałem. W sumie to nie. W samolocie. Tak. Myślałem. I marzyłem. I nie wytrzymałem i co zrobiłem…?
-Wydarłeś się?
-Skąd wiedziałaś?
-Tak jakoś.
-Krzyczałem, że chcę wrócić. I tak naprawdę wiedziałem, że moja mama się nie zgodzi. Jednak w domu czekała na mnie niespodzianka. Mama kupiła mi bilet. I byłem tu już po 16.00. Ale Ciebie nie było…
-Tak wiem. A na ile dni? Do czasu koncertu!?
-Właśnie…
-Wow! Jaki czad! Tylko nie ogarniam po co?
-No… nie wiem. Tak bardzo znów chciałem Cię zobaczyć. To znaczy Was.-Leondre, myśl co mówisz.
-Nie wierzę. Dla nas wróciłeś. Jestem mega szczęśliwa. Jesteś moim idolem i nie wiem czy wiesz ale spełniasz moje marzenia, w które ja tak naprawdę jeszcze nie mogę uwierzyć. Ale kiedyś. Kiedyś na pewno mi się to uda.- Właśnie… jestem dla niej tylko idolem. No przecież.
-Dziękuję.
-A jak się będziesz uczyć i gdzie będziesz? U nas prawda?
-No tak… jakoś wyszło. Mam nadzieję, że nie będę tu jakoś przeszkadzać. A uczyć będę się przez internet chyba…
-Jasne, że nie przeszkadzasz. Nigdy nie będziesz.
-To super. A teraz Twoja kolej. Masz mi wszystko powiedzieć.
-Ale nic nie działo się ciekawego?- Bardziej zapytała.
-To dlaczego wróciłaś tak późno i gdy padło do domu?
-Nie no… miałam ochotę się przejść. I trochę mi to zajęło. A, że zaczęło padać to już nie moja wina.
-Coś kręcisz…
-Nie… Leo. Uwierz wszystko okay.
-No nie wiem. Ale Ci wierzę…
-To dobrze. Obejrzymy film?
-To nie chcesz już bajki???
-Nie.- Uśmiechnęła się.- Teraz jakiś film. Znasz jakiś fajny?
-Znam.
-Oki. Obejrzymy go?
-Możemy.
-Super. Pójdę się zapytać czy Kinga też będzie oglądać.
-To zejdę do salonu. Bo tam jest telewizor?
-Tak.- Zeszliśmy na dół.
-Kinga-
-Oglądasz z nami film?-Nie wiadomo skąd zapytała mnie nagle Małgosia?
-W końcu się odezwałaś siostrzyczko.
-Tak, przepraszam Cię.-Przytuliła mnie. – To co? Oglądasz?
-A jaki?
-Nie wiem. Leondre coś wymyślił.
-W sumie… tak. Okay. Pójdę po jakieś chrupki i idę już do was.
-Czekamy.- I poszła do salonu. Wyciągnęłam z szafki paluszki i krakersy bo chrupek żadnych nie było. Wpakowałam do miseczek i byłam gotowa na oglądanie. Gdy byłam już w pokoju Leondre i Małgosia włączyli tv. Wszyscy wygodnie usiedliśmy. Minęło 15 minut, a ja dalej nie wiedziałam co to za film. Ale był wciągający więc oglądałam dalej. Moja siostra była wtulona w Leo. Widać, że o wiele bardziej cieszy się tym, że on tu jest niż ja. Ale żeby nie było… ja jestem mega szczęśliwa, że przyjechał. Nie wiem tylko po co… Słodko wyglądali. A ja… sama ;/ Życie…
Koniec. Film się skończył. Amorki usnęły. Więc już nie chciałam ich budzić. Od razu gdy weszłam na górę szybko się umyłam, położyłam i od razu usnęłam.
(rano)
Obudziła mnie mama odsłaniając mi okno w pokoju. Gdy już udało mi się otworzyć oczy spojrzałam na zegarek. Była godzina 7.30. Super. Mam na 8.00. Muszę się pośpieszyć… Jakoś wstałam. Zeszłam na dół.
-No nie wierzę, że oni jeszcze śpią. I to dalej tu. – Tak. Spojrzałam na kanapę.
-Ciszej mów bo ich obudzisz. Słodko wyglądają. I nie trzeba ich budzić.- Zjawiła się nagle moja mama.
-Czyli jej się upiekło…- Oczywiście Małgosi w szkole.
-Tak. Gotowa?
-Co? Nie.
-To szybko. Masz 15 minut. Zawiozę Cię.
-Okay… pośpieszę się. Spróbuję.- I latałam po domu…. Jak głupia. Ale ok. Zdążyłam. Pomalowałam się, wyprostowałam włosy, ubrałam getry i jeansową koszulę, umyłam się. Plecak i już…
-Mogę wychodzić!- Krzyczałam, wychodząc z łazienki.
-Okay. Czekam w aucie.- Wyszła z domu. Po 2 minutach doszłam do niej i zawiozła mnie do szkoły.
-Leondre-
Ktoś trzasnął drzwiami. Obudziłem się. Chwila… ja jestem w salonie? A no tak… Gosia śpi.
-Księżniczko? Może pora wstać?
-Jeszcze chwila….-ciągnęła.
-Chodź, chodź.- Chciało mi się śmiać.
-Leondre?- Zapytała czy to ja, ze zdziwieniem.
-Brawo. Twoja spostrzegawczość mnie dobija. – uśmiechnąłem się.
-Dziękuję.- Wtuliła się we mnie jeszcze na chwilę.
-Małgosia-
Otrząsnęłam się. Usiadłam. Popatrzyłam na Leo. W te jego oczy… Już chciałam coś powiedzieć ale do domu wpadła mama.
-Ooo… widzę, że wstaliście.- ucieszyła się.
-Tak. Wstaliśmy. Dzięki, że nie musiałam iść do szkoły.
-Czekam na argument.-spojrzała na mnie.
-Potem Ci powiem.
-Niech Ci będzie. Więc…- zaczęła.- Mam nie za dobrą chyba wiadomość. Mianowicie. Muszę wyjechać. Mam taką pracę jaką mam. Nie pracuję tylko z Bars & Melody….- Uśmiechnęła się.- Będę w trasie przez parę dni. – Moja mina nie wyglądała inteligentnie gdy to usłyszałam.
-Ale to będziemy sami w domu?- Spojrzałam na chłopaka.
-Nie… wymyśliłam, że… pojedziecie do ojca…-Ciągnęła.
-Wiesz, że to nie za dobry pomysł?
-Niestety, wiem.
-No okay. Ale porozmawiasz z nim?
-Tak. Postaram się.
-Na ile dni? Co ze szkołą?
-Ze szkołą nie wiem… muszę coś wymyśleć. A jadę na 5 dni. Do Londynu. Niedaleko Charlie’go.
-Fajnie…- Odpowiedziałam mamie.- Idziemy na górę.- Zadecydowałam.
-Chodź Leo.-Zwróciłam się do chłopaka.
-Idę, słońce.- I szedł za mną po schodach. Chwila? Jak on mnie nazwał? Lubi mówić różne zdrobnienia. To mega miłe. Naprawdę można się przy nim czuć jak księżniczka…
-A co u Charlie’go?- Zapytałam gdy weszliśmy do pokoju.
-Właśnie muszę do niego zadzwonić…. Bo długo nie gadaliśmy.
-To jak będziesz z nim rozmawiać to pozdrów go ode mnie. A teraz idę się umyć…- Wzięłam rzeczy, uśmiechnęłam się i wyszłam.
-Leondre-
Dobry pomysł. Zadzwonię do Charls’a. Wybrałem numer. Po 4 sygnałach odebrał.
-Hej Leo.
-Hej. Co tam u Ciebie?
-Lepiej mów co z Gosią.
-Nic… spaliśmy razem. A ogólnie to nic jej nie mówiłem.
-Chwila… co?
-Tzn. usnęliśmy podczas filmu. I nikt nas już potem nie obudził.
-Aaa. Ok.- Zaczął się śmiać. Ja też.
-Charlie, Charlie…
-Cicho. A jeśli chodzi co u mnie… to okay. Trochę nudno. Bo szkoła. Ale mam nadzieję, że szybko zleci. Jest już kwiecień więc… jeszcze troszkę.
-Tak. Jeszcze musisz trochę wytrzymać. Polecam naukę przez internet w domu. Ha ha. To jest o wiele lepsze.
-Tak, wiem. Ale ja muszę chodzić na te zajęcia…
-A jak noga?
-Dobrze. Mam orteze więc mogę już chodzić.
-To super. Aaa Charlie. Jeszcze jedno.
-Hmmm?
-Chyba będę musiał razem z Gosią i Kingą wyjechać.
-CO!? Gdzie?
-Do ich ojca…
-Po jaką cholerę?- Trochę się wkurzył?
-Spokojnie. Charlie. Spokojnie.
-Okay. Przepraszam.
-No więc dlatego, że ich mama wyjeżdża w trasę. Z jakąś gwiazdą. Bo w końcu taką ma pracę.
-Aaaaa…
-Tylko nie wiem czy ogarniasz fakt, że ich ojciec mieszka za granicą….
-Pff…. Leo nie wkurzaj mnie….Gdzie?
-W Niemczech….
-Tak myślałem… bo kiedyś coś słyszałam. Nie wiem od kogo.
