piątek, 25 marca 2016

Rozdział 4 ~Life's a game baby girl let's play~

Obudził mnie telefon. Na szczęście Kinga i Kasia mocno śpią więc nawet gdybym  muzykę na full puściła i tak by się nie obudziły. Wzięłam go do ręki i zobaczyłam mnóstwo wiadomości. Niektóre z nich były miłe ale brzmiały jak „ zaprzyjaźnij się ze mną i zapoznaj z chłopakami plzz” a inne były w stylu „ Odczep się od Leo! On jest mój i tylko mój. Tak samo Charlie.” To był okropny widok. Zrobiło mi się trochę przykro. Nawet osoby, które mnie zwykle olewały zaczęły do mnie pisać. Ale nie. W ogóle po co się przejmować. To bez sensu. Leo wybierze swoją księżniczkę-tą jedyną i będzie to na pewno mądra i miła dziewczyna. On nie leci na puste laski. Charlie również. Odłożyłam telefon, wstałam, trochę się ogarnęłam i obudziłam dziewczyny.
-Hej laski! Wstawać! Już!- Krzyczałam ,  zabierając im kołdry.
-Oks… oks.. – ciągnęły.
Po 10 minutach  powtarzania wstały.
-Ja idę na dół. Jest po 9.00 więc może chłopcy już wstali.- Uśmiechnęłam się i wyszłam.
-Leondre-
Siedziałem z Charls’em na dole.
-OO! Księżniczki wstały?-  Zapytałem gdy zobaczyłem Gosię na schodach.
-Ja wstałam. A dziewczyny się chyba ubierają bo je obudziłam.- odpowiedziała.- A gdzie „nasze” mamy?
-Rozmawiają. Muszą się dogadać co dalej. Wy musicie chodzić do szkoły a my niedługo dowiemy się czy wracamy,  kiedy będzie koncert i w ogóle…- Odpowiedział mój przyjaciel.
-Oki. Mam nadzieję, że jeszcze trochę z nami będziecie. – posmutniała.
-Nie martw się. Zobaczymy się jeszcze. Na pewno na najbliższym koncercie w Polsce.- Próbowałem ją choć trochę pocieszyć. Chyba nie wyszło.
-Hej!- Krzyknęły dziewczyny gdy już do nas zeszły.
-Witam, witam.- Uśmiechnął się Charlie.
-Co robicie?- Zapytała Kinia.
-Czekamy.- Odpowiedziałem.
-A można wiedzieć na co?- dopytywała.
-Na decyzje związaną z powrotem do domu.- Odpowiedział Charlie.
-Wracacie!?- Obudziła się Kasia.
-Co? Pfff… Właśnie nie wiemy co dalej.- Ciągnął Charls.
-A oki. To my idziemy coś zjeść i zaraz wracamy. Małgosia, choć- Zadecydowała Kasia.
-Idę…- pociągnęła i zniknęły za rogiem drzwi.
-Małgosia-
Przyszykowałyśmy sobie coś. Zjadłyśmy. I wróciłyśmy do chłopaków. Poczekaliśmy chwilę. W końcu przyszła Pani Victoria i nasza mama.
-No za dobrych wieści nie mamy.- Wszyscy zrobiliśmy okropne miny i wpatrywaliśmy się co mama Leondre powie dalej.- To nie do końca nasz wybór. Ale musimy wyjechać. Charlie ma skręconą kostkę. Musi się wyleczyć. Wy musicie chodzić do szkoły. A Leo wróci ze mną.- Po każdym było widać,  że jest mu przykro. Nie były to wesołe wieści. Rozstanie z nimi.
-Koncert jest przełożony za 2 tygodnie. Równe. Dlatego za niedługo i tak się będziecie widzieć. – Dokończyła mama. I obie wyszły. Siedzieliśmy bez ruchu myśląc jak to będzie. Chłopcy to pewnie zapomną ale my… to było spełnienie marzeń. Nigdy nie wierzyłam, że się spełnią. Były za bardzo nierealne. A jednak.
-Kiedy wyjeżdżacie?- Niepewnie zapytałam. Łzy napływały mi do oczu.
-Pójdę się zapytać. Nie płacz…- Powiedział do mnie Leo, patrząc mi w oczy i wyszedł.
Czekaliśmy chyba z 5 minut w ciszy. Dopóki nie przyszedł.