-No więc… wiesz…ja będę musiał jechać z dziewczynami.
-Tak, tak wiem.
-Ja kończę. Jak coś to pisz. I masz pozdrowienia od Gosi.
-Dzięki. Pozdrów. Pa.- Odłożyłem telefon.
Rozmowa ciągnęła się. Po chwili do pokoju wpadła dziewczyna.
-Oki, Leondre. W sumie to chyba jutro już jedziemy do ojca więc trzeba by było się spakować. Tak, wiem. Mówię to do siebie bo ty to nawet nie zdążyłeś się rozpakować.
-No niestety…
-Małgosia-(Następny dzień)
Wtorek. Chyba. Wszyscy już wszystko wiedzą. Powiedziałyśmy też Kasi. Będę za nią tęsknić. Tylko za nią. I za mama oczywiście. A aktualnie to brakuje mi tu jeszcze Charlie’go. Wstałam z łóżka. Byłam mega zmęczona. Ale już na szczęście spakowana. Wszystko jest…
-Hej.-Zeszłam na dół gdzie wszyscy już na mnie czekali.
-Błagam Małgosia, siadaj już.-Powiedział Leondre gdy tylko mnie zobaczył.
-Ooo! Nauczyłeś się mówić moje imię! Cudnie <3 A czemu mnie tak pośpieszasz?
-Bo Twoja siostra zdradziła mi, że dzisiaj na śniadanie naleśniki z Nutellą tylko musieliśmy na Ciebie poczekać.
-Jejku! Nutella! Mamo, daj nam już.- Gdy kończyłam wypowiedź, podała jedzenie na stół.
Bardzo nam smakowało. Ja i Leo zjedliśmy swoje porcje w 5 minut…
-Leondre-
-Jak pamiętacie dzisiaj wyjeżdżam. I wy też musicie. Dlatego macie samolot o godzinie 14.30. Odwiozę was na lotnisko. Bo ja wyjeżdżam wieczorem. Rozmawiałam z ojcem i wydawało by się, że wszystko okay ale jednak daj mi od razu znać co z nim.- Skierowała do nas wypowiedź pani Emilia. A ostatnie zdanie do Małgosi.
-Oki. Wszystko mam nadzieję będzie w porządku. A teraz idę się ubrać, bo jest już po 10.00. A pewnie długo mi to zajmie.- Odpowiedziała i wyszła z kuchni. Zrobiłem to samo.
Jak już byliśmy gotowi bardzo nam się dłużył czas. Wtedy ich mama wymyśliła żebyśmy wzięli już wszystkie potrzebne rzeczy podjedziemy do czegoś w stylu „pod-restauracją” , zjemy coś a następnie pojedziemy na lotnisko. Zgodziliśmy się. I w ten sposób na szczęście upłynął nam czas. Właśnie jesteśmy w samolocie. Wszyscy ze wszystkimi się pożegnali. Aaa no tak. Jeszcze Kasia z nami była zjeść i odwiozła nas. Pytała się mnie tez dużo rzeczy… m.in. czemu wróciłem, na ile itd…
-Małgosia-
W samolocie słuchałam z Leondre muzyki na jednych słuchawkach. To znaczy on miał jedną i ja jedną. Chyba zasnęłam. Bo jakoś szybko byliśmy na miejscu. Tak. Właśnie stoimy z walizkami przed domem mojego ojca. Trochę się boję wejść. Dawno go nie widziałam. Przyjechaliśmy z lotniska taxi bo wiem, że on by po nas nie przyjechał.
-To co siostrzyczko? Pukamy na 3?-Zapytała mnie Kinga. Leondre stał z boku.
-Ok…-Niepewnie odpowiedziałam.
-1…2…3…- Zapukałyśmy. Nikt nie otworzył. Jeszcze raz. Dalej cisza. Nacisnęłam klamkę. Drzwi były otwarte. Weszliśmy do środka.
-Halo???? Tato???- Chodziłyśmy, krzyczałyśmy i szukałyśmy go. Nagle go ujrzałam. Był w salonie. Leżał na ziemi. Zaczęłam panikować.
-Nic Ci nie jest? Nie…! Co ty sobie zrobiłeś! Nie wierzę…
-Mogę otworzyć?- Zapytałem.
-Jasne.-Dostałem odpowiedź i pobiegłem otworzyć.
Przed drzwiami stała Ona. Tak. Małgosia. Cała mokra bo na dworze lało. Opierała się o ramę drzwi.
-OMG! Co Ci się stało?- Mega się wystraszyłem.
-Nic.- Odpowiedziała. Pfff… jak nic?
-Wejdź… mokniesz.
-Już mi to różnicy nie robi.- Uśmiechnęła się. Zdjęła buty. Bardzo lekko i szybko mnie przytuliła i poszła na górę. Pewnie do swojego pokoju. A nie… Kinga ma pokój z Gosią.
-Kinga-
-Ja nie wiem co jej się stało. Nie zauważyła, że wróciłeś. Bo by się mega ucieszyła. Ani się z nami nie przywitała. Ale widzę, że coś jej mega odwaliło. Nie mam naprawdę pojęcia o co chodzi.- Popatrzyłam na Leo.
-Może potrzebuje chwili spokoju. Albo ciszy.-Wtrąciła się mama. – Albo zaraz tu do nas przyjdzie. Bo jej przejdzie.
Staliśmy, nudziliśmy się i myśleliśmy. Byliśmy cały czas w jednym miejscu odkąd moja siostra weszła w końcu do domu. Była 19.00. Leo- oparty o drzwi. Ja stałam w niego wpatrzona, a mama wycierała coś myśląc. I właśnie w tym momencie Małgosia zeszła. Przebrała się w suche ciuchy.
-Mówiłam, że zaraz wróci.- Stwierdziła moja mama i wróciła do kuchni.
-Jejku! Leondre. Co Ty tu robisz?- Popatrzyła na niego oczkami „Mogę Cię przytulić?”. Po czym to zrobiła.
-Cała Małgosia.- Musiałam to powiedzieć.
-Leondre-
-Już się witaliśmy.- Powiedziałem patrząc jej w oczy, gdy się odsunęliśmy od siebie.
-Kiedy?- Zdziwiona zapytała. Chciało mi się śmiać. Ale tylko się uśmiechnąłem. Co odwzajemniła.
-Dlaczego wróciłeś? To znaczy wiesz, ja się mega cieszę. Tylko po prostu nie rozumiem. I na ile? Jak na długo, to gdzie będziesz przez ten czas? I jak się będziesz uczyć?- Masa pytań. Nie wytrzymałem i wybuchnąłem śmiechem. -No i czemu się śmiejesz?-Zadała pytanie(kolejne). Ale również zaczęła się śmiać.
-A wam co?- Wtrąciła się Kinga.- Nie dobra. Wolę nie wiedzieć. I odeszła. Chyba do kuchni.
-Mogę Ci wszystko opowiedzieć.- Stwierdziłem. Ale nie wiem czy to był dobry pomysł.
-Okayyyyyyy. Obejrzymy bajkę?- Kompletnie z innej beczki.
-Bajkę?- Dopytałem.
-Tak. Ostatnio oglądam tylko bajki. Ale jak chcesz może być też film.
-To film potem. Może być bajka.
-To super.
-A masz lekcje zrobione? Nie chcę po prostu abyś miała jakieś zaległości czy coś.- Niepewnie to powiedziałem.
-Mamo!-Zamiast odpowiedzieć mi na pytanie to zaczęła krzyczeć.- Ja jutro nie idę do szkoły!
-Niby czemu?
-A nie wiem. Tak po prostu.
-Jak masz jakieś dobre uzasadnienie to może nie będziesz musiała iść. Ale ma być dobry argument.- Odpowiedziała jej z kuchni pani Emilia.
-Zaraz Ci coś wymyśle!
-Małgosia-
Nie będę tam chodziła. I wymyśle coś. Jeszcze nie wiem co ale uda mi się. Mam nadzieje. A tak w ogóle to co Leondre robi u mnie w domu? Znowu?
-Okay. To opowiesz mi wszystko. Jestem ciekawa. – Zwróciłam się do chłopaka.
-Taaa. Jasne.
-Ale może pójdziemy gdzieś… gdzie np. „reszta domu” nie będzie Cię słyszeć? Odpuszczam bajkę.- Pokiwałam palcami.
-Jak najbardziej mi pasuję.- Wymyśliłam, że pójdziemy na balkon. Nie chwila, stop. Przecież pada. Pójdziemy do mojego i Kingi… nie! Już wiem. Leondre chyba będzie spał u nas. To pójdziemy do tak jakby „jego” pokoju. Tam gdzie wcześniej spał z Charlie’m. Tak. Dobry pomysł. A w dodatku możemy zamknąć drzwi nawet na klucz xdd Przemyślałam i zaprowadziłam go do pokoju. Usiadłam na łóżku. Pokazałam mu ręką aby usiadł naprzeciwko. Siedzieliśmy na” krzyżaka”.
-Opowiadaj. Możesz mi powiedzieć wszystko. Wszyściutko.- Patrzałam w te jego śliczne, czekoladowe oczka.
-Okay. Ale jak tak na mnie patrzysz to nie mogę się skupić.
-Sorry.- Uśmiechnęłam się.- Nie potrafię przestać.
-Leondre-
Ja też.
-Serio? – Czyli powiedziałem, nie pomyślałem.
-Serio, serio. Uwaga. Zaczynam.
-Dawaj, czekam. –Uśmiechnąłem się.
-Przyjechałem do domu .
-No…-Przerwała mi.
-Weź.
-Sorry. Już nie będę.
-Przyjechałem. W sumie to nie. W samolocie. Tak. Myślałem. I marzyłem. I nie wytrzymałem i co zrobiłem…?
-Wydarłeś się?
-Skąd wiedziałaś?
-Tak jakoś.
-Krzyczałem, że chcę wrócić. I tak naprawdę wiedziałem, że moja mama się nie zgodzi. Jednak w domu czekała na mnie niespodzianka. Mama kupiła mi bilet. I byłem tu już po 16.00. Ale Ciebie nie było…
-Tak wiem. A na ile dni? Do czasu koncertu!?
-Właśnie…
-Wow! Jaki czad! Tylko nie ogarniam po co?
-No… nie wiem. Tak bardzo znów chciałem Cię zobaczyć. To znaczy Was.-Leondre, myśl co mówisz.
-Nie wierzę. Dla nas wróciłeś. Jestem mega szczęśliwa. Jesteś moim idolem i nie wiem czy wiesz ale spełniasz moje marzenia, w które ja tak naprawdę jeszcze nie mogę uwierzyć. Ale kiedyś. Kiedyś na pewno mi się to uda.- Właśnie… jestem dla niej tylko idolem. No przecież.
-Dziękuję.
-A jak się będziesz uczyć i gdzie będziesz? U nas prawda?
-No tak… jakoś wyszło. Mam nadzieję, że nie będę tu jakoś przeszkadzać. A uczyć będę się przez internet chyba…
-Jasne, że nie przeszkadzasz. Nigdy nie będziesz.
-To super. A teraz Twoja kolej. Masz mi wszystko powiedzieć.
-Ale nic nie działo się ciekawego?- Bardziej zapytała.
-To dlaczego wróciłaś tak późno i gdy padło do domu?
-Nie no… miałam ochotę się przejść. I trochę mi to zajęło. A, że zaczęło padać to już nie moja wina.
-Coś kręcisz…
-Nie… Leo. Uwierz wszystko okay.
-No nie wiem. Ale Ci wierzę…
-To dobrze. Obejrzymy film?
-To nie chcesz już bajki???
-Nie.- Uśmiechnęła się.- Teraz jakiś film. Znasz jakiś fajny?
-Znam.
-Oki. Obejrzymy go?
-Możemy.
-Super. Pójdę się zapytać czy Kinga też będzie oglądać.
-To zejdę do salonu. Bo tam jest telewizor?
-Tak.- Zeszliśmy na dół.
-Kinga-
-Oglądasz z nami film?-Nie wiadomo skąd zapytała mnie nagle Małgosia?
-W końcu się odezwałaś siostrzyczko.
-Tak, przepraszam Cię.-Przytuliła mnie. – To co? Oglądasz?
-A jaki?
-Nie wiem. Leondre coś wymyślił.
-W sumie… tak. Okay. Pójdę po jakieś chrupki i idę już do was.
-Czekamy.- I poszła do salonu. Wyciągnęłam z szafki paluszki i krakersy bo chrupek żadnych nie było. Wpakowałam do miseczek i byłam gotowa na oglądanie. Gdy byłam już w pokoju Leondre i Małgosia włączyli tv. Wszyscy wygodnie usiedliśmy. Minęło 15 minut, a ja dalej nie wiedziałam co to za film. Ale był wciągający więc oglądałam dalej. Moja siostra była wtulona w Leo. Widać, że o wiele bardziej cieszy się tym, że on tu jest niż ja. Ale żeby nie było… ja jestem mega szczęśliwa, że przyjechał. Nie wiem tylko po co… Słodko wyglądali. A ja… sama ;/ Życie…
Koniec. Film się skończył. Amorki usnęły. Więc już nie chciałam ich budzić. Od razu gdy weszłam na górę szybko się umyłam, położyłam i od razu usnęłam.
(rano)
Obudziła mnie mama odsłaniając mi okno w pokoju. Gdy już udało mi się otworzyć oczy spojrzałam na zegarek. Była godzina 7.30. Super. Mam na 8.00. Muszę się pośpieszyć… Jakoś wstałam. Zeszłam na dół.
-No nie wierzę, że oni jeszcze śpią. I to dalej tu. – Tak. Spojrzałam na kanapę.
-Ciszej mów bo ich obudzisz. Słodko wyglądają. I nie trzeba ich budzić.- Zjawiła się nagle moja mama.
-Czyli jej się upiekło…- Oczywiście Małgosi w szkole.
-Tak. Gotowa?
-Co? Nie.
-To szybko. Masz 15 minut. Zawiozę Cię.
-Okay… pośpieszę się. Spróbuję.- I latałam po domu…. Jak głupia. Ale ok. Zdążyłam. Pomalowałam się, wyprostowałam włosy, ubrałam getry i jeansową koszulę, umyłam się. Plecak i już…
-Mogę wychodzić!- Krzyczałam, wychodząc z łazienki.
-Okay. Czekam w aucie.- Wyszła z domu. Po 2 minutach doszłam do niej i zawiozła mnie do szkoły.
-Leondre-
Ktoś trzasnął drzwiami. Obudziłem się. Chwila… ja jestem w salonie? A no tak… Gosia śpi.
-Księżniczko? Może pora wstać?
-Jeszcze chwila….-ciągnęła.
-Chodź, chodź.- Chciało mi się śmiać.
-Leondre?- Zapytała czy to ja, ze zdziwieniem.
-Brawo. Twoja spostrzegawczość mnie dobija. – uśmiechnąłem się.
-Dziękuję.- Wtuliła się we mnie jeszcze na chwilę.
-Małgosia-
Otrząsnęłam się. Usiadłam. Popatrzyłam na Leo. W te jego oczy… Już chciałam coś powiedzieć ale do domu wpadła mama.
-Ooo… widzę, że wstaliście.- ucieszyła się.
-Tak. Wstaliśmy. Dzięki, że nie musiałam iść do szkoły.
-Czekam na argument.-spojrzała na mnie.
-Potem Ci powiem.
-Niech Ci będzie. Więc…- zaczęła.- Mam nie za dobrą chyba wiadomość. Mianowicie. Muszę wyjechać. Mam taką pracę jaką mam. Nie pracuję tylko z Bars & Melody….- Uśmiechnęła się.- Będę w trasie przez parę dni. – Moja mina nie wyglądała inteligentnie gdy to usłyszałam.
-Ale to będziemy sami w domu?- Spojrzałam na chłopaka.
-Nie… wymyśliłam, że… pojedziecie do ojca…-Ciągnęła.
-Wiesz, że to nie za dobry pomysł?
-Niestety, wiem.
-No okay. Ale porozmawiasz z nim?
-Tak. Postaram się.
-Na ile dni? Co ze szkołą?
-Ze szkołą nie wiem… muszę coś wymyśleć. A jadę na 5 dni. Do Londynu. Niedaleko Charlie’go.
-Fajnie…- Odpowiedziałam mamie.- Idziemy na górę.- Zadecydowałam.
-Chodź Leo.-Zwróciłam się do chłopaka.
-Idę, słońce.- I szedł za mną po schodach. Chwila? Jak on mnie nazwał? Lubi mówić różne zdrobnienia. To mega miłe. Naprawdę można się przy nim czuć jak księżniczka…
-A co u Charlie’go?- Zapytałam gdy weszliśmy do pokoju.
-Właśnie muszę do niego zadzwonić…. Bo długo nie gadaliśmy.
-To jak będziesz z nim rozmawiać to pozdrów go ode mnie. A teraz idę się umyć…- Wzięłam rzeczy, uśmiechnęłam się i wyszłam.
-Leondre-
Dobry pomysł. Zadzwonię do Charls’a. Wybrałem numer. Po 4 sygnałach odebrał.
-Hej Leo.
-Hej. Co tam u Ciebie?
-Lepiej mów co z Gosią.
-Nic… spaliśmy razem. A ogólnie to nic jej nie mówiłem.
-Chwila… co?
-Tzn. usnęliśmy podczas filmu. I nikt nas już potem nie obudził.
-Aaa. Ok.- Zaczął się śmiać. Ja też.
-Charlie, Charlie…
-Cicho. A jeśli chodzi co u mnie… to okay. Trochę nudno. Bo szkoła. Ale mam nadzieję, że szybko zleci. Jest już kwiecień więc… jeszcze troszkę.
-Tak. Jeszcze musisz trochę wytrzymać. Polecam naukę przez internet w domu. Ha ha. To jest o wiele lepsze.
-Tak, wiem. Ale ja muszę chodzić na te zajęcia…
-To super. Aaa Charlie. Jeszcze jedno.
-Hmmm?
-Chyba będę musiał razem z Gosią i Kingą wyjechać.
-CO!? Gdzie?
-Do ich ojca…
-Po jaką cholerę?- Trochę się wkurzył?
-Spokojnie. Charlie. Spokojnie.
-Okay. Przepraszam.
-No więc dlatego, że ich mama wyjeżdża w trasę. Z jakąś gwiazdą. Bo w końcu taką ma pracę.
-Aaaaa…
-Tylko nie wiem czy ogarniasz fakt, że ich ojciec mieszka za granicą….