-Mama powiedziała, że…- wahał się.- Już jutro rano nas nie będzie. Dzisiaj w nocy wylatujemy.- Widziałam jak zaszkliły mu się oczy. To był przykry widok. Podeszłam do niego i go przytuliłam.
-Charlie-
-To może… gdzieś pójdziemy?- Zapytałem niepewnie.
-Yyyy… Charlie?- Popatrzyłem się na Kasie.- Noga.
-No nie… Czemu!?- Byłem zły na samego siebie.
-Spokojnie. To może cos innego?- Zaproponowała  Małgosia jak odeszła od Leo.
-Ale… co by to mogło być?- Spytała Kinga.
-Aaa… macie tu gdzieś…
-Hej!-Do domu wparował Igor.
-Jeju! Co tu robisz?- Zdziwiony, zapytałem.
-Aaaa nic. Pani Victoria powiedziała, że tu jesteście i postanowiłem wpaść.  I dzisiaj z Wami wracam.
-Czyli… już wszystko wiesz. A gdzie nocowałeś?- Dopytywał Leo.
-Byłem u przyjaciela, z którym cały czas utrzymuje kontakt.
-Okay.- odpowiedziałem.
-Leo?- Zapytała Małgosia, a on odwrócił się w jej stronę.- Miałeś pomysł gdzie możemy wyjść?
-Nie, przepraszam. Ale jednak nie wiem.- Uśmiechnął się.
-Trudno. Zostaniemy tu. Pogadamy jeszcze chwilę i mam nadzieję, że jednak fajnie spędzimy ostatnie chwilę razem.- Wtrąciła się Kasia.
-Na pewno fajnie… Nie, dobra. Już nie mogę. Idę na chwilę do siebie. Trochę źle się czuje. Ale oczywiście jeszcze tu do Was wrócę.- Małgosia zwróciła się do nas i powoli weszła na górę do siebie.
-Co jej się stało?- Zapytałem.
-Sama nie wiem. Dziwnie się zachowuje.- Odpowiedziała mi Kinga.
-To może… ja pójdę sprawdzić o co chodzi?- Bardziej zapytał niż stwierdził Leo.
-Idź, idź. Ty na pewno jej pomożesz.- Pośpieszała go Kasia.
-Leondre-
Nie wiem co się stało. Jakby hmm… nie no nie wiem. Zdziwiło mnie jej zachowanie. Teraz mi przykro. Zrobiłem może cos nie tak? Muszę sprawdzić. Wszedłem na górę i zapukałem do drzwi, które zamknęła.
-Proszę!- Usłyszałem i wszedłem. Leżała na łóżku. Z telefonem w ręce.
-Hej…-Trochę się zawahałem.- Mogę wiedzieć co się stało?
-Spokojnie Leondre. Nic mi nie jest. Źle się poczułam ale tak to  jest okay.- Po cichu odpowiedziała.
-Na pewno?
-Tak, tak. Usiądź jeśli chcesz.- Wykonałem polecenie.
-Małgosia-
Cały czas o tym myślałam. Znowu masa wiadomości. Ale wydaje mi się, że nikogo to nie obchodzi. I dobrze. To znaczy Leo się trochę zainteresował ale…
-No nie sądzę, że wszystko jest okay.- Przerwał moje myśli.
-Uwierz mi.
-Wierzę. Ale cierpisz. W środku. I to niestety widać.
-Wydaje Ci się.
-Może…- W tym momencie przysunął się do mnie. Pocałował mnie w policzek i przytulił. Od razu było mi lepiej. To cudowne uczucie, że ma się blisko którąś z najważniejszych dla Ciebie osób.
-Zejdziemy na dół? Do Charls’a?- Zapytałam,  gdy Leo się lekko odsunął.
-Tak, jasne. Lepiej?
-Lepiej.-Uśmiechnęłam się i zeszliśmy na dół.
-Charlie-
-Widzę, że wyciągnąłeś Gosię…- Ciągnąłem.
-Uspokój się.- Leondre zaczął się śmiać.- Wszystko jest chyba okay.
-Chyba?- Dopytałem zdziwiony.
-Na pewno. Charlie, na pewno.-Odpowiedziała Małgosia, patrząc mi w oczy.
-Cześć, wszystkim.- Do salonu weszła pani Victoria- Muszę Wam coś powiedzieć… i to znów nie jest dobra informacja.
-Coś się stało?- Zapytała Kinga.
-Nie nic. Po prostu chodzi o godzinę.
-Jaką godzinę?- Wypytywał Leo.
-Wyjazdu.
-No nie… o której, wyjeżdżamy?- Posmutniałem.
-Żebyśmy zdążyli na samolot…- ciągnęła. Widać było, że szczęśliwa nie jest.- Musimy wyjechać stąd za godzinę.