-Pff…. Leo nie wkurzaj mnie….Gdzie?
-W Niemczech….
-Tak myślałem… bo kiedyś coś słyszałam. Nie wiem od kogo.
-No więc… wiesz…ja będę musiał jechać z dziewczynami.
-Tak, tak wiem.
-Ja kończę. Jak coś to pisz. I masz pozdrowienia od Gosi.
-Dzięki. Pozdrów. Pa.- Odłożyłem telefon.
Rozmowa ciągnęła się. Po chwili do pokoju wpadła dziewczyna.
-Oki, Leondre. W sumie to chyba jutro już jedziemy do ojca więc trzeba by było się spakować. Tak, wiem. Mówię to do siebie bo ty to nawet nie zdążyłeś się rozpakować.
-No niestety…
-Małgosia-(Następny dzień)
Wtorek. Chyba. Wszyscy już wszystko wiedzą. Powiedziałyśmy też Kasi. Będę za nią tęsknić. Tylko za nią. I za mama oczywiście. A aktualnie to brakuje mi tu jeszcze Charlie’go. Wstałam z łóżka. Byłam mega zmęczona. Ale już na szczęście spakowana. Wszystko jest…
-Hej.-Zeszłam na dół gdzie wszyscy już na mnie czekali.
-Błagam Małgosia, siadaj już.-Powiedział Leondre gdy tylko mnie zobaczył.
-Ooo! Nauczyłeś się mówić moje imię! Cudnie <3 A czemu mnie tak pośpieszasz?
-Bo Twoja siostra zdradziła mi, że dzisiaj na śniadanie naleśniki z Nutellą tylko musieliśmy na Ciebie poczekać.
-Jejku! Nutella! Mamo, daj nam już.- Gdy kończyłam wypowiedź, podała jedzenie na stół.
Bardzo nam smakowało. Ja i Leo zjedliśmy swoje porcje w 5 minut…
-Leondre-
-Jak pamiętacie dzisiaj wyjeżdżam. I wy też musicie. Dlatego macie samolot o godzinie 14.30. Odwiozę was na lotnisko. Bo ja wyjeżdżam wieczorem. Rozmawiałam z ojcem i wydawało by się, że wszystko okay ale jednak daj mi od razu znać co z nim.- Skierowała do nas wypowiedź pani Emilia. A ostatnie zdanie do Małgosi.
-Oki. Wszystko mam nadzieję będzie w porządku. A teraz idę się ubrać, bo jest już po 10.00. A pewnie długo mi to zajmie.- Odpowiedziała i wyszła z kuchni. Zrobiłem to samo.
Jak już byliśmy gotowi bardzo nam się dłużył czas. Wtedy ich mama wymyśliła żebyśmy wzięli już wszystkie potrzebne rzeczy podjedziemy do czegoś w stylu „pod-restauracją” , zjemy coś a następnie pojedziemy na lotnisko. Zgodziliśmy się. I w ten sposób na szczęście upłynął nam czas. Właśnie jesteśmy w samolocie. Wszyscy ze wszystkimi się pożegnali. Aaa no tak. Jeszcze Kasia z nami była zjeść i odwiozła nas. Pytała się mnie tez dużo rzeczy… m.in. czemu wróciłem, na ile itd…
-Małgosia-
W samolocie słuchałam z Leondre muzyki na jednych słuchawkach. To znaczy on miał jedną i ja jedną. Chyba zasnęłam. Bo jakoś szybko byliśmy na miejscu. Tak. Właśnie stoimy z walizkami przed domem mojego ojca. Trochę się boję wejść. Dawno go nie widziałam. Przyjechaliśmy z lotniska taxi bo wiem, że on by po nas nie przyjechał.
-To co siostrzyczko? Pukamy na 3?-Zapytała mnie Kinga. Leondre stał z boku.
-Ok…-Niepewnie odpowiedziałam.
-1…2…3…- Zapukałyśmy. Nikt nie otworzył. Jeszcze raz. Dalej cisza. Nacisnęłam klamkę. Drzwi były otwarte. Weszliśmy do środka.
-Halo???? Tato???- Chodziłyśmy, krzyczałyśmy i szukałyśmy go. Nagle go ujrzałam. Był w salonie. Leżał na ziemi. Zaczęłam panikować.
-Nic Ci nie jest? Nie…! Co ty sobie zrobiłeś! Nie wierzę…
Hej xx Dziękuję za przeczytanie ;)
Baaardzo długi
rozdział. I teraz pytanie. Mam je skrócić? Pisać krótsze? Bo nie wiem xd To Wy
czytacie, nie ja. Więc napiszcie w komentarzu. Każdy kom to motywacja dla mnie. Także
dziękuję każdemu kto pisze coś pod rozdziałem <3 Nie wiem kiedy będzie
następny J I już niedługo pojawi się Charlie <3 Paa :*
niedziela, 3 kwietnia 2016
Rozdział 5 ~You love me and I love you~
Obudziłem się.
Przemyślałem parę rzeczy i…
-Mamo! Ja nie wytrzymam. Serio. Ja tam wracam.- Powiedziałem dość głośno.
-Leondre. Uspokój się. Co w Ciebie wstąpiło? Cały samolot Cię słyszał. – Odpowiedziała mi mama, która siedziała obok…
-Przepraszam. Po prostu ja chciałem Ci tylko powiedzieć, że…
-Że co?- Z lekkim wyrzutem spojrzała na mnie. Ale nie była zła.
-Muszę wrócić do Polski.- Powędrowałem wzrokiem na ziemie.
-Co? Ale po co? – Spokojnie, pytała. Chyba wiedziała o co chodzi…
-Znalazłem osobę, której potrzebuje. – Pff, bez myślenia odpowiedziałem. Brawo Leo.
-A ona potrzebuje Ciebie tak?
-Tego nie wiem.
-Kto to taki?
-Jeju, dużo jeszcze masz pytań?- Odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Ja wiem, kto..- Wtrącił się Charlie.
-A Ty bądź cicho.
-Przecież i tak się dowiem.
-No tak… ale jak Ci teraz powiem, to hmmm… będziesz zła? I tak chce tam wrócić. I zostać.- Trochę za bardzo pewnie to powiedziałem.
-Spokojnie. Nie jestem zła. Wcale. Wrócisz tam. Ale nie wiem czy tak od razu.
-Yyy… Leondre? Halo?- Zapytał nagle Charlie.
-Czego…? – Popatrzyłem na niego.
-Nie chce przeszkadzać ale… Kinga ma mój numer i wysłała mi właśnie wiadomość, że Małgosia ma pewien problem.
-Co? Jaki problem?
-Między innymi przez Ciebie… ale no… Kurde miałem nie mówić.
-Przeze mnie!? Powiedz mi proszę.
-Nie, sorry. W ogóle nie powinienem zaczynać.
-Ale zacząłeś, więc skończ.
-Nie. Przepraszam. Nie mogę. Nie było tego. Zapomnij.
-Charlie…
-Ile razy mam Cię jeszcze przepraszać. Nie chciałem. Nie powinienem.
-Dobra, niech Ci będzie. To cos poważnego?
-Nie… w sumie. Nie, mogło być gorzej.
-Gorzej?
-Nie no. Jet okay. Wszystko w porządku.
-Na pewno? Charlie? Nie kłam.
-Na pewno. Serio.
-Powiedzmy, że Ci wierzę. Wracając. Mamo, proszę pozwól mi wrócić do Polski.
-To jest trudne. Tzn. nie takie łatwe.
-Co w tym takie trudne?
-Gdzie będziesz chwilowo mieszkać? Jak się będziesz uczyć? I w ogóle…
-Ale…nie. Bez przesady. Ja tam tak na… no nie wiem, 2 tygodnie?
-O co Wam chodzi?- Wtrącił się Igor, który siedział przed nami. Ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
-I potem od razu koncert tak?- Ciągnęła dalej moja mama.
-No tak. O to chodzi.
-O co?- Dopytywał Igor. Ale nikt nie miał zamiaru mu tłumaczyć więc się odwrócił i już nas nie słuchał.
-Och… Leo, posłuchaj. Ja chcę jak najlepiej. Ale no… trochę przesadzasz.
-Tak, niestety wiem. Okay. Przepraszam. To nie miało tak być. Trudno. Sorry.- Popatrzyłam na nią jeszcze chwilę. Założyłem słuchawki i dalej myślałem. Może marzyłem. Moja mama nie była na mnie zła ale chyba trochę zdziwiona moim zachowaniem. Przyznaję. Trochę przesadziłem. Mam jednak nadzieję, że uda mi się ją przekonać i wrócę do Polski. Chociaż na parę dni. Jeszcze przez chwilę myślałem jak to może być. Ale zmęczyło mnie to wszystko i zasnąłem. Po 2 godzinach lotu, Charlie mnie obudził i wróciliśmy do domu.
-Kinga- (rano)
Obudziłam się o 6.30. W sumie to budzik. Małgosia była już na dole. Mama pojechała chyba do sklepu. Bo w pracy na szczęście być już nie musi. Dołączyłam do siostry. Zjadłyśmy razem śniadanie i wyszłyśmy do szkoły. Nie miałam za bardzo odrobionych lekcji. O nauczeniu się na jakieś kartkówki, testy czy coś nawet nie chce mówić. Nic nie umiem. Założę się, że moja siostra ma to samo. Albo gorzej. Bo w sumie raczej nie nadrobiła lekcji z piątku gdy jej nie było. Tak naprawdę to nie ma skąd tych lekcji wziąć. Nie lubi swojej klasy. Nie ma tam jakiś wiernych przyjaciółek czy coś. Niestety w tym jej nie pomogę. Wczoraj na jej telefonie widziałam mnóstwo hejtów. To było przykre. I na pewno humoru to jej nie poprawia. Nie rozumiem tylko tego, że przecież i Charlie i Leondre kiedyś będą mieli dziewczyny. I co? Każda z nich będzie tak hejtowana? To nie ma najmniejszego sensu. Bambino powinny ich wspierać a nie wyzywać. Bo jak wyzywają ich laski to na nich to również się odbija. Przynajmniej prawdziwe bambino będą wtedy z nimi.
-Hej!- Odezwałam się do Kasi, która właśnie wychodziła aby razem z nami dojść do szkoły.
-Cześć laski! Co tam u Was?- Odpowiedziała mi pytaniem.
-A nic. Znowu poniedziałek. Nic a nic się nie zmieniło. Wszystko takie samo. Teraz tylko szkoła, potem dom. I tak w kółko.-W końcu odezwała się Gosia, która widać było, że jest mega zamyślona.
-No wiem…- Posmutniałyśmy trochę. A po 10 minutach byłyśmy już w szkole. Ja z Kasią poszłam na piętro a Małgosia została na dole.
-Małgosia-
Znowu nuda. Znowu szkoła. Jakby nic się nie stało. Szkoda tylko, że za bardzo nie jestem lubiana. Ale nic. Jakoś parę lat już w ten sposób przetrwałam. Podeszłam pod salę od angielskiego bo to był mój pierwszy przedmiot. Po 5 minutach zadzwonił dzwonek. Wszyscy zebrali się pod salą. Gdy już weszliśmy do środka usiadłam w ławce i usłyszałam:
-Oooo! Przyszła pani Małgorzata. A nie chciałaś zostać z tym lalusiem?
-Może ją już rzucił.
-No co Ty! Po jednym dniu! Jeszcze trochę…
-Masz rację. Było zostać z nim w domu.
-Królowa internetu normalnie.
-Haha. Chyba czarownica.
-No raczej. Dobre. Haha.
Tak. Moja kochana klasa się ze mnie nabijała. Super. Siedziałam nieruchomo. Rzucali we mnie jakimiś kartkami. Śmiali się. Nie wiedziałam, że jestem aż tak zła. I, że ta klasa jest jeszcze gorsza. Albo, że przez ten jeden błąd będzie taka wojna. Kolejne lekcje wyglądały tak samo. Genialnie. Po prostu świetnie. Tylko po co im to? Nie mogli by się sobą zająć? Chyba, że one mi zazdroszczą. Nie wiem tego. Trzecia lekcja. Nie. Sorry bardzo. Nie mogę. Nie wytrzymam. W środku matematyki. Wzięłam plecak i wybiegłam ze szkoły. Oczywiście pani próbowała mnie zatrzymać ale coś jej nie wyszło. Na szczęście. Tzn. jeszcze dogadałam się z Panią z portierni. Ona mnie bardzo lubi. I wie, że nie zrobiłabym czegoś takiego bez ważnego powodu. Wybiegłam za bramki i polały się łzy. Najgorszy dzień ever. Jeszcze się zastanawiam co mogło by mnie pocieszyć bo jak tylko popatrzę na telefon to już w ogóle odechciewa mi się żyć. Nie miałam ochoty wracać do domu. Tam czeka moja mama, którą oczywiście bardzo kocham ale zaczęłaby mnie wypytywać a ja naprawdę nie mam siły. Poszłam do parku. Nikt tam nie powinien zwrócić na mnie większej uwagi.
-Leondre-
Obudziłem się o 9.00. Igor u nas przenocował a Charlie wrócił do domu. Tilly bardzo się ucieszyła, że wróciłem. Nawet czekała na mnie jeszcze wczoraj w nocy. A Joseph. Joseph jak Joseph. Przywitał się i tyle. Ale i tak jest najlepszym bratem na świecie. Poza tym nie było mnie 2 dni.
-Hej mamo! Nareszcie jesteś! Nie było Cię więcej niż 2 godziny. Bo jest już po 11.00. A w sumie nie wiem kiedy wyszłaś. Co tak długo? Na zakupach?- Od progu zawaliłem pytaniami.
-Cześć, cześć. Byłam troszkę na zakupach a chwilę u Maggie.
-Kto to?
-Ta.. koleżanka z pracy.
-A już wiem. Ok.
-Przemyślałam też trochę rzeczy. – Przeszliśmy do kuchni.
-Jakich rzeczy?
-Najpierw mi powiedz. Dla kogo chcesz wrócić? Kto jest dla Ciebie taki ważny?
-Mmmm… -Wahałem się trochę.- Kinga.- Zaświeciły mi się oczy.
-Myślałam, że wczoraj chodziło Ci o Małgosię.
-No, właśnie. A co ja powiedziałem?
-Kinga.
-Nie, nie, nie. Pomyrdało mi się. Nie wiem dlaczego. Oczywiście, że chodzi o Gosię.- CO!? Jasne, że o Gosię. Pfff… co jak co ale żeby 2 kompletnie inne imiona mi się pomyliły!?
-Okay, okay. No więc…- Patrzyłem na moją mamę coraz bardziej błagalnie.- Pozwalam Ci.
-Ale co mi pozwalasz?
-No wrócić…
-Do Polski? Serio?
-Serio, serio.
-Jejku!- Rzuciłem się na nią. –Dziękuje, dziękuję, dziękuje!!!!!
-Okay Leondre. Uspokój się.
-Sorry.- Uśmiechnąłem się.
-Mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
-Wow. Dla mnie?
-Tak.
-Jaką???
-No więc. W sumie to jest niespodzianka abyś Ty mógł zrobił niespodziankę komuś.
-Gosi?
-Skąd wiedziałeś?
-Tak po prostu.
-Ale niespodzianki już nie zgadniesz.
-No nie. Więc? Co to jest?
-Bilet do Polski! Na dziś! Na 13.00. Będziesz tam na 15.30.-Powiedziała najszybciej jak potrafi.
-Żartujesz! Nawet nie wiesz jak się cieszę!- Uścisnąłem ją najmocniej jak mogłem. Jeszcze w to nie wierzę. Ale czad. CZADDD!!!!
-Igor-
Usłyszałem jak Leondre rozmawia z mamą. Nie chciałem przeszkadzać. Jednak niestety podsłuchałem kawałek. Chcę wrócić. Do niej. Leo zakochany w Kindze. Jak jej to powie, to na milion procent będzie jego. To znaczy, że ja nie mam najmniejszych szans. A w ogóle wydaje mi się, że jakoś w oko jej nie wpadłem. Trudno. W sumie to szkoda.
-Hej Leo! Dzień dobry pani. Ja już będę się zbierał. Dziękuję za wszystko.
-Cześć. Jeżeli chcesz możesz zostać.
-Nie, lepiej pójdę. Ale dzięki. Papa!
-Pa.- Odpowiedział mi Leondre a ja wyszedłem.
-Leondre-
W sumie, to tak się teraz zastanawiam. A jak ona nie chcę mieć ze mną nic wspólnego? W ogóle to zdjęcie w necie… ciekawe czy sprawa ucichła. Mam nadzieję. Bo jednak z gwiazdą – nie, ja tak o sobie nie myślę- to całkiem inaczej. Niektórzy chcą być mega popularni a inni nie chcą mieć nic wspólnego z mediami. Nie wiem. Ale i tak chyba tam wrócę. Uczę się przez internet. Więc co za różnica czy będę tu czy w Polsce. Ooo. Wiem. Zadzwonię do mamy Kingi i Gosi. Tylko muszę numer wyczarować. A no tak. Na pewno mama ma w telefonie numer pani Emili. Wziąłem jej telefon i wyszukałem numer. Nic nie mówiłem, że telefon szybko pożyczam. W końcu zadzwoniłem.
-Halo?- Głos w słuchawce.
-Dzień dobry. Pani Emilia?
-Tak.
-Tu Leo.
-O cześć, co chciałeś?
-Bo ja mam prośbę.
-Słucham.
-Chciałem wrócić do Polski. I zrobić dziewczynom niespodziankę.
-Już chcesz wracać?
-No, no tak…
-Żartuję Leondre. Ja już wszystko wiem. Twoja mama mi powiedziała. Jesteś już spakowany? Bo za jakąś godzinę musisz być na lotnisku…
-Jak dobrze, że pani wszystko wie. I dziękuję za przypomnienie bo muszę się zbierać!
-Proszę bardzo :)
-Ale i tak zapytam, bo w tej sprawie dzwonie. Gdzie będę przez te dni mieszkać?- To pytanie powinno brzmieć inaczej.
-To mama Ci nie powiedziała? U nas :)
-Ojejku! Super. Dziękuje pani bardzo. Za wszystko.
-Nie ma za co. Do zobaczenia! Papa.
-Do widzenia!
Odłożyłem telefon. Wszystko się tak układa. To aż dziwne. Cudnie.
-Leondre! Zaraz wychodzimy! Bo musimy jeszcze dojechać. Chyba, że chcesz się spóźnić.- Krzyczała moja mama.