-CO!?- Wykrzyknąłem równocześnie z przyjacielem.
-Dlatego… musicie się już pakować i za niedługo jedziemy.- Popatrzyła na nas smutno.  Siedzieliśmy. Bez ruchu.
-Dziewczyny?- Zapytał po cichu Leondre.
-Hmm?- Zapytała Kasia. A wszystkie popatrzyły się na niego.
-Pomożecie mi się spakować?- Smutno się uśmiechnął. Odwzajemniły.
-Jasne. Charls? Mogę Tobie też pomóc?- Skierowała do mnie pytanie Kinga.
-Jeśli chcesz…Chodźcie.
-Kasia-
Weszliśmy na górę. Wszyscy skierowaliśmy się do jednego z pokoi. Tam, gdzie spali chłopcy. Wyciągnęli spod łóżka walizki. Musieliśmy spakować rozrzucone rzeczy po pokoju. Bo ogólnie część już mieli w walizkach. Składałam  rzeczy Leondre.
-Będę tęsknić.- Rzuciła Małgosia.
-Ja też. W sumie to były tylko dwa dni…- Dodała Kinga.
-Masz rację… Ale dla nas najważniejsze dni…- potwierdziłam.
-My też przecież będziemy tęsknić. To był niesamowity czas spędzony tutaj.- Wypowiedział się Lenehan.
-Serio?- Dopytywała Gosia.
-Serio, serio.- Zaśmiał się Leondre.-Za pół godziny będziemy już na lotnisku… nie wierzę, jak ten czas szybko leci.
-Niemożliwe...- Potwierdził Charlie.
-Kinga- ( po 15 minutach pakowania chłopaków)
-Zaraz wychodzimy!- Krzyknęła z dołu, tym razem,  nasza mama.
-Chwila... gdzie zaś  podział się Igor?- Zapytałam.
-Aaa on łazi gdzie chce. Poszedł pewnie jeszcze się pożegnać…- Odpowiedział mi Devries.
-A co Ty taka ciekawa?- Zapytała mnie siostra.
-Jeju… a Ty już musisz. Nic. Po prostu zaraz wychodzimy jak to nasza mama powiedziała a on jedzie chyba z nami.
-No jedzie, wiem.
-Właśnie. Dlatego nie rozumiem Twojej reakcji.
-Okay, okay. Już nie ważne.
-Dobra dziewczyny. Wielkie dzięki za pomoc.-Wyszeptał Leondre.
-Dzięki, dzięki.- Dodał Charlie.
-Nie ma za co.- Uśmiechnęłyśmy się do nich.-To przyjemność, spędzać z Wami czas.- Dokończyłam.
-Zejdziemy na dół. Zaniesiemy walizki i wrócimy.- Zadecydował Leo.
-To ja zaniosę Charliemu.- Uśmiechnęła się Kasia.
Powiedziała i razem wyszli.
-Małgosia- (5 minut później)
-Oo, już jesteście.- Powiedziałam.
-Tak. I mama kazała nam się z Wami już pożegnać bo jutro macie szkołę, lekcje jeszcze przed Wami, a jazda tam i z powrotem jest bez sensu.- Powoli powiedział Leondre.
No to dzisiaj jest chyba jakiś pech. Non stop ktoś przychodzi i ma złe wiadomości… cudnie. W ogóle to dopiero jak Leo mi powiedział to przypomniało mi się o szkole… masakra. Ja nie chcę…
-Zaczniemy się żegnać, moje drogie bambinos. – Charlie wypowiedział te słowa i podszedł do mojej siostry i ją przytulił. Ze łzami w oczach rzuciłam się do Leo.
-Love you <3
-Love you too <3 – Odpowiedział mi.
Po długiej chwili odeszłam od niego i podeszłam do Charls’a.
-Kocham Cię.
-Kocham Cię bardziej.- Wypowiedział po polsku. To było mega słodkie. Kochani są.
-Dziękuję, że mogłyśmy spędzić z Wami czas.- Skierowałam do wszystkich wypowiedź, gdy już każdy z każdym się wstępnie pożegnał.
-Ja też dziękuje.- Potwierdziła Kinia.
-My też.- Odpowiedzieli chłopcy.
-Wychodzimy!- Krzyknęła mama Leondre.
-Idźcie lepiej bo się spóźnicie.- Smutno się uśmiechnęłam.
Popatrzyli na nas i zaczęli schodzić na dół. My zeszłyśmy do połowy schodów i stamtąd patrzyłyśmy  jak powoli się ubierają. Już. Byli gotowi.