-Okay! Dopakuję się i schodzę.- Odpowiedziałem. Wpakowałem resztę rzeczy. Jeszcze się nie rozpakowałem więc nie miałem dużo. Gotowy wyszedłem. Jeszcze musiałem się pożegnać z Tilly. Za długo z niż nie byłem...
-Hej.- Uśmiechnąłem się, wchodząc do jej pokoju.
-Cześć.- Przytuliła mnie.
-Przyszedłem się pożegnać.- Spuściłem głowę na ziemię.
-Paa braciszku. Mam nadzieję, że będziesz tam szczęśliwy.
-Dziękuję. Wiesz, że jesteś najlepszą siostrą na świecie?
-Wiem.- Niepewnie odpowiedziała. Podniosłem ją i zakręciłem.- Leć już bo samolot nie będzie czekał.
-No niestety. Papa. Do zobaczenia. Będziemy gadać.
-Będziemy. Paa.
-Mamo! Możemy jechać!- Krzyknąłem gdy wyszedłem z pokoju siostry.
-Oki. Chwila!
Oooo nie. A co z Charlie’m!? Nic mu nie powiedziałem! Nie wierzę. Zagapiłem się. Ale ze mnie przyjaciel…
-Jestem. Chodź.
-Paa Joseph!
-Cześć!!!- Usłyszałam i wyszliśmy.
Po chwili…
-Co Ty taki smutny?- Zapytała mnie w drodze mama.
-Nie wiem co mam powiedzieć Charlie’mu. On nie może lecieć bo noga. Ja będę tam sam. A on będzie się tu męczył. I mnie nie będzie przy nim. Taki ze mnie przyjaciel.- Wyrzuciłem.
-Ojej. Masz rację. Ale nie zmieniasz zdania? Wracasz do Polski?
-No chyba tak…
-Spokojnie. Musisz mu powiedzieć. Bo inaczej może się obrazić.
-Masz rację. Dzwonie…
Po 3 sygnałach odebrał.
-Cześć Charlie…
-No hej. A Ty co taki smutny?
-Nie ja nie. Chciałem Ci coś powiedzieć. I trochę boję się twojej reakcji.
-Przecież mi możesz powiedzieć.
-No… dobra. Muszę. Mama mi pozwoliła wrócić.
-Do Polski?
-No…
-To super. Chyba się cieszysz?
-Tak jasne, że tak. Tylko ty… będziesz tu sam. I ja nie pomyślałem…
-Ale nie przejmuj się J Przecież dam radę. Wracaj. Może to twoja księżniczka.
-Może. Dziękuję Charlie. I przepraszam.
-Nie ma za co. Nic się nie stało.
-Trzymaj się. I pisz do mnie!
-Będę! Papa.
-Pa.- Zakończyłem rozmowę z uśmiechem. Charlie to jednak najlepszy przyjaciel jakiego mogłem sobie tylko wymarzyć.
-I co?- Zapytała mama gdy skończyłem
-Wszystko dobrze.
-To super.- Uśmiechnęła się. Po chwili już byliśmy na lotnisku.
2 minuty. Zaraz lecę.
-Pa mamo.
-Paa.- Znowu się uśmiechnęła co odwzajemniłem. Po czym przytuliłem się do niej.
-Dziękuję za wszystko. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. Mam nadzieję, że sobie poradzisz.
-Ja też.- Popatrzyłem na nią jeszcze przez chwilę i odszedłem. Bo usłyszałem już komunikat. Wsiadłem. 3, 2 1… 0. Lecimy. Oczywiście założyłem słuchawki, włączyłem i marzyłem. Czekałem aż dolecę. Aż je zobaczę.
-Kinga-
Było już po szkole. Zwykle Małgosia na nas czekała ale teraz jej nie było. Wróciłam więc razem z Kasią do domu.
-Hej mamo!
-Cześć.- Podeszła do mnie.- A gdzie Małgosia?
-To nie ma jej w domu?- Zdziwiłam się.
-No nie ma.
-Myślałam, że wcześniej skończyła lekcje i przyszła wcześniej.-Właśnie nie.-To nie wiem. Poczekamy. Może jeszcze przyjdzie.- Odeszłam. Poszłam do pokoju gdzie był telewizor i włączyłam sobie jakieś bajki. Tak. Bajki.
-Małgosia-
Chodziłam po parku. Nie miałam zamiaru wracać do domu. Pogoda w miarę. Mam nadzieję, że się nie rozpada. Usiadłam na ławce. Trochę było mi ciężko bo miałam wszystkie książki ze szkoły. Włączyłam muzykę i myślałam. Tak. To jest chyba moje ulubione zajęcie.
-Leondre-
W końcu. Doleciałem! Jest jakoś 16.00. Miałem być wcześniej ale było lekkie opóźnienie. Zamówiłem taxi i jakoś dojechałem do ich domu. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mi Kinga.
-Jeju! Hej! Co ty tu robisz!!!- Przytuliła mnie.
-Tęskniłem. Za wami?
-Masz aż tak słabe serduszko, że tęsknisz po jednym, nawet nie całym, dniu?
-No niestety. Jeszcze zależy za kim.
-Jejku. Ale ty jesteś kochany. Wchodź. Bo zaczyna padać.
-Dzień dobry!-Krzyknąłem gdy wszedłem dalej.
-Cześć Leo.- Uśmiechnęła się do mnie pani Emilia.-Jak podróż???
-Dobrze, szybko zleciało.
-To super. Chciałbyś może coś zjeść?
-Mógłbym.
-To chodź do kuchni. Naleśniki. I dobrze trafiłeś bo słyszałam, że lubisz Nutellę.
Tak. Uwielbiam.
-To już podaję. Proszę. Naleśniki z Nutellą.
-O jejku! Dziękuję. Ulubione danie. Moje.
-No widzisz jak się złożyło. Odezwała się Kinga.
-A mam pytanie.
-Chcesz zapytać gdzie jest Małgosia?- Przerwała mi.
-Skąd wiedziałaś?
-Tak po prostu.
-Więc?
-No właśnie. Nie wiemy gdzie ona jest.
-Co???
-Nie no posłuchaj. Poszła ze mną rano do szkoły. I zwykle z nami wraca. Ze mną i z Kasią. Ale tym razem myślałam, że jest już w domu bo nie czekała na nas przed szkołą. Wróciłyśmy do domu ale okazało się, że jej tu nie było. I jeszcze nie wróciła. Możliwe, że gdzieś do kogoś poszła. Na pewno wróci. A jak jej nie będzie do 20.00 to pójdę jej poszukać.- Wyjaśniła mi wszystko Kinga.
W tym momencie do drzwi zadzwonił dzwonek.
-Mogę otworzyć?- Zapytałem.
-Jasne.-Dostałem odpowiedź i pobiegłem otworzyć.
Przed drzwiami…
-Mamo! Ja nie wytrzymam. Serio. Ja tam wracam.- Powiedziałem dość głośno.
-Leondre. Uspokój się. Co w Ciebie wstąpiło? Cały samolot Cię słyszał. – Odpowiedziała mi mama, która siedziała obok…
-Przepraszam. Po prostu ja chciałem Ci tylko powiedzieć, że…
-Że co?- Z lekkim wyrzutem spojrzała na mnie. Ale nie była zła.
-Muszę wrócić do Polski.- Powędrowałem wzrokiem na ziemie.
-Co? Ale po co? – Spokojnie, pytała. Chyba wiedziała o co chodzi…
-Znalazłem osobę, której potrzebuje. – Pff, bez myślenia odpowiedziałem. Brawo Leo.
-A ona potrzebuje Ciebie tak?
-Tego nie wiem.
-Kto to taki?
-Jeju, dużo jeszcze masz pytań?- Odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Ja wiem, kto..- Wtrącił się Charlie.
-A Ty bądź cicho.
-Przecież i tak się dowiem.
-No tak… ale jak Ci teraz powiem, to hmmm… będziesz zła? I tak chce tam wrócić. I zostać.- Trochę za bardzo pewnie to powiedziałem.
-Spokojnie. Nie jestem zła. Wcale. Wrócisz tam. Ale nie wiem czy tak od razu.
-Yyy… Leondre? Halo?- Zapytał nagle Charlie.
-Czego…? – Popatrzyłem na niego.
-Nie chce przeszkadzać ale… Kinga ma mój numer i wysłała mi właśnie wiadomość, że Małgosia ma pewien problem.
-Co? Jaki problem?
-Między innymi przez Ciebie… ale no… Kurde miałem nie mówić.
-Przeze mnie!? Powiedz mi proszę.
-Nie, sorry. W ogóle nie powinienem zaczynać.
-Ale zacząłeś, więc skończ.
-Nie. Przepraszam. Nie mogę. Nie było tego. Zapomnij.
-Charlie…
-Ile razy mam Cię jeszcze przepraszać. Nie chciałem. Nie powinienem.
-Dobra, niech Ci będzie. To cos poważnego?
-Nie… w sumie. Nie, mogło być gorzej.
-Gorzej?
-Nie no. Jet okay. Wszystko w porządku.
-Na pewno? Charlie? Nie kłam.
-Na pewno. Serio.
-Powiedzmy, że Ci wierzę. Wracając. Mamo, proszę pozwól mi wrócić do Polski.
-To jest trudne. Tzn. nie takie łatwe.
-Co w tym takie trudne?
-Gdzie będziesz chwilowo mieszkać? Jak się będziesz uczyć? I w ogóle…
-Ale…nie. Bez przesady. Ja tam tak na… no nie wiem, 2 tygodnie?
-O co Wam chodzi?- Wtrącił się Igor, który siedział przed nami. Ale nikt nie zwrócił na niego uwagi.
-I potem od razu koncert tak?- Ciągnęła dalej moja mama.
-No tak. O to chodzi.
-O co?- Dopytywał Igor. Ale nikt nie miał zamiaru mu tłumaczyć więc się odwrócił i już nas nie słuchał.
-Och… Leo, posłuchaj. Ja chcę jak najlepiej. Ale no… trochę przesadzasz.
-Tak, niestety wiem. Okay. Przepraszam. To nie miało tak być. Trudno. Sorry.- Popatrzyłam na nią jeszcze chwilę. Założyłem słuchawki i dalej myślałem. Może marzyłem. Moja mama nie była na mnie zła ale chyba trochę zdziwiona moim zachowaniem. Przyznaję. Trochę przesadziłem. Mam jednak nadzieję, że uda mi się ją przekonać i wrócę do Polski. Chociaż na parę dni. Jeszcze przez chwilę myślałem jak to może być. Ale zmęczyło mnie to wszystko i zasnąłem. Po 2 godzinach lotu, Charlie mnie obudził i wróciliśmy do domu.
-Kinga- (rano)
Obudziłam się o 6.30. W sumie to budzik. Małgosia była już na dole. Mama pojechała chyba do sklepu. Bo w pracy na szczęście być już nie musi. Dołączyłam do siostry. Zjadłyśmy razem śniadanie i wyszłyśmy do szkoły. Nie miałam za bardzo odrobionych lekcji. O nauczeniu się na jakieś kartkówki, testy czy coś nawet nie chce mówić. Nic nie umiem. Założę się, że moja siostra ma to samo. Albo gorzej. Bo w sumie raczej nie nadrobiła lekcji z piątku gdy jej nie było. Tak naprawdę to nie ma skąd tych lekcji wziąć. Nie lubi swojej klasy. Nie ma tam jakiś wiernych przyjaciółek czy coś. Niestety w tym jej nie pomogę. Wczoraj na jej telefonie widziałam mnóstwo hejtów. To było przykre. I na pewno humoru to jej nie poprawia. Nie rozumiem tylko tego, że przecież i Charlie i Leondre kiedyś będą mieli dziewczyny. I co? Każda z nich będzie tak hejtowana? To nie ma najmniejszego sensu. Bambino powinny ich wspierać a nie wyzywać. Bo jak wyzywają ich laski to na nich to również się odbija. Przynajmniej prawdziwe bambino będą wtedy z nimi.
-Hej!- Odezwałam się do Kasi, która właśnie wychodziła aby razem z nami dojść do szkoły.
-Cześć laski! Co tam u Was?- Odpowiedziała mi pytaniem.
-A nic. Znowu poniedziałek. Nic a nic się nie zmieniło. Wszystko takie samo. Teraz tylko szkoła, potem dom. I tak w kółko.-W końcu odezwała się Gosia, która widać było, że jest mega zamyślona.
-No wiem…- Posmutniałyśmy trochę. A po 10 minutach byłyśmy już w szkole. Ja z Kasią poszłam na piętro a Małgosia została na dole.
-Małgosia-
Znowu nuda. Znowu szkoła. Jakby nic się nie stało. Szkoda tylko, że za bardzo nie jestem lubiana. Ale nic. Jakoś parę lat już w ten sposób przetrwałam. Podeszłam pod salę od angielskiego bo to był mój pierwszy przedmiot. Po 5 minutach zadzwonił dzwonek. Wszyscy zebrali się pod salą. Gdy już weszliśmy do środka usiadłam w ławce i usłyszałam:
-Oooo! Przyszła pani Małgorzata. A nie chciałaś zostać z tym lalusiem?
-Może ją już rzucił.
-No co Ty! Po jednym dniu! Jeszcze trochę…
-Masz rację. Było zostać z nim w domu.
-Królowa internetu normalnie.
-Haha. Chyba czarownica.
-No raczej. Dobre. Haha.
Tak. Moja kochana klasa się ze mnie nabijała. Super. Siedziałam nieruchomo. Rzucali we mnie jakimiś kartkami. Śmiali się. Nie wiedziałam, że jestem aż tak zła. I, że ta klasa jest jeszcze gorsza. Albo, że przez ten jeden błąd będzie taka wojna. Kolejne lekcje wyglądały tak samo. Genialnie. Po prostu świetnie. Tylko po co im to? Nie mogli by się sobą zająć? Chyba, że one mi zazdroszczą. Nie wiem tego. Trzecia lekcja. Nie. Sorry bardzo. Nie mogę. Nie wytrzymam. W środku matematyki. Wzięłam plecak i wybiegłam ze szkoły. Oczywiście pani próbowała mnie zatrzymać ale coś jej nie wyszło. Na szczęście. Tzn. jeszcze dogadałam się z Panią z portierni. Ona mnie bardzo lubi. I wie, że nie zrobiłabym czegoś takiego bez ważnego powodu. Wybiegłam za bramki i polały się łzy. Najgorszy dzień ever. Jeszcze się zastanawiam co mogło by mnie pocieszyć bo jak tylko popatrzę na telefon to już w ogóle odechciewa mi się żyć. Nie miałam ochoty wracać do domu. Tam czeka moja mama, którą oczywiście bardzo kocham ale zaczęłaby mnie wypytywać a ja naprawdę nie mam siły. Poszłam do parku. Nikt tam nie powinien zwrócić na mnie większej uwagi.
-Leondre-
Obudziłem się o 9.00. Igor u nas przenocował a Charlie wrócił do domu. Tilly bardzo się ucieszyła, że wróciłem. Nawet czekała na mnie jeszcze wczoraj w nocy. A Joseph. Joseph jak Joseph. Przywitał się i tyle. Ale i tak jest najlepszym bratem na świecie. Poza tym nie było mnie 2 dni.
-Hej mamo! Nareszcie jesteś! Nie było Cię więcej niż 2 godziny. Bo jest już po 11.00. A w sumie nie wiem kiedy wyszłaś. Co tak długo? Na zakupach?- Od progu zawaliłem pytaniami.
-Cześć, cześć. Byłam troszkę na zakupach a chwilę u Maggie.
-Kto to?
-Ta.. koleżanka z pracy.
-A już wiem. Ok.
-Przemyślałam też trochę rzeczy. – Przeszliśmy do kuchni.
-Jakich rzeczy?
-Najpierw mi powiedz. Dla kogo chcesz wrócić? Kto jest dla Ciebie taki ważny?
-Mmmm… -Wahałem się trochę.- Kinga.- Zaświeciły mi się oczy.
-Myślałam, że wczoraj chodziło Ci o Małgosię.
-No, właśnie. A co ja powiedziałem?
-Kinga.
-Nie, nie, nie. Pomyrdało mi się. Nie wiem dlaczego. Oczywiście, że chodzi o Gosię.- CO!? Jasne, że o Gosię. Pfff… co jak co ale żeby 2 kompletnie inne imiona mi się pomyliły!?
-Okay, okay. No więc…- Patrzyłem na moją mamę coraz bardziej błagalnie.- Pozwalam Ci.
-Ale co mi pozwalasz?
-No wrócić…
-Do Polski? Serio?
-Serio, serio.
-Jejku!- Rzuciłem się na nią. –Dziękuje, dziękuję, dziękuje!!!!!
-Okay Leondre. Uspokój się.
-Sorry.- Uśmiechnąłem się.
-Mam dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę.
-Wow. Dla mnie?
-Tak.
-Jaką???
-No więc. W sumie to jest niespodzianka abyś Ty mógł zrobił niespodziankę komuś.
-Gosi?
-Skąd wiedziałeś?
-Tak po prostu.
-Ale niespodzianki już nie zgadniesz.
-No nie. Więc? Co to jest?
-Bilet do Polski! Na dziś! Na 13.00. Będziesz tam na 15.30.-Powiedziała najszybciej jak potrafi.
-Żartujesz! Nawet nie wiesz jak się cieszę!- Uścisnąłem ją najmocniej jak mogłem. Jeszcze w to nie wierzę. Ale czad. CZADDD!!!!
-Igor-
Usłyszałem jak Leondre rozmawia z mamą. Nie chciałem przeszkadzać. Jednak niestety podsłuchałem kawałek. Chcę wrócić. Do niej. Leo zakochany w Kindze. Jak jej to powie, to na milion procent będzie jego. To znaczy, że ja nie mam najmniejszych szans. A w ogóle wydaje mi się, że jakoś w oko jej nie wpadłem. Trudno. W sumie to szkoda.
-Hej Leo! Dzień dobry pani. Ja już będę się zbierał. Dziękuję za wszystko.
-Cześć. Jeżeli chcesz możesz zostać.
-Nie, lepiej pójdę. Ale dzięki. Papa!
-Pa.- Odpowiedział mi Leondre a ja wyszedłem.