-Do zobaczenia. Pa, księżniczki.- Zwrócił się do nas Leondre.
-Kocham Cię.- Powiedziałam razem z siostrą.
-Kocham Cię bardziej.- Powiedział Charlie wraz z Leo.
-Paa, dziewczyny.- Odezwał się na koniec jeszcze, zza drzwi Igor.
-Papa.-Zakończyła Kasia.
Wyszli. Czułam się jakbym oddała im kawałek siebie i teraz czuję pustkę. Nie myśląc o niczym wróciłam do pokoju.
-Kasia-
-Niesamowite. Dziękuję Wam.- Zwróciłam się do Kingi.
-Nie ma za co.- Odpowiedziała mi.
-Okay, ja muszę też wracać do domu bo już późno. Zobaczymy się jutro w szkole. Papa.
-Pa, do zobaczenia.- Pożegnała mnie i wyszłam.
-Kinga-
Gdy Kasia wyszła poszłam do kuchni. Zjadłam cos i zobaczyłam mamę.
-Jak tam?- Spytała.
-W miarę. Wiesz, to takie dziwne. Oni zachowywali się całkowicie normalnie. Nie czułam nawet, że są moimi idolami. Po prostu cudni.
-Wiem. Są serio dobrymi osobami.
-A jak tam pani Victoria? Dogadałyście się jakoś? W sensie… zaprzyjaźniłyście się?
-Bardzo miło mi się z nią pracowało. Mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja.
-Na pewno będzie.- Uśmiechnęłam się.-Idę na górę!- Powiedziałam trochę głośniej gdy już wchodziłam po schodach. Następnie wparowałam do naszego pokoju.
-Co tam siostrzyczko?- Rzuciłam, uśmiechając się. Podeszłam do niej bliżej. Leżała na łóżku- Ty płaczesz?- Zapytałam, odgarniając  jej włosy z twarzy.
-Nie, no co Ty.- Odpowiedziała, lekko zachrypnięta.
-Przecież widzę, tego nie da się ukryć.
-To łzy szczęścia.-Uśmiechnęła się, patrząc na mnie.- Że mogłam poznać tak cudowne osoby od całkiem innej strony. Teraz musiały wyjechać…
-Spokojnie, przecież się jeszcze zobaczycie.
-Ja wiem…
-Małgosia-
Nie, to nie był ten powód. Musiałam skłamać siostrze, bo inaczej przejmowała by się moimi pierdołami. A to niepotrzebne.
-Jest już późno. Idź się umyj i spać. Jutro szkoła.- Zarządziła Kinga.
-Tak, tak. Właśnie chciałam.- Wypowiedziałam te słowa wychodząc z pomieszczenia.
Weszłam do łazienki.
-Znowu wszystko jest takie samo. Szkoła. Dom. Nic się nie zmieniło. Teraz tylko będę jeszcze bardziej tęsknić za moimi idolami… cudnie. Na żywo, całkiem inni. Tacy dobrzy. Super było poznać  ich jako zwyczajnych chłopców a nie jako ‘Wielkie Gwiazdy idą’. Mega się cieszę. Tylko ta wpadka z Leo… trochę gorzej. Ale ok.- Stałam przed lustrem i gadałam do siebie. Tak często tak mam. Nie wiem dlaczego i po kim. Coś tam jeszcze mówiłam na głos. W końcu się umyłam i wyszłam. Za drzwiami stała Kinia, która od razu po mnie weszła i trzasnęła drzwiami.
-A tej co?- Powiedziałam po cichu do siebie. Doszłam do pokoju. Nie chciałam wchodzić już na neta. Odłożyłam rzeczy i położyłam  się. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
-Charlie-
Dojechaliśmy na lotnisko. Wszystko było okay. Samolot odleciał punktualnie. Leo całą drogę myślał. Nie wiem o czym… ale było mu  przykro. Tzn. nie był jakiś szczęśliwy. Oczywiście słuchał  muzyki na słuchawkach. W ogóle był w innym świecie.
-Leondre-
2 dni… ciekawe. Wydaje mi się jakbym  znał ją całe życie. Nie możliwe. Nie mogłem skupić się na niczym. W samolocie zasnąłem. Jednak tylko na 30 minut. Obudziłem się. Przemyślałem parę rzeczy i…
-Mamo! Ja nie wytrzymam…
 
 
Hej xx Łapcie kolejny rozdział. Trochę długi mi wyszedł... J Dziękuję za wszystkie komy! Jest to dla mnie mega miłe. Komentarz=motywacja do dalszego pisania i szybszego wstawienia rozdziału J xx Tak w ogóle to życzę Wesołych Świąt! Może spóźnione… może nie xd Ale ważne, że jest. Dzięki za przeczytanie.  Do następnego. //Amber143  
 

 

8 komentarzy:

  1. NARESZCIE!!!!!!Mega się naczekałam. Nie rozdzielaj ich na długo. A poza tym rozdział był cudowny. Życzę weny, pozdrawiam i do nexta:*

    OdpowiedzUsuń
  2. JAK MOGŁAŚ ICH ROZDZIELIĆ?! Oczywiście rozdział był fantastyczny jak zawsze. Leo chyba naprawdę się zakochał w tej Gosi :-D. Jak zwykle czekam z niecierpliwością na nexta :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Dziękuje ;)Już niedługo ;) Dokładnie nie wiem :)

      Usuń
  4. No moja kochana ZAJEBIASZCZY 😍😍😍😍😍😍😍😍😍💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  5. Omg!
    Wstaw szybko next bo ta końcówka była straszna!
    Zapewne Leo powie że się
    zakochał w Małgosi.
    Super rozdział.Ja tam kiedyś zechcesz to wpadnij do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!(za kom)U Ciebie jestem na bieżąco ;*

      Usuń
  6. Hej, na wstępie chce Ci powiedzieć że zabije za końcówkę! :*
    O co chodziło Leo?
    Może żeby wrócić do Małgosi?
    Oni są tacy słodcy że awwww....
    Niech jak najszybciej się spotkają <3
    W wolnej chwili wpadnij do mnie bo jutro nowy rozdział :* ;)

    OdpowiedzUsuń