-Leondre-
W sumie, to tak się teraz zastanawiam. A jak ona nie chcę mieć ze mną nic wspólnego? W ogóle to zdjęcie w necie… ciekawe czy sprawa ucichła. Mam nadzieję. Bo jednak z gwiazdą – nie, ja tak o sobie nie myślę- to całkiem inaczej. Niektórzy chcą być mega popularni a inni nie chcą mieć nic wspólnego z mediami. Nie wiem. Ale i tak chyba tam wrócę. Uczę się przez internet. Więc co za różnica czy będę tu czy w Polsce. Ooo. Wiem. Zadzwonię do mamy Kingi i Gosi. Tylko muszę numer wyczarować. A no tak. Na pewno mama ma w telefonie numer pani Emili. Wziąłem jej telefon i wyszukałem numer. Nic nie mówiłem, że telefon szybko pożyczam. W końcu zadzwoniłem.
-Halo?- Głos w słuchawce.
-Dzień dobry. Pani Emilia?
-Tak.
-Tu Leo.
-O cześć, co chciałeś?
-Bo ja mam prośbę.
-Słucham.
-Chciałem wrócić do Polski. I zrobić dziewczynom niespodziankę.
-Już chcesz wracać?
-No, no tak…
-Żartuję Leondre. Ja już wszystko wiem. Twoja mama mi powiedziała. Jesteś już spakowany? Bo za jakąś godzinę musisz być na lotnisku…
-Jak dobrze, że pani wszystko wie. I dziękuję za przypomnienie bo muszę się zbierać!
-Proszę bardzo :)
-Ale i tak zapytam, bo w tej sprawie dzwonie. Gdzie będę przez te dni mieszkać?- To pytanie powinno brzmieć inaczej.
-To mama Ci nie powiedziała? U nas :)
-Ojejku! Super. Dziękuje pani bardzo. Za wszystko.
-Nie ma za co. Do zobaczenia! Papa.
-Do widzenia!
Odłożyłem telefon. Wszystko się tak układa. To aż dziwne. Cudnie.
-Leondre! Zaraz wychodzimy! Bo musimy jeszcze dojechać. Chyba, że chcesz się spóźnić.- Krzyczała moja mama.
-Okay! Dopakuję się i schodzę.- Odpowiedziałem. Wpakowałem resztę rzeczy. Jeszcze się nie rozpakowałem więc nie miałem dużo. Gotowy wyszedłem. Jeszcze musiałem się pożegnać z Tilly. Za długo z niż nie byłem...
-Hej.- Uśmiechnąłem się, wchodząc do jej pokoju.
-Cześć.- Przytuliła mnie.
-Przyszedłem się pożegnać.- Spuściłem głowę na ziemię.
-Paa braciszku. Mam nadzieję, że będziesz tam szczęśliwy.
-Dziękuję. Wiesz, że jesteś najlepszą siostrą na świecie?
-Wiem.- Niepewnie odpowiedziała. Podniosłem ją i zakręciłem.- Leć już bo samolot nie będzie czekał.
-No niestety. Papa. Do zobaczenia. Będziemy gadać.
-Będziemy. Paa.
-Mamo! Możemy jechać!- Krzyknąłem gdy wyszedłem z pokoju siostry.
-Oki. Chwila!
Oooo nie. A co z Charlie’m!? Nic mu nie powiedziałem! Nie wierzę. Zagapiłem się. Ale ze mnie przyjaciel…
-Jestem. Chodź.
-Paa Joseph!
-Cześć!!!- Usłyszałam i wyszliśmy.
Po chwili…
-Co Ty taki smutny?- Zapytała mnie w drodze mama.
-Nie wiem co mam powiedzieć Charlie’mu. On nie może lecieć bo noga. Ja będę tam sam. A on będzie się tu męczył. I mnie nie będzie przy nim. Taki ze mnie przyjaciel.- Wyrzuciłem.
-Ojej. Masz rację. Ale nie zmieniasz zdania? Wracasz do Polski?
-No chyba tak…
-Spokojnie. Musisz mu powiedzieć. Bo inaczej może się obrazić.
-Masz rację. Dzwonie…
Po 3 sygnałach odebrał.
-Cześć Charlie…
-No hej. A Ty co taki smutny?
-Nie ja nie. Chciałem Ci coś powiedzieć. I trochę boję się twojej reakcji.
-Przecież mi możesz powiedzieć.
-No… dobra. Muszę. Mama mi pozwoliła wrócić.
-Do Polski?
-No…
-To super. Chyba się cieszysz?
-Tak jasne, że tak. Tylko ty… będziesz tu sam. I ja nie pomyślałem…
-Ale nie przejmuj się J Przecież dam radę. Wracaj. Może to twoja księżniczka.
-Może. Dziękuję Charlie. I przepraszam.
-Nie ma za co. Nic się nie stało.
-Trzymaj się. I pisz do mnie!
-Będę! Papa.
-Pa.- Zakończyłem rozmowę z uśmiechem. Charlie to jednak najlepszy przyjaciel jakiego mogłem sobie tylko wymarzyć.
-I co?- Zapytała mama gdy skończyłem
-Wszystko dobrze.
-To super.- Uśmiechnęła się. Po chwili już byliśmy na lotnisku.
2 minuty. Zaraz lecę.
-Pa mamo.
-Paa.- Znowu się uśmiechnęła co odwzajemniłem. Po czym przytuliłem się do niej.
-Dziękuję za wszystko. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też. Mam nadzieję, że sobie poradzisz.
-Ja też.- Popatrzyłem na nią jeszcze przez chwilę i odszedłem. Bo usłyszałem już komunikat. Wsiadłem. 3, 2 1… 0. Lecimy. Oczywiście założyłem słuchawki, włączyłem i marzyłem. Czekałem aż dolecę. Aż je zobaczę.
-Kinga-
Było już po szkole. Zwykle Małgosia na nas czekała ale teraz jej nie było. Wróciłam więc razem z Kasią do domu.
-Hej mamo!
-Cześć.- Podeszła do mnie.- A gdzie Małgosia?
-To nie ma jej w domu?- Zdziwiłam się.
-No nie ma.
-Myślałam, że wcześniej skończyła lekcje i przyszła wcześniej.-Właśnie nie.-To nie wiem. Poczekamy. Może jeszcze przyjdzie.- Odeszłam. Poszłam do pokoju gdzie był telewizor i włączyłam sobie jakieś bajki. Tak. Bajki.
-Małgosia-
Chodziłam po parku. Nie miałam zamiaru wracać do domu. Pogoda w miarę. Mam nadzieję, że się nie rozpada. Usiadłam na ławce. Trochę było mi ciężko bo miałam wszystkie książki ze szkoły. Włączyłam muzykę i myślałam. Tak. To jest chyba moje ulubione zajęcie.
-Leondre-
W końcu. Doleciałem! Jest jakoś 16.00. Miałem być wcześniej ale było lekkie opóźnienie. Zamówiłem taxi i jakoś dojechałem do ich domu. Zadzwoniłem do drzwi. Otworzyła mi Kinga.
-Jeju! Hej! Co ty tu robisz!!!- Przytuliła mnie.
-Tęskniłem. Za wami?
-Masz aż tak słabe serduszko, że tęsknisz po jednym, nawet nie całym, dniu?
-No niestety. Jeszcze zależy za kim.
-Jejku. Ale ty jesteś kochany. Wchodź. Bo zaczyna padać.
-Dzień dobry!-Krzyknąłem gdy wszedłem dalej.
-Cześć Leo.- Uśmiechnęła się do mnie pani Emilia.-Jak podróż???
-Dobrze, szybko zleciało.
-To super. Chciałbyś może coś zjeść?
-Mógłbym.
-To chodź do kuchni. Naleśniki. I dobrze trafiłeś bo słyszałam, że lubisz Nutellę.
Tak. Uwielbiam.
-To już podaję. Proszę. Naleśniki z Nutellą.
-O jejku! Dziękuję. Ulubione danie. Moje.
-No widzisz jak się złożyło. Odezwała się Kinga.
-A mam pytanie.
-Chcesz zapytać gdzie jest Małgosia?- Przerwała mi.
-Skąd wiedziałaś?
-Tak po prostu.
-Więc?
-No właśnie. Nie wiemy gdzie ona jest.
-Co???
-Nie no posłuchaj. Poszła ze mną rano do szkoły. I zwykle z nami wraca. Ze mną i z Kasią. Ale tym razem myślałam, że jest już w domu bo nie czekała na nas przed szkołą. Wróciłyśmy do domu ale okazało się, że jej tu nie było. I jeszcze nie wróciła. Możliwe, że gdzieś do kogoś poszła. Na pewno wróci. A jak jej nie będzie do 20.00 to pójdę jej poszukać.- Wyjaśniła mi wszystko Kinga.
W tym momencie do drzwi zadzwonił dzwonek.
-Mogę otworzyć?- Zapytałem.
-Jasne.-Dostałem odpowiedź i pobiegłem otworzyć.
Przed drzwiami…
ROZDZAIAŁ
DEDYKUJE MOJEJ KOCHANEJ KINI. BO TAK.
BARDZO
MNIE MOTYWUJĘ, ŻEBYM PISAŁA I SZYBKO DODAWAŁA. WIĘC DZIEKUJĘ <3
Przepraszam,
że dopiero dzisiaj. Za to długi mi wyszedł. Mam nadzieję, że się podobał. Było
bardziej o Leo, wiem. Ale u Charliego też będzie się coś działo. Wymyśle :) Dzięki za przeczytanie.
Komentujcie <3 <3 Następny rozdział będzie w piątek. Także czekajcie xx//Amber143
Subskrybuj:
Posty (Atom)